Zgodnie z przewidywaniami bezrobocie znacznie wzrosło. Reporterzy TVN24 zebrali dane z prawie wszystkich powiatowych urzędów pracy i okazało się, że liczba zarejestrowanych bez pracy wzrosła w kwietniu o 56 172 osoby.
To, że może to być największy kryzys w ostatnich trzech dekadach, mówią zgodnie ekonomiści i choć już nie jest najlepiej, to najgorsze ma być dopiero przed nami. Wiele osób niemal z dnia na dzień traci pracę, inni muszą się godzić na obniżkę pensji.
24 kwietnia wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz mówiła, że liczba bezrobotnych na koniec roku może wzrosnąć do 1,5 mln osób, a stopa bezrobocia nawet do 9-10 proc.
Tymczasem według szacunków Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w kwietniu stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 5,7 proc. Bez pracy w końcu kwietnia 2020 roku było 964,8 tys. osób.
Analiza reporterów TVN24
Z naszej analizy wynika, że w kwietniu bezrobocie znacznie wzrosło. Reporterzy TVN24 zebrali dane ze wszystkich powiatowych urzędów pracy w Polsce z wyjątkiem trzech: Gostynina, Nowego Dworu Gdańskiego i Nowego Tomyśla, które nie udzieliły odpowiedzi. Mamy więc informacje z 377 powiatów ziemskich i grodzkich.
Według naszych danych w kwietniu 2020 roku liczba zarejestrowanych bezrobotnych w kraju wzrosła o 56 172 osoby, czyli o 6,21 proc.
Najwięcej bezrobotnych przybyło w województwie małopolskim: 6428 osób. Tam też odnotowano największy procentowy wzrost liczby bezrobotnych (+9,61 proc.), na drugim miejscu pod tym względem znalazło się lubuskie (+8,95 proc.).
Bezrobocie w czasie pandemii
O przeanalizowanie zebranych przez nas danych poprosiliśmy ekonomistę prof. Mariana Nogę, byłego członka Rady Polityki Pieniężnej. Wedle jego wyliczeń, w kwietniu stopa bezrobocia wyniosła 10,12 proc. Posługuje się on jednak inną metodologią niż Główny Urząd Statystyczny czy MRPiPS.
- GUS nie ma rzeczywistej liczby zatrudnionych, bo nie jest w stanie obliczyć wszystkich przepływów zasobów siły roboczej. Moja metodologia nie koncentruje się w ogóle na obliczeniu poziomu zatrudnionych, tylko na zmianach stopy bezrobocia pod wpływem rzeczywistych zmian w poziomie bezrobocia - wyjaśnił prof. Noga.
Ekonomista Marek Zuber komentując dane zebrane przez reporterów TVN24, stwierdził, że "bezrobocie ewidentnie rośnie, a przecież normalnie w tych miesiącach powinno spadać". - Apogeum będzie po zakończeniu okresów wypowiedzenia oraz po zakończeniu postojowego, czyli w wakacje. Moim zdaniem dwucyfrowe bezrobocie jest niestety realne - zaznaczył Zuber.
Dodał, że na razie największy przyrost bezrobocia "jest tam, gdzie jest duży udział turystyki całorocznej - przede wszystkim Małopolska". - Najmniejszy przyrost jest w regionach przemysłowych, na przykład w automotive (przemysł motoryzacyjny - red.) na razie zwolnienia są relatywnie najmniejsze, oraz regionach rolniczych, czyli na przykład w województwie kujawsko-pomorskim - wyjaśnił ekonomista.
Najczarniejszy scenariusz
- Czy dane za kwiecień są zaskakujące? Nie, bo gospodarka polska, europejska i światowa poddana jest ogromnemu stresowi. Pandemia jest najczarniejszym scenariuszem dla wielu ekspertów od oceny ryzyka, a dzisiaj jej reperkusje będą się materializować w danych pochodzących z rynku pracy - stwierdził z kolei Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
W odpowiedzi na pytanie, czy należy się zatem spodziewać drastycznego wzrostu bezrobocia, Arak odpowiedział: - Tak, ale stopniowo. (...) Państwo polskie dopłaca dzisiaj do wielu miejsc pracy, a wielu pracodawcom korzystającym z pomocy publicznej uniemożliwia zwolnienie ludzi. Na koniec roku stopa bezrobocia rejestrowanego może więc nie przekroczyć 10 procent, dzisiaj prognozy analityków rynkowych oscylują między niespełna 8 a 11 procent.
Zdaniem Araka wpływ na umiarkowanie rosnące bezrobocie ma kilka "czynników stabilizujących sytuację na rynku pracy", m.in. duża liczba osób przebywających na zasiłkach opiekuńczych (ok. 1,5 mln osób), których według prawa nie można zwolnić, liczba miejsc pracy objętych tarczą antykryzysową, trzymiesięczne okresy wypowiedzeń oraz niepewna sytuacja, która skłania firmy do wstrzymywania się z decyzjami kadrowymi.
Ekonomista Ignacy Morawski zauważył z kolei, że "kwietniowy wzrost bezrobocia jest zjawiskiem wyjątkowym, gdyż ostatni raz wzrost bezrobocia w kwietniu wystąpił w 1992 roku". - W kolejnych miesiącach zobaczymy dalsze wzrosty - podkreślił.
- Po pierwsze, ludzie zwalniani z pracy z opóźnieniem rejestrują się w urzędach dla bezrobotnych. Po drugie, część problemów gospodarczych będzie się ujawniać powoli i niektóre firmy dopiero zaczną zwalniać pracowników. Ale jednocześnie niektóre dane wskazują, że wzrost stopy bezrobocia może być mniejszy niż najczarniejsze obawy - stwierdził Morawski.
Zaznaczył jednak, że jeżeli sprawdzą się "scenariusze powrotu fal choroby, to oczywiście na rynku pracy będzie grany czarny scenariusz". - Ciekawy jest fakt, że w województwach najmocniej dotkniętych epidemią, jak śląskie czy dolnośląskie, wzrost stopy bezrobocia wcale nie jest najwyższy. Widać, że na razie bezpośrednia, fizyczna obecność wirusa nie jest tak istotna, jak strach i kwarantanna społeczna - dodał ekonomista.
Branże szukające pracowników
W komunikacie dotyczącym stopy bezrobocia w kwietniu MRPiPS napisało, że "mimo panującej epidemii są branże, w których brakuje rąk do pracy". "Najwięcej ofert zgłoszonych do powiatowych urzędów pracy w minionym miesiącu przeznaczonych było dla pakowaczy ręcznych, robotników wykonujących prace proste w przemyśle, magazynierów, sprzedawców, pomocniczych robotników budowlanych, robotników magazynowych i gospodarczych" - wskazał resort.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock