Kryzys spowodowany przez epidemię COVID-19 pogłębi ubóstwo, mimo że odbicie gospodarcze może przyjść dość szybko - stwierdził doktor Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdaniem Szarfenberga, który jest również przewodniczącym Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN Polska), w 2020 r. Polskę czeka głęboki kryzys, jeden z najdotkliwszych od początków transformacji gospodarczej, ale jeżeli uda się opanować epidemię i nie trzeba będzie wracać do ostrzejszych ograniczeń, nie potrwa on długo. - Kryzys z pewnością odczujemy w 2020 roku, może jeszcze w 2021 roku, gdy bezrobocie może dojść nawet do 10 procent. Sądzę jednak, że sytuacja będzie szybko wracała do stanu sprzed pandemii i już w 2022-2023 roku będziemy mieć odbicie i to dość dynamiczne - powiedział ekspert.
Bezrobocie dotyka tych w najgorszej sytuacji
Jak wskazał, kryzys ten niewątpliwie spowoduje wzrost bezrobocia i ubóstwa. - Wiemy, że zatrudnienie już spadło o około 150 tysięcy - to jest bardzo dużo, a ubóstwo jest dość mocno powiązane z bezrobociem. Badania pokazują, że najczęściej i w pierwszej kolejności tracą pracę ci zatrudnieni, którzy i tak są w najgorszej sytuacji: osoby z niższym wykształceniem, gorzej wykwalifikowane, pracownicy dorywczy, sezonowi, kobiety z dziećmi, młodzi pracownicy bez doświadczenia - opisywał.
Zauważył, że w wypadku pandemii wzrost rozwarstwienia jest jeszcze bardziej wyraźny, bo klasa średnia może swoją pracę wykonywać zdalnie. - Kryzys wpływa na polaryzację pomiędzy pracami „lepszymi”, wymagającymi wyższego wykształcenia i możliwymi do wykonania zdalnie, a gorszymi, gdzie najbardziej tnie się zatrudnienie - zauważył Szarfenberg.
Jego zdaniem wzrost bezrobocia pociągnie za sobą także inne zmiany na rynku pracy. - Większą siłę przebicia zyskują pracodawcy, co oznacza, że może dojść do dalszego pogłębienia zjawisk takich, jak praca na umowach cywilno-prawnych czy zakładanie jednoosobowej działalności gospodarczej. Teraz organizacje właścicieli firm silnie lobbują za tym, żeby poluzować również Kodeks pracy, ułatwić zwalnianie i zatrudnianie. Postulaty te wydają się mieć silne wsparcie w rządzie, który jest bardzo probiznesowy i bardziej wrażliwy na postulaty przedsiębiorców i pracodawców niż związków zawodowych - ocenił.
Zmiany te - jak wskazał - mogą doprowadzić do tzw. czwartej fali prekaryzacji w Polsce, czyli kolejnego wzrostu niepewności na rynku pracy i zmniejszenia ochrony praw pracowniczych. Pierwsza fala prekaryzacji nastąpiła w wyniku transformacji na początku lat 90., druga miała miejsce na przełomie wieków i miała być odpowiedzią na postulaty pracodawców w związku z wysokim bezrobociem, a trzecia - po kryzysie 2008 r.
Coraz większe ubóstwo
Jeśli chodzi o dane dotyczące ubóstwa to - opisywał ekspert - ich liczenie trwa znacznie dłużej niż tych dotyczących zatrudnienia. - Najnowsze dane o ubóstwie mamy za rok 2018, gdy ono wrastało. Szacuję, że w 2019 roku ubóstwo również nieco wzrosło, a w 2020 roku wzrost ten będzie gwałtowny - o 20 procent lub więcej - powiedział. Dodał, że zahamowanie tego trendu będzie zależało od tempa wzrostu gospodarczego i poprawiania sytuacji na rynku pracy.
- Jeżeli odbicie będzie szybkie i w 2021 roku dodatkowy milion bezrobotnych skurczy się na przykład do 500 tysięcy, to i ubóstwo będzie się powoli zmniejszało, ale to nie jest automatyczne. Zazwyczaj jest tak, że za wzrostem bezrobocia idzie szybki wzrost ubóstwa, ale znacznie gorzej wygląda odbicie, tzn. za spadkiem bezrobocia podąża wprawdzie spadek ubóstwa, ale wolniej. Te procesy się trochę rozmijają - wskazał.
Według Szafrenberga z tego powodu kluczową rolę w redukcji ubóstwa odgrywają działania państwa. - 2020 rok będzie trzecim kolejnym rokiem wzrostu ubóstwa. Jeżeli rząd nie zareaguje na to odpowiednio, czyli zwiększeniem dostępu do świadczeń pieniężnych: zwiększeniem zasiłku dla bezrobotnych, zwiększeniem zasiłku dla ubogich, to wzrost ubóstwa nie będzie hamowany. Świadczenia pieniężne, na przykład 500 plus czy zasiłki rodzinne, jak na razie nie były waloryzowane. Zasiłek dla ubogich bezrobotnych nie był waloryzowany od 2004 roku - zwrócił uwagę ekspert.
W jego ocenie, zasiłek dla bezrobotnych powinien wynosić co najmniej 50 proc. płacy minimalnej.
- W Polsce ten warunek - będący międzynarodowym standardem - nigdy nie był spełniony. Mam nadzieję, że dotrzymane zostaną zapowiedzi podniesienia tego zasiłku. Powinno się także znieść kuriozalny limit 418 zł maksymalnego zasiłku okresowego dla ubogich bezrobotnych samotnie gospodarujących. Powinno się także wprowadzić ubezpieczenie od bezrobocia, które pozwala, gdy straci się pracę, otrzymać nie 50 procent płacy minimalnej, ale 60-70 procent swojej poprzedniej pensji. Takie rozwiązania działają między innymi w Niemczech, Szwecji i wielu innych krajach - powiedział ekspert.
Dodał, że istotne dla poprawy sytuacji bezrobotnych byłoby także wzmocnienie usług rynku pracy i poprawa skuteczności urzędów pracy. - Mamy bezrobotnych zarejestrowanych w urzędzie pracy po kilkanaście lat, to nie może tak działać - zauważył.
Źródło: PAP