“Chicken party” - tak określane jest w Peru przyjęcie, w czasie którego znajomi pożyczają sobie pieniądze. Bank Światowy przez 1,5 roku badał, jak ludzie z takich rejonów jak: Bangladesz, Ghana, Indie, Peru czy Sri Lanka radzą sobie, gdy szybko potrzebują gotówki. Obraz, jaki badacze nakreślili, okazał się tyleż zaskakujący, co fascynujący.
Bank Światowy zbadał, jak w nietypowy sposób radzą sobie obywatele różnych państw, gdy nagle potrzebują zastrzyku gotówki. Pracownicy banku zapytali wiele osób na całym świecie o to, co robią, gdy nagle spotkają ich nieplanowane wydatki. Czy używają karty kredytowej? Sięgają po oszczędności zgromadzone na bankowych kontach? Proszą pracodawcę? Niekoniecznie.
Jak to robią?
Jedną z najciekawszych odpowiedzi pracownicy Banku Światowego usłyszeli w Peru. Okazało się, że Peruwiańczycy, gdy muszą szybko zebrać pieniądze urządzają tzw. “chicken party”. Pieką udka z kurczaka, kupują dużą ilość piwa i zapraszają znajomych. A ci podczas imprezy organizują zbiórkę pieniędzy, aby pomóc gospodarzowi, który znalazł się w potrzebie. Zebrane w ten sposób pieniądze służą zwykle do pokrycia kosztów medycznych np. nagłej operacji, czy też związanych z edukacją. Zdaniem Peruwiańczyków organizowanie “chicken party” pozwala potrzebującemu zaoszczędzić wielu krępujących sytuacji, gdyby musiałby każdego sąsiada, czy przyjaciela z osobna prosić o pieniądze.
Poza systemem
Według wyliczeń Global Findex tylko co piąty dorosły Peruwiańczyk ma konto w banku. Jeszcze gorzej jest wśród najmniej zarabiających - tu tylko 9 proc. osób ma rachunek w banku. “The Guardian” ocenia, że “imprezy kurczaka” nie świadczą tylko o zaradności osób, które nie korzystają z usług instytucji finansowych, ale także o istnieniu nieformalnego systemu finansowego. Global Findex wyliczył, że 2,5 mld ludzi na całym świecie pozostaje poza formalnym systemem finansowym. Wynika to głównie z ich możliwości finansowych.
Jak karuzela?
Z nietypowymi sposobami radzenia sobie z nieplanowanymi wydatkami pracownicy Banku Światowego spotkali się również w Kenii. Funkcjonują tam lokalne grupy oszczędnościowe, znane jako “chamas”. - To trochę jak karuzela. Kiedy masz pieniądze to wpłacasz je i wówczas otrzymuje je ktoś, kto jest akurat w potrzebie. Masz wtedy gwarancję, że gdy sam będziesz w podobnej, trudnej sytuacji, to otrzymasz gotówkę - tłumaczy zasady jeden z uczestników badania. Inny system działa w Ghanie. Nazywa się “sou-sou” i korzysta z niego wiele kobiet. To pewnego rodzaju nieformalne porozumienie, które działa na zasadach podobnych do banku. Oszczędzająca wpłaca pieniądze, które są zapisywane na rachunku niczym w banku, a następnie pod koniec miesiąca może je wypłacić. Ten sposób przechowywania gotówki jest popularny wśród kobiet, które twierdzą, że wolą oddać pieniądze do nieformalnego systemu, niż trzymać je w domu, gdzie np. ktoś z rodziny mógłby je “pożyczyć”. Zaś placówki banków znajdują się zbyt daleko od ich domów i nie mają czasu, by do nich podróżować i stać w długich kolejkach.
Autor: msz//km / Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock