W niedzielę 10 grudnia w Argentynie dojdzie do zaprzysiężenia nowego prezydenta - Javiera Mileia. Czeka go trudne wyzwanie, bo kraj jest pogrążony w głębokim kryzysie, zarówno gospodarczym jak i społecznym. Za sytuację w państwie przepraszał w sobotę ustępujący prezydent Alberto Fernandez, który w pożegnalnym wideo wyrażał "głęboki ból z powodu sytuacji, tych rodaków którzy nadal żyją w najgłębszym ubóstwie i których losu nie zdołałem polepszyć".
W sobotę, w przeddzień inauguracji nowego prezydenta Argentyny "konsekwentnego libertarianina" Javiera Mileia, ustępujący szef państwa pogrążonego w głębokim kryzysie gospodarczym i społecznym, peronista Alberto Fernandez, opublikował na video pożegnalne wystąpienie.
- Wyrażam głęboki ból z powodu sytuacji tych rodaków, którzy nadal żyją w najgłębszym ubóstwie i których losu nie zdołałem polepszyć - powiedział w pożegnaniu skierowanym do rodaków.
64-letni lewicowy polityk Alberto Fernandez,w nagraniu przypomina, że jego rząd odnosił również pewne sukcesy w polityce społecznej. Jednym z nielicznych było zredukowanie bezrobocia do 6,2 proc.
Alberto Fernandez zrezygnował z ubiegania się o reelekcję wobec głębokiego kryzysu w jakim znalazła się za jego prezydentury Argentyna. Kraj przeżywa 142-procentową inflację w stosunku rocznym, prognozy na najbliższy rok są jeszcze – i to znacznie – gorsze, a czterech na każdych dziesięciu Argentyńczyków cierpi ubóstwo bądź nędzę.
Gigantyczna inflacja Argentyny wyzwaniem dla nowego prezydenta
Prezydent Javier Millei obejmuje przywództwo Argentyny z gospodarką w opłakanym stanie, zadłużoną w Międzynarodowym Funduszu Walutowym na 44 miliardy dolarów. Jego partia Libertad Avanza jest dopiero trzecią siłą polityczną w Kongresie, co znacznie utrudni mu prowadzenie skutecznej polityki.
Podczas gdy kurs oficjalny amerykańskiej waluty wynosi 380 peso, kurs dolara na wolnym rynku kształtuje się w okolicach 950 peso, a przed kilku tygodniami wzrósł pod wpływem zawirowań rynkowych do 1 100 peso.
"Milei odniósł sukces wyborczy jako polityk, który obiecał pokonać argentyńską inflację, najwyższą w tej części świata i podnieść poziom dochodów obywateli. Aby to osiągnąć, musi przede wszystkim zapanować nad dwucyfrową, w stosunku miesięcznym, inflacją" – pisze w piątkowym numerze "El Cronista", wpływowy portal argentyński.
W październiku roczna inflacja wyniosła w Argentynie 142,7 proc., a liczona od stycznia tego roku – 120 proc. Według prognoz argentyńskich banków, na koniec roku osiągnie ona 200 procent, a prognozy Moody’s zapowiadają, że w 2024 roku może wynieść w Argentynie nawet 350 proc.
Sam Milei realistycznie prognozuje, że dwa pierwsze lata jego prezydentury upłyną pod znakiem "superinflacji".
Sztucznie tłumione ceny zaowocują "eksplozją inflacji"
W przededniu objęcia przez niego stanowiska prezydenta realizowany jest jeszcze w Argentynie program ustępującego peronistowskiego rządu pod nazwą "słuszne ceny", polegający na sztucznym tłumieniu inflacji przez państwo: "El Cronista" określa go mianem "tłumionej inflacji, która w najbliższym czasie eksploduje".
Benzyna i gaz sprzedawane są wciąż po cenach o 10 proc. niższych, aniżeli rynkowe, które – jak przewiduje "El Cronista" – "wkrótce eksplodują".
Podobnie – według dziennika – jest z niektórymi podatkami i cenami: za elektryczność jeszcze do października Argentyńczycy płacili ze zniżką co najmniej 67 proc. Dzięki takim operacjom wiele cen udawało się "zdusić" - według stanu z początków listopada - przeciętnie o 43 proc.
Po objęciu stanowiska prezydenta przez Javiera Mileia – według komentarzy większości argentyńskich mediów – powodzenie jego rządu w ogromnej mierze będzie zależało od wyników negocjacji z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie spłaty argentyńskiego zadłużenia.
Dane MFW pokazują, że dotacje finansowe argentyńskiego rządu częściowo odpowiadają za wzrost długu publicznego, który w drugim kwartale przekroczył 400 miliardów dolarów i osiągnął historyczne maksimum.
Źródło: PAP