Uruchomienie procedury nadmiernego deficytu wobec Polski oznacza, że nie ma miejsca na duże nowe wydatki, jak np. podniesienie kwoty wolnej - oceniają ekonomiści ING. Większość analityków uważa, że procedura nie będzie się jednak wiązała z koniecznością szybkiego i głębokiego skorygowania wydatków. Z kolei Sławomir Dudek stwierdził we wpisie na X "ta procedura to ocena 'osiągnięć' rządu premiera Mateusza Morawieckiego".
W środę Komisja Europejska oceniła, że uzasadnione jest otwarcie procedury nadmiernego deficytu w przypadku siedmiu państw, w tym Polski. KE zamierza zaproponować Radzie UE jej otwarcie w lipcu.
Większość państw UE będzie objęte procedurą nadmiernego deficytu
- Warto podkreślić, że w naszej historii w UE generalnie bardziej byliśmy w tej procedurze, niż nie byliśmy. To procedura, która jest nam bardzo dobrze znana, i która - po ostatnich reformach - stała się dużo łagodniejsza. W obliczu tego, że większość państw UE będzie objęte tą procedurą, i przekroczenia progu 3 proc. deficytu są bardzo duże, to w starym ujęciu zamroziłoby to nam to całą, europejską gospodarkę. Warunki zostały tu znacząco złagodzone. Między innymi - mamy co najmniej cztery lata na proces dostawania, co może być wydłużane do siedmiu lat - powiedziała podczas śniadania prasowego kierowniczka zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska.
- Roboczo przyjmujemy, że wymusi to dostosowania fiskalne rzędu ok. 0,5 proc. PKB rocznie, natomiast wiadomo, że rząd ma tutaj bardzo duże pole negocjacyjne. Nakłady na transformację, różnego rodzaju reformy, kontekst geopolityczny i nakłady na zbrojenia mogą być traktowane jako pewnego rodzaju skuteczna wymówka, która może nam wymiernie spowolnić tempo obniżania deficytu w sektorze finansów. To nie będzie tak, że nałożenie procedury na Polskę będzie bolesne, wymusi bardzo mocną konsolidację, podwyżki podatków czy obniżki wydatków. Historycznie, proces konsolidacji i wychodzenia z procedury przebiegał głównie po stronie wydatkowej - dodała.
W kwartalnym raporcie opublikowanym w środę ekonomiści PKO BP wskazali, że dostosowania fiskalne rzędu ok. 0,5 proc. PKB rocznie nie powinno być dotkliwe dla polskiej gospodarki.
"Cena 'osiągnięć' rządu premiera Mateusza Morawieckiego"
Do informacji odniósł się we wpisie na portalu X (dawniej Twitter) Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych. Wskazał w nim, że instytut "wielokrotnie ostrzegał, że w 2024 mamy pewną procedurę nadmiernego deficytu".
Dudek stwierdził we wpisie, że "ta procedura to ocena 'osiągnięć' rządu premiera Mateusza Morawieckiego. Ona dotyczy roku 2023 i budżetu przygotowanego przez poprzedni rząd na 2024. Obecny rząd nie był w stanie napisać budżetu na nowo".
"Przypomnę, że w ciągu 20 lat członkostwa w UE, 16 lat byliśmy objęci procedurą EDP. Historia zatoczyła koło, w 2009 na skutek obniżki składki i podatków przez rząd J. Kaczyńskiego (reforma Z. Gilowskiej) i na skutek globalnego kryzysu finansowego rząd PO/PSL mierzył się przez dwie kadencje z procedurą EDP. Minister Szczurek wyprowadził PL z EDP w 2015" - wskazał Dudek.
Dalej we wpisie ekonomista zauważa, że "Zjednoczona Prawica dzięki temu rządziła dwie kadencje bez nadzoru Komisji Europejskiej, bez EDP. Warto aby o tym pamiętać porównując te okresy. Jednak na skutek rozrzutnej polityki budżetowej, na skutek wzrostu luki VAT-owskiej w końcówce rządu Mateusza Morawieckiego o ponad 40 mld zł, rząd Zjednoczonej Prawicy doprowadził finanse ponownie do procedury nadmiernego deficytu".
Przeczytaj również: Bruksela rozpoczyna unijną procedurę wobec Polski
EDP - komentarze analityków
Narodowy Bank Polski podkreśla, że uruchomienie procedury nadmiernego deficytu wobec naszego kraju będzie wiązało się z koniecznością ograniczenia nowych wydatków, jak na przykład podniesienia kwoty wolnej.
"Nałożenie EDP oznacza, że nie ma miejsca na duże nowe wydatki, jak np. podniesienie kwoty wolnej. Naszym zdaniem to bardzo dobrze, bo dzisiaj i tak potrzeby pożyczkowe budżetu są rekordowo wysokie. Są one finansowane głównie przez sektor bankowy z krajowych oszczędności. Czas przekierować te oszczędności na finansowanie kredytu przedsiębiorstw i inwestycji firm, bo mają one duże zaległości po latach niskich nakładów" - napisali w komentarzu ekonomiści.
Ekonomiści dodają jednak, że EDP nie wymusi szybkiego czy głębokiego korygowania wydatków.
"W Wieloletnim Planie Finansowym polski rząd planuje roczne dostosowanie nierównowagi w skali 0,5 proc. PKB rocznie, KE może zarekomendować więcej. Polska postuluje jednak wyłączenie wydatków na obronność i przyjęcie uchodźców. Duże koszty związane z wojną w Ukrainie (wydatki obronne i na przyjęcie uchodźców) mogą przełożyć się na wydłużenie okresu na korektę nadmiernego deficytu, ale wyzwaniem jest utrzymanie długu poniżej 60 proc. PKB" - wyjaśniają.
"Nałożenie EDP oznacza, że nie ma miejsca na duże nowe wydatki, jak np. podniesienie kwoty wolnej. Naszym zdaniem to bardzo dobrze, bo dzisiaj i tak potrzeby pożyczkowe budżetu są rekordowo wysokie. Są one finansowane głównie przez sektor bankowy z krajowych oszczędności. Czas przekierować te oszczędności na finansowanie kredytu przedsiębiorstw i inwestycji firm, bo mają one duże zaległości po latach niskich nakładów" - napisali w komentarzu ekonomiści ING.
Jak wskazują ekonomiści, EDP nie będzie się jednak wiązała z koniecznością szybkiego i głębokiego skorygowania wydatków.
"Nowe reguły fiskalne UE są elastyczne, a EDP ma objąć także 6 innych krajów UE, które mają wysokie deficyty po pandemii. Po globalnym kryzysie finansowym oraz kryzysie greckim tempo dostosowania fiskalnego było wysokie, co utrudniło ożywienie w Eurolandzie i w jakimś stopniu przyczyniło się do deflacji. Tym razem KE chce wolniej dostosowywać nierównowagę budżetową" - napisali ekonomiści.
"W Wieloletnim Planie Finansowym polski rząd planuje roczne dostosowanie nierównowagi w skali 0,5 proc. PKB rocznie, KE może zarekomendować więcej. Polska postuluje jednak wyłączenie wydatków na obronność i przyjęcie uchodźców. Duże koszty związane z wojną w Ukrainie (wydatki obronne i na przyjęcie uchodźców) mogą przełożyć się na wydłużenie okresu na korektę nadmiernego deficytu, ale wyzwaniem jest utrzymanie długu poniżej 60 proc. PKB" - dodali.
Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Lewiatana podkreśla, że decyzja Komisji Europejskiej nie jest niespodzianką. - Już na etapie projektu ustawy budżetowej na 2024 r. przestrzegaliśmy, że widzimy poważne zagrożenie związane z rosnącym deficytem. To zagrożenie też widział obecny rząd, dlatego w Wieloletnim Planie Finansowym już zostały zawarte plany redukcji deficytu. W perspektywie jednak 2025 roku to zaledwie zejście do 4,1% PKB - przypomina.
- Krok KE jest zaledwie pierwszym etapem w procedurze nadmiernego deficytu. Cała procedura może być długotrwała, a patrząc na prognozowane nasze zadłużenie, rząd będzie musiał przedstawić cięcia budżetowe - ocenił. Jak dodał, "z punktu widzenia rządzących będzie to poważny problem wizerunkowy, bo o ile unijne procedury nie robią specjalnego wrażenia na obywatelach, to odczuwalne obniżenie wydatków państwa np. na cele socjalne może przynieść poważną redukcję poparcia społecznego"
Procedura nadmiernego deficytu wobec Polski
Komisja Europejska poinformowała w środę, że w ocenie KE uzasadnione jest otwarcie procedury nadmiernego deficytu m.in. wobec Polski i, że zamierza zaproponować Radzie UE jej otwarcie w lipcu. "W świetle oceny zawartej w raporcie otwarcie procedury nadmiernego deficytu (EDP) jest uzasadnione w przypadku siedmiu państw członkowskich: Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty, Polski i Słowacji" - napisano w informacji prasowej KE. Zaznaczono, że raport ten jest dopiero pierwszym krokiem w procesie otwierania procedury nadmiernego deficytu. Po rozpatrzeniu opinii Komitetu Ekonomiczno-Finansowego, KE zamierza zarekomendować Radzie UE otwarcie EDP w lipcu na podstawie kryterium deficytu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock