Rozpoczął się luty - ostatni miesiąc, w którym Grecja otrzymuje pomoc finansową od Unii Europejskiej. W ubiegłym tygodniu stwierdzenie nowego greckiego ministra finansów o tym, że Grecja nie chce przedłużenia programu pomocy wprawiło świat finansów w Europie w konsternację. Nagle okazało się, że droga do wyjścia Grecji ze strefy euro może okazać się bardzo krótka.
Scenariusz skrajny wygląda tak: zgodnie ze słowami ministra Janisa Warufakisa 28 lutego wygasa program pomocowy dla Grecji. To oznacza, że Europejski Bank Centralny musi wstrzymać pożyczki dla greckich banków. Musi to zrobić, ponieważ udzielał ich pod zastaw greckich obligacji o bardzo niskim ratingu. ECB nie może brać w zastaw papierów o tak niskiej jakości, a greckie banki nie mają nic innego, co mogłyby dać w zastaw. Dlaczego więc ECB do tej pory pożyczał pieniądze greckim bankom? Ponieważ istniał program pomocowy. Złagodzenie kryteriów tego, co może być dla ECB zastawem, a co nie może, było elementem tego programu.
Grecja bez źródła?
Pożyczki ECB są krótkoterminowe, więc bez ich rolowania bardzo szybko wygasają i greckie banki pozostają odcięte od źródła we Frankfurcie. Co dalej? Bez pieniędzy z Frankfurtu greckie banki się nie bilansują, ponieważ z jednej strony są pełne tracących na wartości greckich obligacji i złych kredytów udzielonych firmom i gospodarstwom domowym, którym „program pomocowy” przetrącił kręgosłup, a z drugiej strony jest w nich coraz mniej depozytów, bo ludzie bojąc się nadchodzącej katastrofy, od dwóch miesięcy wyciągają z nich średnio miliard euro tygodniowo.
Jest jeszcze możliwość zaciągania ratunkowych pożyczek w lokalnym banku centralnym - Bank of Greece. Ale Grecja, jako członek unii monetarnej musi mieć na to zgodę Rady Gubernatorów Europejskiego Banku Centralnego. Jeśli ECB się zgodzi, to strefa euro trwa, a Syriza może wprowadzać swoje reformy już bez „trojki”nad głową.
Będzie paraliż?
A jeśli ECB się nie zgodzi, to wtedy Grecja ma do wyboru: albo pozwolić swoim bankom upaść i doprowadzić do totalnego paraliżu greckiej gospodarki, z którego nikt nie zna drogi wyjścia, albo zasypać dziurę w bankach swoim pieniądzem.
W Atenach nie można dodrukować euro, bo na to monopol ma ECB we Frankfurcie, ale można wydrukować coś innego, na przykład drachmę, albo może coś z mniej historyczną nazwą.
Syriza nie chce wychodzić ze strefy euro, zamiast więc przejść całkowicie na nową walutę zapewne spróbowałaby żyć z dwoma walutami jednocześnie.
Wszystkie transakcje i rozliczenia narodowe byłyby wykonywane euro, a na rynku wewnętrznym rząd promowałby nowy pieniądz, który zapewne natychmiast by się istotnie zdewaluował w stosunku do euro. Jego emisji zapewne towarzyszyłaby obietnica wymiany na euro w stosunku 1:1 za jakiś czas. Depozyty w bankach zapewne pozostałyby w euro, żeby zahamować ich odpływ.
Koniec strefy euro?
Co dalej nie sposób przewidzieć na 100 procent, ale z pewnością byłby to koniec strefy euro jaką znamy, nawet gdyby Grecja oficjalnie jej nie opuściła. Wszyscy zobaczyliby, że zapewnienia ECB o nieodwracalności euro są nic nie warte. A skoro euro nie jest nieodwracalne, to istnieje jednak ryzyko, że kiedyś zniknie, a skoro tak, to trzeba to ryzyko wycenić odpowiednio obniżając wartość wszystkich aktywów w euro.
Proces uwzględniania na rynkach ryzyka rozpadu strefy euro mógłby stanowić dla całej strefy poważną i zaskakującą katastrofę. ECB nie mógłby jej już powstrzymać tak łatwo, jak w roku 2012, bo zmuszając Grecję do przejścia na własną walutę straciłby własną wiarygodność. Mario Draghi, który od trzech lat robi wszystko, aby wszyscy wierzyli w to, że euro jest nieodwracalne doskonale o tym wie.
Kto wygra?
Moim zdaniem Cipras i Varufakis też to wiedzą i to pozwala im grać ostro. Równie ostre riposty ze strony polityków niemieckich mają dla nich mniejsze znaczenie, bo wiedzą, że decyzję ostateczną i tak na końcu podejmie Europejski Bank Centralny, który będzie miał do wyboru – albo spuścić z tonu i dalej utrzymywać swoje linie ratunkowe dla greckich banków, albo zniszczyć swoją kilkuletnią pracę i pokazać światu, że euro jest odwracalne. Obstawiam, że wybiorą wariant pierwszy i Grecja nie wyjdzie ze strefy euro. W ECB nie znajdą się odważni, którzy pod decyzją dającą taki efekt złożą swoje podpisy. Przeszliby do historii w niesławie. Idea strefy euro jest dla nich warta więcej niż sytuacji w Grecji.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock