Wyniki środowego głosowania w greckim parlamencie na temat projektu ustawy dotyczącej pierwszych reform, jakich zażądali od Aten międzynarodowi kredytodawcy, zadecydują o losach rządzącej partii Syriza i premiera Aleksisa Ciprasa.
- Sytuacja jest bardzo poważna. W partii toczy się obecnie skomplikowana dyskusja. Może dojść do jej stałego podziału – powiedział PAP Michalis Spurdalakis, dziekan na Uniwersytecie Ateńskim.
Co zrobi Syriza?
Według niego pakiet zaakceptowany przez Ciprasa w poniedziałek w Brukseli, obejmujący wielomiliardową pożyczkę, a także drakońskie reformy i cięcia budżetowe, których natychmiastowego przeprowadzenia zażądali przywódcy eurolandu, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Jest też diametralnie różny od mandatu, jaki Syriza dostała w styczniu od swoich wyborców. - Syriza obiecała Grekom, że wynegocjuje program, który umożliwi nam szybkie wydostanie się z długów. Ten pakiet to następne zaklęte koło greckiego zadłużenia, z którego już nigdy nie wyjdziemy – mówi Spurdalakis. Dodaje, że w Syrizie toczą się ożywione dyskusje o tym, jak ustosunkować się do decyzji premiera i czy poprzeć go w parlamencie. Ci, którzy planują w środę głosować za ustawą, uważają, że choć pakiet jest dla Grecji "niesprawiedliwy", Syriza powinna pozostać u władzy, aby nadzorować wprowadzenie go w życie, bo tylko ona będzie się jednocześnie starała osłabić negatywne skutki zmian dla najuboższych. Rzecznik parlamentarnej grupy Syrizy Nikos Filis ostrzega też swoich kolegów, że głosując przeciw ustawie, deputowani popieraliby wrogów Grecji w Brukseli. Syriza od kilku miesięcy oskarża przywódców eurolandu o celowe utrudnianie negocjacji w celu wymuszenia zmiany rządu w Atenach. Ci, którzy chcą pakiet odrzucić, są za wyjściem Grecji ze strefy euro i uważają, że Syriza powinna zainwestować w kapitał wyborczy, jaki zgromadziła w referendum 5 lipca, liczony w głosach oddanych przeciw dalszym cięciom budżetowym.
Dyscyplina partyjna
Sam Cipras w wystąpieniu telewizyjnym we wtorek przyznał, że nie wierzy w skuteczność porozumienia, które podpisał, ale Grecja nie ma innego wyboru i musi wdrożyć je w życie. Oświadczył także, że nie poda się do dymisji i "jak kapitan, który pozostaje u steru statku podczas burzy", doprowadzi Grecję do spokojnego portu. Pytanie jednak, czy mu się to uda. Sądząc po deklaracjach różnych deputowanych jest prawie pewne, że w środę dyscyplinę partyjną złamie i przeciw pakietowi zagłosuje 32 posłów, głównie związanych z potężną frakcją Syrizy, Platformą Lewicy, której przewodzi minister energetyki Panagiotis Lafazanis. Ich bunt nie spowoduje odrzucenia ustawy, bo w parlamencie poprze ją także (z pewnymi zastrzeżeniami) koalicyjny partner Syrizy, czyli partia Niezależnych Greków, a także trzy główne partie opozycyjne - Nowa Demokracja, PASOK i To Potami. Pozycja premiera ulegnie jednak wtedy poważnemu osłabieniu, ponieważ liczba posłów Syrizy w 300-osobowym parlamencie zmniejszy się ze 149 do 117. Na dodatek liczba rebeliantów w Syrizie może jeszcze wzrosnąć, bo Generalny Sekretariat, czyli instytucja, której zadaniem jest ustalanie politycznej linii ugrupowania, także wypowiedział się przeciwko porozumieniu, jednocześnie wydając opinię, że partia nie powinna karać zbuntowanych posłów. - W takiej sytuacji wszystko jest możliwe. Deputowani Syrizy pochodzą z różnych frakcji i nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak zagłosują. Nie wydaje mi się, aby rząd podał się w tym tygodniu do dymisji, ale nikt nie wie, co stanie się później. Dużo zależy od tego, jak wielka będzie liczba dysydentów – mówi Spurdalakis. W regulaminie Syrizy jest klauzula mówiąca, że posłowie niezgadzający się z linią partii powinni zrezygnować ze stanowisk i oddać swoje głosy w parlamencie do dyspozycji ugrupowania, co pozwoliłoby Syrizie zachować parlamentarną większość. Jednak wtorkowa decyzja Sekretariatu oznacza, że jest to mało prawdopodobne - tym bardziej, że według wiceprzewodniczącego parlamentu Aleksisa Mitropulosa frakcja buntowników jest bardzo silna, bo należą do niej ludzie, którzy Syrizę współtworzyli. Dlatego też nie będzie łatwo zmusić ich do rezygnacji.
Przyspieszone wybory parlamentarne?
Znany komentator polityczny gazety "Kathimerini" Kostas Jordanidis także powiedział PAP, że sytuacja w Syrizie jest w tej chwili trudna do przewidzenia i Cipras będzie miał wielkie trudności z przekonaniem swoich deputowanych do poparcia porozumienia. Komentator uważa jednak, że w Grecji istnieje obecnie jeden polityk, który byłby w stanie z takiej sytuacji wyjść obronną ręką, i jest nim właśnie Cipras. - To zręczny polityk, obdarzony olbrzymią intuicją, jeśli chodzi o wyczucie czasu politycznego, nawet jeśli jego gry odbywają się kosztem kraju - powiedział Jordanidis. - Zresztą to właśnie problem Ciprasa – brak wyczucia czasu rzeczywistego, przez co źle ocenił sytuację, jeśli chodzi o gospodarkę. Ale nawet w tym aspekcie genialnie udało mu się zrzucić na Niemców winę za zamknięte banki i kontrolę przepływu kapitału. Przywódcy eurogrupy mają z nim problem, bo jest nieprzewidywalny - dodał. Według Jordanidisa pomimo trudności, jakie go czekają wewnątrz Syrizy, Cipras utrzyma się u władzy przynajmniej do września, bo do tego czasu (gdy wszystkie ustawy wymagane przez euroland zostaną zatwierdzone przez parlament) partie opozycyjne zobowiązały się go popierać. Ten "czas ochronny" będzie mu dany także dlatego, że nikt nie chce, by jego rząd upadł podczas wprowadzania w życie tak niepopularnych reform. Jordanidis uważa zresztą, że niektóre z nich mają szansę wejść w życie tylko pod rządami Syrizy, ponieważ dotyczą grup społecznych chronionych przez tradycyjne partie Grecji (chodzi np. o usprawnienie sposobu, w jaki płacą VAT sklepikarze). Kiedy jednak "okres ochronny" się skończy, a rząd Ciprasa faktycznie będzie w parlamencie w mniejszości, szybko może dojść do nowych wyborów. - Problem w tym, że nie za bardzo widzę, kto mógłby je wygrać oprócz Ciprasa – mówi Jordanidis. - W Grecji nie ma w tej chwili żadnego polityka, który mógłby ścigać się z nim na popularność, tym bardziej, że dwie tradycyjne partie greckie, konserwatywna Nowa Demokracja i socjalistyczny PASOK, ostatnio tak bardzo straciły na popularności, że odbudowa (notowań) może im zająć lata". Dziennikarz przewiduje też, że z dużym prawdopodobieństwem po wyborach w parlamencie greckim pojawi się nowy gracz, czyli rosnąca w tej chwili (na skutek zgody Ciprasa na warunki wierzycieli) antyeuropejska Antarsya (Front Antykapitalistycznej Lewicy). Obawia się, że po drugiej stronie politycznego spectrum do głosu dojdzie znowu skrajnie nacjonalistyczna Złota Jutrzenka. Według ogłoszonych we wtorek w tygodniku "To Vima" wyników sondażu instytutu Kapa Research, 68 proc. Greków uważa, że gdyby zaszła zmiana w koalicji rządowej, premierem w dalszym ciągu powinien być Cipras. Ok. 70 proc. jest za zgodą parlamentu na żądany przez zagranicznych kredytodawców program oszczędności i reform, a 48,7 proc. jest zdania, że winą za wprowadzenie nowego rygorystycznego programu oszczędności powinno obarczyć się partnerów ze strefy euro. W sondażu udział wzięło 762 osób w całej Grecji.
Agreekment
Na przyjęcie pierwszej części wymaganych przez kredytodawców reform Ateny mają czas do 15 lipca. To ustawy w sprawie racjonalizacji systemu podatku VAT i rozszerzenia bazy podatkowej, zmian w systemie emerytalnym, niezależności urzędu statystycznego ELSTAT oraz wprowadzenia automatycznego hamulca wydatków w przypadku niedotrzymania celów pierwotnej nadwyżki budżetowej. Do 22 lipca Grecja ma przyjąć kodeks postępowania cywilnego, który ma przyspieszyć procesy i ograniczyć ich koszty, a także przepisy wdrażające dyrektywę o restrukturyzacji i likwidacji banków. Reformy te są warunkiem otrzymania przez Grecję trzyletniego wsparcia finansowego, które ma wynieść 82-86 mld euro. Ustalenia te zapadły w poniedziałek na szczycie przywódców państw strefy euro w Brukseli.
Autor: mb / Źródło: PAP