W czwartek 21 lipca mają zakończyć się prace konserwacyjne Nord Stream 1. Po tym terminie możliwe są cztery różne scenariusze wydarzeń, choć większość ekspertów zakłada, że rosyjski Gazprom może nie wznowić dostaw gazu do Niemiec - napisał portal dziennika "Handelsblatt".
Jak informuje portal, rząd niemiecki "chce poczekać przynajmniej do poniedziałku, aby zobaczyć, jak postąpi Rosja". Nie słabną bowiem obawy, że Rosja wykorzysta gazociąg jako broń w wojnie przeciw sankcjom, nałożonym przez kraje zachodnie.
Dostawy gazu przez Nord Stream 1
Jeszcze przed przerwą konserwacyjną rosyjski koncern państwowy Gazprom zmniejszył dostawy przez NS1 o 60 proc. "Z ostatnich wypowiedzi Gazpromu nie wynika jednoznacznie, czy przegląd zostanie zakończony w planowanym terminie, czy też pod pretekstem braku jednej z turbin Rosja będzie przeciągać ponowne otwarcie gazociągu, tym samym de facto decydując o wstrzymaniu dostaw" – podkreśla HB.
Jak informował w poniedziałek Reuters, Gazprom miał poinformować pisemnie swoich europejskich odbiorców (m.in. firmę Uniper – największego niemieckiego importera gazu), że "nie może zagwarantować" dalszych dostaw gazociągiem NS1. Gazprom powołuje się w swoim piśmie na tzw. klauzulę siły wyższej, która pozwala na zwolnienie strony z umowy z uwagi na "nadzwyczajne okoliczności".
Cztery scenariusze w sprawie Nord Stream 1
Jak wyjaśnia HB, w obecnej sytuacji można przyjąć cztery różne scenariusze przyszłości NS1. Pierwszy, najbardziej brany pod uwagę, to brak wznowienia dostaw gazu przez stronę rosyjską. W maju udział importu rosyjskiego gazu wyniósł 37 proc. "Utrata tej ilości niekoniecznie oznaczałaby, że w Niemczech zabraknie gazu. To zależy od dalszego rozwoju wydarzeń. Jednak Niemcy za pośrednictwem swojej sieci przesyłają też gaz do sąsiednich krajów" – wyjaśnia niemiecki portal.
Minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni) zadeklarował, że rząd chce działać solidarnie i nawet w sytuacji kryzysowej nie będzie blokował eksportu do innych krajów. Według szacunków Federalnej Agencji ds. Sieci ta solidarność oznacza, że gdyby NS1 miał się zatrzymać, to na pewno zabrakłoby gazu.
Niemcy liczą, że uda się planowo na przełomie 2022/23 zakończyć budowę terminali gazu płynnego w Wilhelmshaven i Brunsbuettel, co pozwoliłoby uzupełnić część brakujących zasobów. - Przy wyliczaniu mediany, w najbardziej prawdopodobnym przypadku zimą nie zabraknie gazu, nawet jeśli dostawy NS1 zostaną wstrzymane. Ale ponieważ nigdy nie było takiej sytuacji, niepewność tych prognoz jest ogromna - mówi Stefan Kooths, wiceprezes Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii, autor jednej z analiz ekonomicznych.
Inne analizy ekspertów opisują znacznie gorsze perspektywy, jak np. 20-procentowe prawdopodobieństwo występowania przerw w dostawach gazu zimą. To oznaczałoby racjonowanie gazu w przemyśle, co przekładałoby się na straty gospodarcze w nadchodzącym roku, szacowane na 46 mld euro.
Drugi scenariusz zakłada, że zamknięcie dostaw przez NS1 doprowadzić może do regionalnych sytuacji kryzysowych. - W przypadku luki gazowej mogłyby ucierpieć regiony - potwierdza ekonomistka Veronika Grimm. Problem ten dotyczy szczególnie Bawarii, zaopatrywanej przez magazyn gazu, znajdujący się w austriackim Haidach. "Zbiornik należy do Gazpromu, i jest prawie pusty" - dodaje "HB".
Trzeci scenariusz zakłada powrót do stanu sprzed zamknięcia NS1, czyli dostaw gazu ograniczonych do poziomu 40 proc. "W takiej sytuacji niemiecka gospodarka na razie byłaby w stanie sobie z tym poradzić" - szacuje Federalna Agencja ds. Sieci i instytuty gospodarcze.
Czwarty scenariusz to powrót do dostaw gazu przez NS1 z pełną 100-procentową mocą, po zakończeniu prac konserwacyjnych. Jednak, jak podkreśla HB, ten ostatni przypadek jest uważany za mało prawdopodobny.
"Uderzyłby w nas mocniej niż w Putina"
Trwałe odcięcie dostaw gazu rurociągiem Nord Stream 1 uderzyłoby w Niemcy o wiele bardziej niż w przywódcę Rosji Władimira Putina - ocenił we wtorek sekretarz generalny współrządzącej w Niemczech socjaldemokratycznej partii SPD Kevin Kuehnert w wypowiedzi dla stacji Deutschlandfunk.
Jak podkreślił Kuehnert, rząd Niemiec zrobił wszystko dla ponownego uruchomienia NS1, łącznie z dostarczeniem z Kanady serwisowanej turbiny gazociągu, aby strona rosyjska nie miała już "żadnego technicznego argumentu" za tym, by ewentualnie nie wznowić pracy rurociągu po zakończeniu trwających obecnie prac serwisowych. Zaznaczył jednak, że "nikt nie chciałby ręczyć za siły polityczne z otoczenia Władimira Putina".
Niemcom zależy na dostawach tym rurociągiem, ale krytyka płynąca za to z Ukrainy jest zrozumiała – przyznał Kuehnert.
- Nadal obowiązuje stanowisko rządu federalnego (Niemiec), że sankcje wobec Rosji powinny uderzyć w Putina mocniej niż w Niemcy. I w tym przypadku musimy przyznać, że środek polegający na zamknięciu rurociągu Nord Stream 1 uderzyłby w nas mocniej niż w Putina, i to bardzo zdecydowanie - podkreślił polityk SPD.
Przyznał on też, że "smutną prawdą" jest fakt, że Niemcy obecnie nadal pozostają uzależnieni od rosyjskiego gazu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock