Najbliższe półtora roku może być dla deweloperów trudne, przedsprzedaż może spaść o 50 procent - ocenił Dariusz Blocher, członek rady nadzorczej Budimeksu. Zdaniem Blochera cały rynek budowlany może się skurczyć o 40 procent w ciągu około dwóch lat, jeśli nie pojawią się nowe zamówienia.
- Te półtora roku, do końca 2023 roku, będą trudne dla deweloperów, (...) a jeśli na Ukrainie nie będzie trwałego pokoju, to sytuacja niepewności może trwać dłużej. (...) Sprzedaż będzie rosła, bo spółki księgują ją po podpisaniu aktu notarialnego. Przedsprzedaż może jednak w tym okresie półtora roku spaść o 50 procent - powiedział PAP Biznes Dariusz Blocher w kuluarach Forum Ekonomicznego w Karpaczu.
Budimex jest jedną z działających w Polsce firm budowlanych. Inne to m.in. Marvipol, Echo Investment, Dom Development, GTC czy Robyg.
Blocher: tempo przedsprzedaży jest trzykrotnie mniejsze
Blocher stwierdził, że spadek przedsprzedaży to nie jest tylko kwestia tego, że Polaków nie stać na mieszkania, a kredyty są drogie. - Drugi element to wysokie koszty budowy, więc deweloperzy zastanawiają się, czy budowa ma sens. Po trzecie, banki ziemi u deweloperów nie są tak duże, jak moglibyśmy oczekiwać, bo czas oczekiwania na pozwolenie się wydłużył. To wszystko spowodowało, że podaż (liczba - red.) mieszkań będzie spadać. Z moich rozmów z firmami deweloperskimi wynika, że w ostatnich dwóch-trzech miesiącach tempo przedsprzedaży jest trzykrotnie mniejsze niż było np. pod koniec ubiegłego roku - dodał Blocher.
W jego ocenie deweloperzy, którzy nie kupili gruntów na kredyt, mogą poczekać na ustabilizowanie się sytuacji.
- Jeśli deweloper rozpoczął bardzo dużo budów w tym samym czasie, to może się okazać, że nie będzie w stanie ich sfinansować pieniędzmi klienta. Będzie musiał wyłożyć własne pieniądze i boję się, że banki nie będą chciały na to dać. Albo udzielą wysokooprocentowanych kredytów, albo zacznie się paniczna wyprzedaż, czyli deweloperzy zaczną sprzedawać mieszkania poniżej ceny, by odzyskać płynność. To dotyczy jednak małych deweloperów. Duzi mają standardy zarządzania ryzykiem i nie spodziewałbym się spektakularnych upadłości - powiedział Blocher.
"To będą ciężkie lata"
Jak wskazał, ten trudny dla branży czas trzeba wykorzystać na przygotowanie ram, by w przyszłości budować bezpieczniej, taniej, wprowadzić deregulacje.
- Dla branży budowlanej to będą ciężkie lata, na szczęście z pewną poduszką finansową, bo lata 2020-2021 pozwoliły większości firm odbudować zasoby gotówkowe. Mamy bardzo dużo zmiennych, które się pojawiły: wojna, w związku z tym niepewność. Inwestorzy prywatni wstrzymują inwestycje, co najmniej 50 procent. Mamy bardzo wysoką inflację, gigantyczny wzrost kosztów nośników energii i wysokie stopy procentowe - powiedział Blocher.
- Państwo polskie też dużo nie inwestuje, jest problem z poziomem inwestycji w drogi, na kolejach. Samorządy nie prowadzą inwestycji, bo nie są w stanie uzyskać oferty na poziomie zabudżetowanym. Pieniądze z KPO (Krajowy Plan Odbudowy - red.) nie płyną, już powinniśmy konsumować pieniądze z nowej perspektywy unijnej, ważnej dla branży budowlanej. Jeśli to się nie wydarzy, to branża się skurczy o 40 procent w ciągu dwóch lat - dodał Blocher.
Jak wskazał, branża budowlana żyje z zawartych wcześniej kontraktów i portfel zamówień musi być uzupełniany.
- Jeśli nie będziemy uzupełniać portfeli zamówień w stopniu, którego byśmy oczekiwali, to będzie problem. W normalnych cyklach, gdy nie było koniunktury, gdy kończyły się perspektywy unijne, to produkcja budowlano-montażowa spadała o 15-20 procent. Jeśli dołożymy teraz jeszcze prywatnych inwestorów, którzy się boją, zawieszają przetargi, to będziemy mieć 30-40 procent spadku rynku budowlanego, jako produkcji budowlano-montażowej - powiedział. - Już dzisiaj budujemy dużo mniej, ale tego nie widać, bo budujemy drożej - dodał.
"Musi być napływ nowych zleceń"
Jego zdaniem w najbliższych sześciu miesiącach nie powinno być upadłości firm budowlanych, ale jeśli nie będzie nowych zleceń z odpowiednimi cenami, to można się spodziewać bankructw, choć bardziej punktowo. - Musi być napływ nowych zleceń. To uratuje te firmy, jeśli nie zaczną nierozsądnie konkurować - powiedział Blocher.
Zauważył, że pojawiają się pewne regulacje, które mogą wspomóc branżę. Jak wskazał, GDDKiA podniosła indeksację cen do 10 proc. z 5 proc., o podobnym kroku myślą samorządy.
Blocher, pytany o sytuację na rynku materiałów budowlanych, odpowiedział: - Ceny stali są niższe, ale już słychać, że z powodu wysokich cen energii huty wygaszają produkcję, więc można się spodziewać wzrostów.
- W gospodarce jeszcze nie widzimy na dużą skalę wzrostu kosztów energii i gazu, gdyż większość firm ma zabezpieczone ceny energii na pół roku, na rok. Dopiero niedługo będzie to widać w cenach materiałów. Drożeją materiały oparte na chemii budowlanej, plastiki, kleje, farby. Kruszywa nie drożeją, ale ich przetworzenie już tak - powiedział Dariusz Blocher.
Jego zdaniem w dłuższej perspektywie wielką szansą dla polskich firm budowlanych może być odbudowa Ukrainy.
Niskooprocentowane kredyty dla rodzin
Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił niedawno, że rozważany jest pomysł niskooprocentowanych kredytów mieszkaniowych dla młodych rodzin. Różnicę regulowałby Bank Gospodarstwa Krajowego.
- Pomysł jest dobry, ale efektu nie zobaczymy od razu. Ludzie boją się nie tylko wysokich stóp procentowych, ale i obawiają się o swoją przyszłą sytuację materialną - ocenił Blocher.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock