Rolnicy będą mogli zatrudniać pracowników sezonowych do pomocy przy zbiorach na podstawie nowego typu umowy. Będą musieli jednak opłacić składki na ubezpieczenie swoich pomocników. Nowe przepisy zaczną obowiązywać już za kilka dni i mają na celu ucywilizować prace sezonowe w rolnictwie. Eksperci zmiany przyjęli z mieszanymi uczuciami.
Prezydent Andrzej Duda w środę podpisał nowelizację ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników. Nowe przepisy dotyczą pracowników zatrudnianych sezonowo do pomocy przy zbiorach. Ustawa, która wejdzie w życie w przyszłym tygodniu wprowadza nowy rodzaj umowy cywilnoprawnej - umowę o pomocy przy zbiorach - na podstawie której rolnicy będą mogli zatrudniać pomocników.
Nowe prawo, które zacznie obowiązywać w połowie przyszłego tygodnia w założeniach miało wyeliminować liczne patologie w pracy sezonowej. Chodzi o masowe "zatrudnianie na czarno" lub w najlepszym przypadku na umowie o dzieło, co powodowało, że pracownicy nie byli ubezpieczeni a więc nie mogli liczyć na odszkodowanie w razie wypadku czy skorzystać ze świadczeń medycznych. Teraz ma to się zmienić - pracownicy sezonowi zatrudnieni na podstawie nowej umowy będą objęci ubezpieczeniem wypadkowym, chorobowym i macierzyńskim.
Patologie pozostaną?
Te nieprawidłowości prawdopodobnie zostaną więc wyeliminowane. Problem w tym, że nowe prawo legalizuje pozostałe i tworzy nowe patologie. Nie dość, że umowa z pomocnikiem rolnika, która ma służyć pomocy przy zbiorach może być podpisana na 180 dni, czyli nawet na pół roku, to zatrudnione na jej podstawie osoby stracą wiele przysługujących im praw.
Po pierwsze, osoba wykonująca pracę pomocnika przy zbiorach nie będzie miała unormowanego czasu pracy, czyli prawa do wypoczynku. Oznacza to, że jeśli pracodawca zechce, to będzie mógł zapisać w umowie, że zmiana trwa np. 16 godzin.
Po drugie, nie obejmie ich też minimalna stawka za godzinę pracy, która obowiązuje np. na umowie-zleceniu. Oznacza to, że pomocnikowi rolnika będzie można całkowicie legalnie płacić mniej niż wynosi minimalna stawka godzinowa (obecnie 13,7 złotych brutto za godzinę).
Piotr Szumlewicz, ekspert i doradca OPZZ oraz przewodniczący Rady OPZZ województwa mazowieckiego uważa, że dobrze się stało, że pracownicy sezonowi będą objęci ubezpieczeniem wypadkowym, chorobowym i macierzyńskim, bo niewątpliwie jest to krok ku ucywilizowaniu pracy sezonowej.
- Z drugiej strony jednak, brak norm dotyczących czasu pracy czy minimalnych standardów płacowych oznacza legalizację brutalnego wyzysku, który stanie się smutną codziennością. Pracodawca będzie bowiem mógł legalnie płacić pracowników 1 zł za godzinę. Niskie stawki nie będą nadużyciem, lecz staną się prawem wynikającym z ustawy. Pod tym względem to podporządkowanie prawa interesom najbardziej nieuczciwych pracodawców – twierdzi Piotr Szumlewicz i dodaje, że ustawa jest zmarnowaną szansą.
- Dla wszystkich było oczywiste, że trzeba w większym stopniu uregulować pracę sezonową. Niestety ustawa podpisana przez prezydenta sankcjonuje istniejące patologie i może wiązać się z zaniżeniem standardów pracy i płacy. Ograniczenie pracy na czarno po to, aby usankcjonować głodowe stawki godzinowe to zły pomysł. Pod tym względem ustawa jest dla pracowników niekorzystna. Wydaje się, że ustawodawca chciał usankcjonować niskie place dla rosnącej liczby pracowników ukraińskich pracujących sezonowo. W praktyce, brak minimalnego wynagrodzenia będzie ciosem w cały rynek pracy – dodaje.
Zyska agrobiznes
Również Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP twierdzi, że osoby wykonujące prace sezonowe w rolnictwie mogą przyjąć nowe prawo z mieszanymi uczuciami. Jego zdaniem wprowadzane zmiany ucieszą za to właścicieli gospodarstw rolnych, które dostaną tańszą siłę roboczą.
- Wprowadzane nowe rozwiązania nie są krokiem we właściwym kierunku. Dlaczego jedna gałąź gospodarki ma funkcjonować w oparciu o zupełnie inne reguły gry niż cała reszta? Jeśli rząd doszedł do wniosku, że przeszarżował z podwyżkami płacy minimalnej, niech zmieni zasady jej ustalania dla wszystkich pracowników zamiast tworzyć możliwość wyłączenia części zatrudnionych tylną furtką z podlegania tym regulacjom – twierdzi Łukasz Kozłowski i dodaje, że wprowadzanie różnego rodzaju wyłomów w systemie tworzy pokusę nadużyć. - Nie można wykluczyć, że ta nowo wprowadzona wyjątkowo tania forma zatrudnienia będzie w przyszłości nadużywana do zlecania prac wykraczających poza wyłącznie pomoc w zbiorach – dodaje.
Wbrew konstytucji?
Piotr Szumlewicz zwraca również uwagę na to, że osoby zatrudnione w ramach nowej umowy zostaną całkowicie pozbawione ochrony zdrowia i życia, bo nie obejmą ich przepisy BHP.
- Ustawa daje pracownikowi ubezpieczenie chorobowe i wypadkowe, ale nie wprowadza przepisów, które chroniłyby pracowników przed wypadkami. Praca bez limitów czasowych i szkoleń BHP grozi dużą liczbą wypadków i uszczerbkiem na zdrowiu pracowników – mówi Szumlewicz i przypomina, że w 2017 roku w naszym kraju radykalnie (o 12 proc.) wzrosła liczba wypadków śmiertelnych w miejscy pracy. – Dobrze, że nowy model pracy sezonowej zakłada ubezpieczenie wypadkowe, ale nie ma instrumentów, dzięki którym wzrosło bezpieczeństwo pracy – dodaje.
Ten zapis nowych przepisów budzi też inne wątpliwości. Jeszcze na etapie prac nad projektem ustawy zgłaszała je dr Barbara Krzyśków z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy (CIOP), czyli państwowej instytucji odpowiedzialnej m.in. za badania w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, która oceniła, że nowe przepisy mogą być sprzeczne z 66. artykułem polskiej konstytucji. Mówi on, że "każdy ma prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy".
Tymczasem osoby zatrudnione jako pomocnicy rolnika takiego prawa mieć nie będą.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl