- To zaledwie pierwszy krok (…) Celem jest przywrócenie wolności i autonomii jednostkom oraz rozpoczęcie demontażu olbrzymiej ilości przepisów, które utrudniały, spowalniały i zatrzymywały wzrost gospodarczy – powiedział znany z ultraliberalnych poglądów gospodarczych prezydent, który sam siebie określał jako anarchokapitalista.
W dekrecie ogłoszono gospodarczy stan wyjątkowy
Wśród ponad 300 kroków zawartych w dekrecie z mocą ustawy są między innymi zmiany lub uchylenie przepisów dotyczących ceł, gastronomii, pracy, regulacji cen, ziemi, wynajmu nieruchomości, sektora turystycznego, satelitarnych usług internetowych, a także przygotowanie gruntu pod prywatyzację państwowych spółek.
"By wprowadzić wszystkie te zmiany, w dekrecie ogłoszono "gospodarczy stan wyjątkowy" na okres dwóch lat, co pozwala prezydentowi na zmianę licznych ustaw przy pomocy dekretów" – podkreśla argentyński dziennik "La Nacion". - Argentyńczycy, dziś jest historyczny dzień dla naszego kraju po dekadach niepowodzeń, zubożenia i anomalii. W związku z tym potrzeba zmiany kursu, która rozpoczyna się dzisiaj – powiedział Milei, obiecując przy tym, że Argentyna znów będzie "światową potęgą".
Marsze w Buenos Aires. "Nie pozwolimy, żeby zagłodzili naród"
Tymczasem, jak informują media, tysiące ludzi wyszły w środę na ulice Buenos Aires w zorganizowanym przez środowiska lewicowe pierwszym dużym marszu przeciwko polityce Mileia, który objął urząd 10 grudnia. "Nie pozwolimy, żeby zagłodzili naród" – mówił podczas manifestacji cytowany przez dziennik "Clarin" przedstawiciel związku zawodowego ATE Daniel Catalano.
Przeciwko ogłoszonemu w środę dekretowi protestowano także w mieście La Plata, stolicy prowincji Buenos Aires – przekazał "La Nacion".
W kampanii wyborczej Milei zapowiadał "ścięcie piłą łańcuchową" wydatków publicznych i walkę z ponad 150-procentową inflacją. Prezydent wprowadza w życie radykalny program zaciskania pasa, przyznając, że społeczeństwo boleśnie go odczuje w krótkim terminie, i zapewniając, że jest on konieczny, by uniknąć całkowitego krachu. W pierwszym tygodniu po zaprzysiężeniu pozwolił na spadek oficjalnego kursu peso względem dolara o ponad 50 proc., co wywołało nagłe wzrosty cen w sklepach i na stacjach benzynowych.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy, któremu Argentyna jest winna 44 miliardy dolarów, nazwał te środki "odważnymi" i stwierdził, że pomogą stworzyć warunki dla wzrostu sektora prywatnego.
Czytaj też: Argentyna w obliczu zmiany władzy. Gigantyczna inflacja wyzwaniem dla nowego prezydenta
Autorka/Autor: jr/ams
Źródło: PAP