Skoro budżet pomieścił tyle wydatków, a dochody zmieniają się wolniej, to jest deficyt. Ogromny - napisał w komentarzu do projektu ustawy budżetowej na 2025 rok Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. - Podczas konferencji prasowej zarówno premier Donald Tusk, jak i minister finansów Andrzej Domański pokazywali głównie, na co rząd będzie wydawał pieniądze, a nie na czym będzie oszczędzał - zauważył ekonomista Banku Pekao Sebastian Roy.
Rząd przyjął projekt budżetu państwa na rok 2025. Dochody państwa mają wynieść 632,6 mld zł, limit wydatków został ustalony na 921,6 mld zł, a deficyt budżetu ma nie przekroczyć 289 mld zł – przekazało w środę Ministerstwo Finansów w komunikacie.
- Ten deficyt należy jednak sprowadzić do warunków porównywalnych i pamiętać, iż w tym deficycie znajduje się spłata zobowiązań PFR-u (Polski Fundusz Rozwoju) na 34,7 miliarda złotych, spłata funduszu przeciwdziałania COVID-19 na kwotę 28,5 miliarda złotych - wyjaśniał w środę minister finansów Andrzej Domański.
Czytaj także: Rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na 2025 rok>>>
Wydatki militarne, "szereg" wydatków socjalnych
Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, napisał na portalu X (dawniej Twitter), że "wreszcie budżet dobrze obrazuje sytuację finansów państwa". "Wydatki militarne, zdrowotne, programy rządowe związane z osłonami, świadczeniami, inwestycjami - to jest objęte budżetem, a nie przeniesione do PFR (Polski Fundusz Rozwoju - red.) czy funduszy w BGK (Bank Gospodarstwa Krajowego - red.). Budżet spłaci też część starych długów sektora" - zauważył.
Ekonomista wskazał, że w budżecie "znalazło się miejsce na konieczne ogromne wydatki militarne (187 mld zł, 4,7 proc. PKB), bezprecedensowy wzrost nakładów na służbę zdrowia o 30 mld zł do 220 mld zł, projekty inwestycyjne jak elektrownia atomowa, infrastruktura drogowa i kolejowa". Do tego znalazło się w nim miejsce na "szereg wydatków socjalnych i społecznych, w tym część w mojej opinii kontrowersyjną, rentę wdowią, która obejmie dopłaty do emerytur 4000, by wyniosły 5000 zł, podczas gdy 400 tys. Polaków pobiera emerytury groszowe".
Rekordowy deficyt
Sobolewski wskazuje, że "skoro budżet pomieścił tyle wydatków, a dochody zmieniają się wolniej, to jest deficyt. Ogromny. Deficyt budżetu to 289 mld zł. Deficyt sektora (5,5 proc. PKB) tym razem jest mniejszy: efekt m in. spłaty długów PFR i BGK czy zmiany w finansowaniu samorządów".
Ekonomista wskazał, że skala deficytu jest większa niż rząd zapowiadał jeszcze w kwietniu 2024 roku w "Wieloletnim Planie Finansowym Państwa". Wówczas zapowiadano, że deficyt wyniesie 4,4 proc. PKB.
"Mało tego, tak wielki deficyt sektora finansów publicznych opiera się na założonym supermocnym wzroście gospodarczym (3,9 proc.) i wysokiej inflacji (5 proc.). Gdyby przyjąć założenia wzrostu z WPFP widoczne na obrazku, to deficyt sektora wzrósłby do 6,5 proc. PKB" - zwrócił uwagę Sobolewski.
"Czy ambitne założenia dot. wzrostu się sprawdzą? Trzymam kciuki ale mam wątpliwości. Koniem pociągowym wzrostu mają być inwestycje. Ok, dostawy uzbrojenia zwiększą inwestycje, ale gdy idą z zagranicy to obniżają eksport netto z zerowym wpływem na wzrost PKB" - napisał dalej ekonomista. Wskazał także, że istnieje obawa o to, czy inwestycje przedsiębiorstw faktycznie wzrosną, na co była nadzieja w związku z odblokowaniem środków z UE.
"Problem w tym, że z biznesu słychać inne sygnały. Że nie ma naborów, a tam gdzie są, rozpatrzenie wniosków potrafi trwać ponad rok. Firmy zamiast ruszać z inwestycjami kalkulują, czy zdążą i czekają. Z czasem upływ czasu zmusza firmy do wycofania się z planów inwestycyjnych, bo sankcją za nie ukończenie jakiegokolwiek etapu inwestycji w terminie jest brak wypłaty lub obowiązek zwrotu unijnych środków. Oby to był głośny, ale marginalny problem" - zaznaczył Sobolewski.
To nie będzie "zaciskanie pasa"
Ekonomista Banku Pekao Sebastian Roy zwrócił uwagę, że planowany deficyt budżetowy na 2025 rok w wysokości 289 mld zł jest zgodny z oczekiwaniami rynkowymi, jeśli nie liczyć ponad 60 mld zł zobowiązań przeniesionych do budżetu z BGK i Polskiego Funduszu Rozwoju.
W jego opinii limit zaplanowanych wydatków (921,6 mld zł) świadczy o tym, że w przyszłym roku nie czeka nas zaciskanie pasa. - Widać, że pozycja fiskalna jest raczej luźna, że nie mamy do czynienia z gwałtownym ścinaniem deficytu - powiedział. Uznał, że świadczy o tym m.in. założony w budżecie 2025 wzrost potrzeb pożyczkowych państwa do poziomu ok. 366 mld zł, czyli o ponad 100 mld więcej niż w roku bieżącym.
- Podczas konferencji prasowej zarówno premier Donald Tusk jak i minister finansów Andrzej Domański pokazywali głównie na co rząd będzie wydawał pieniądze, a nie na czym będzie oszczędzał - wskazał. Ekspert zwrócił uwagę na znaczący, w porównaniu z rokiem 2024 wzrost wydatków na obronność do 4,7 proc. PKB. Przypomniał, że przy wszczynaniu procedury nadmiernego deficytu Komisja Europejska wskazywała jeszcze w czerwcu br., że Polska planuje przeznaczać na zbrojenia ponad 4 proc. PKB dopiero w 2027-2028 roku. - Świadczy to o tym, że budżet na 2025 rok faktycznie będzie budżetem siły - podsumował. Ekonomista Pekao wskazał również, że zaplanowane przekierowanie 24,8 mld zł z budżetu państwa do samorządów jest zgodne z polityką wsparcia inwestycji, o której informował minister Domański. Zdaniem eksperta, dostęp do tych środków poprawi zdolność kredytową JST i może pobudzić ich apetyt na inwestycje.
"Obronność staje się drugim covidem"
- Środowe informacje, że rząd zmienia założenia makroekonomiczne do ustawy budżetowej rodzą wątpliwość co do dochodów. Podwyższanie prognozy inflacji z 4,1 proc. na 5 proc. ma po prostu uzasadniać wyższe dochody z VAT - ocenił w komentarzu ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka.
Przypomniał, że tegoroczny budżet został odziedziczony po poprzednikach i uchwalony w praktycznie niezmienionym kształcie z powodu brak czasu. - Spodziewamy się jednak, że tegoroczny budżet będzie musiał być w pewnym stopniu znowelizowany. Nie dość, że budżet prawdopodobnie nie zostanie znowelizowany, to założenia nowego są dość mocno optymistyczne - dodał ekspert.
Ocenił również, że w projekcie budżetu na 2025 r. "obronność staje się drugim covidem". Jak stwierdził, co chwila dowiadujemy się o nowych zakupach sprzętu, "zamówieniach bez głębszej refleksji czy to są wydatki uzasadnione i konieczne". - Rząd PiS wykorzystywał pandemię do uzasadniania wydatków. Wydatków, które w czasach kryzysu ciężko było kwestionować. To samo zaczyna się dziać z obronnością, której wydatki rosną bardzo szybko i ciężko powiedzieć, że są to wydatki transparentne - stwierdził Zielonka.
Jego zdaniem jednak, minister finansów oraz cały rząd ma dużo poważniejszy problem - szczególnie w kontekście wyborów prezydenckich – tj. uruchomioną procedurę nadmiernego deficytu. Jak ocenił, KE rekomenduje zmniejszenie wydatków socjalnych, co stanowi "poniekąd cios w politykę rządu, która częściowo jest kontynuacją polityki PiS". Ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan dodał, że nadal nie jest znany czas, w jakim mamy dojść do granicy 3 proc. deficytu, a na tapet położone są dwa okresy - cztery lub siedem lat.
Zielonka ocenił również, że rząd ma obecnie coraz większe zapędy podatkowe. Chodzi tu m.in. o akcyzę na tytoń, podatek od nieruchomości i wzmożone kontrole skarbowe.
- Już dwa lata temu, postulowaliśmy konieczność zmian w ówczesnym programie 500 plus. Zmiany mające raz aktywizację zawodową kobiet, ale też dające dodatkowe wpływy do budżetu. Świadczenie powinno być uzależnione od tego czy rodzice dziecka są aktywni na rynku pracy przynajmniej w stopniu wynagrodzenia minimalnego. Jednocześnie z ograniczeniem kryterium dostępu od góry (duża część świadczenia jest pobierana przez osoby niepotrzebujące tego świadczenia) - poinformował.
Dodał, że napięta sytuacja budżetowa stawia pod dużym znakiem zapytania także możliwość realizacji obietnic wyborczych, nawet w perspektywie całej kadencji Sejmu.
"Niestety budżet na 2025 rok nie obejmuje wszystkich wydatków"
Zdaniem Sławomira Dudka, prezesa Instytutu Finansów Publicznych, "niestety budżet na 2025 rok nie obejmuje wszystkich wydatków".
"Proste zestawienie kilku liczb pozwala mi oszacować, że obecny rząd z rozmachem zamierza korzystać z 'równoległego budżetu' w BGK stworzonego przez poprzedników. To fatalna informacja dla wiarygodności finansów publicznych" - ocenił.
Dalej Dudek napisał, że "według cząstkowych danych pokazanych przez Ministerstwo Finansów widać, że różnica między prawdziwym długiem (wg UE) a tym według definicji krajowej rośnie do 11,9 proc. PKB w 2025. W 2023 wynosiła 10,6 proc." i wskazał, że "dług w funduszach poza budżetem (różnica ESA vs PDP) rośnie do 472 mld zł (mój szacunek, czekamy na dane MF) mimo, że MF chwali się, że spłaci 63 mld zł BGK i PFR. W 2023 to było 363 mld zł".
To oznaczałoby "przyrost w dwa lata o 109 mld zł, ale w tym okresie mamy spłatę PFR w 2024 na 16 mld zł i BGK/PFR w 2025. Czyli nowe zadłużenie w dwa lata 2024-2025 to może być 190 mld zł. Prawdziwy deficyt budżetu państwa to sporo ponad 300 mld zł. Deficyt może być zaniżony o kilkadziesiąt mld zł. Dramat!" - napisał Dudek.
"Wiadomo było, że dług publiczny będzie rósł"
W ustawie założono wzrost wydatków na obronność do 4,7 proc. planowanego w założeniach do budżetu PKB roku 2025. - Będzie to najprawdopodobniej najwyższy poziom wydatków w relacji do PKB w całym Sojuszu Północnoatlantyckim - ocenił ekonomista PKO BP Kamil Pastor. Dodał, że jest to kontynuacja wcześniejszych planów, o których informowały agencje rządowe. - W kolejnych latach możliwy jest nawet wyższy poziom wydatków na zbrojenia w relacji do PKB - stwierdził.
Jak wskazał, kolejnym istotnym wydatkiem są koszty związane z opieką zdrowotną i podwyżkami emerytur i płac w sektorze budżetowym. - Wydatki na opiekę zdrowotną mają wzrosnąć do 5,6 proc. PKB z 5,2 proc. w 2024 r., a nieco mniej istotne fiskalnie będą podwyżki emerytur i płac w sektorze budżetowym, przy czym nie znamy jeszcze o nich wszystkich szczegółów - powiedział.
Pastor przypomniał, że w projekcie ustawy założony jest - według niego - istotny wzrost długu publicznego do 59,8 proc. PKB na koniec 2025 r. Zauważył, że jest to ścieżka zadłużenia wyższa niż dotychczasowa prognoza i bardzo bliska 60 proc. PKB, istotnego poziomu z perspektywy unijnych reguł fiskalnych. - Warto jednak pamiętać, że jest to inna definicja długu niż ta, o której mowa w Konstytucji RP, według której uruchamiane są limity konstytucyjne - zaznaczył.
Wyjaśnił, że według definicji zapisanej w konstytucji, na koniec pierwszego kwartału 2024 r. zadłużenie wyniosło 41,1 proc. PKB, a w projekcie ustawy zapisano wzrost zadłużenia w takim ujęciu do 47,9 proc. PKB na koniec 2025, poniżej progu ostrożnościowego.
- Niemniej jednak ścieżka długu wskazuje na istotny wzrost - stwierdził. Dodał, że "najprawdopodobniej główną przyczyną takiej trajektorii są szybko rosnące wydatki zbrojeniowe". - Co do zasady nie jest to jednak zaskoczenie. Od decyzji o przyspieszonej modernizacji sił zbrojnych wiadomo było, że dług publiczny będzie rósł - zauważył.
Skomentował też deficyt sektora finansów publicznych, który w przyszłym roku ma "tylko nieznacznie ograniczyć się", czyli spaść do 5,5 proc. PKB wobec 5,7 proc. PKB w bieżącym roku (spadek o 0,2 proc. PKB). - W obu przypadkach są to istotnie wyższe wartości, niż można było dotychczas oczekiwać, w tym w szczególności są to istotnie wyższe wartości niż wynikające z procedury nadmiernego deficytu, która w teorii zakłada, że państwo powinno stopniowo redukować nadmierny deficyt. Może być to ważny punkt do dyskusji pomiędzy Ministerstwem Finansów a Komisją Europejską - ocenił.
Ekonomista wyjaśnił, że ze względu na obowiązujące od początku tego roku nowe reguły fiskalne w Unii Europejskiej, możliwe jest w ramach procedury nadmiernego deficytu redukowanie go za pomocą ścieżki cztero lub siedmioletniej. - Stwierdzenie, która ze ścieżek jest bardziej korzystna dla Polski jest trudne ze względu na skomplikowany charakter nowych numerycznych reguł fiskalnych UE - stwierdził.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak