Wzrost inflacji pomaga budżetowi, więc część z nas się cieszy - ocenił w programie "Fakty po Faktach" na antenie TVN24 analityk finansowy Piotr Kuczyński. Ekspert odniósł się także do argumentu rządzących, że wzrost płac niweluje niekorzystne efekty inflacji dla Polaków. - Większość Polaków nie widziała takich podwyżek, nie opowiadajmy bajek - stwierdził. Z kolei główny ekonomista Pracodawców RP, były minister finansów Paweł Wojciechowski, podkreślał, że program Polski Ład może przyczynić się do dalszego wzrostu cen.
Inflacja w październiku wyniosła rok do roku 6,8 procent - podał Główny Urząd Statystyczny (GUS) w piątek. Wcześniejsze przewidywania analityków wskazywały na wzrost cen w tempie 6,4 procent rok do roku. Miesiąc wcześniej, we wrześniu odnotowano wzrost o 5,9 procent rok do roku. Ekonomiści zgodnie przyznają, że tak wysoka inflacja jest argumentem za dalszą podwyżką stóp procentowych.
Inflacja w Polsce - październik 2021. "Ostatnio ciągle zaskakiwała"
Analityk finansowy Piotr Kuczyński odniósł się do faktu, że najnowsze dane GUS o inflacji przewyższyły oczekiwania ekonomistów.
- Ostatnio inflacja ciągle zaskakiwała, w związku z tym nic dziwnego, że zaskoczyła i tym razem. 6,8 proc. to jest dużo, niektórzy mówią, że będzie powyżej 7 proc. w tym roku, niektórzy wróżą nawet dwucyfrową inflację, w co ja osobiście wątpię. Tutaj można tylko wróżyć - widzimy, co się dzieje na rynkach światowych, widzimy, co się dzieje na rynku surowców, co się dzieje ze złotym. To wszystko nie pomaga. Wzrost inflacji pomaga budżetowi, więc część z nas się cieszy - powiedział Piotr Kuczyński.
Z kolei prof. Paweł Wojciechowski zwrócił uwagę na wpływ Polskiego Ładu na wzrost cen.
- Polski Ład to jest popytowy ład. Ta jest dalsza stymulacja popytu (wydatków konsumentów - red.), a popyt konsumpcyjny wpływa na inflację. Mamy do czynienia z polityką, która stymuluje popyt, czyli wydatki rządowe i Polski Ład. Z drugiej strony mamy wstrzymane i zamrożone środki z Krajowego Planu Odbudowy, które miały być tym podażowym ładem. Nie wiadomo, kiedy będą. Nie będzie reform, nie będzie inwestycji - mówił Paweł Wojciechowski.
- Również polityka pieniężna od lat sprzyja rządowi, zwłaszcza w ostatnim okresie. NBP zamiast podnosić stopy procentowe, zwlekał wiele miesięcy, bagatelizując sprawę. Dziś jest w zasadzie za późno na jakiekolwiek podwyżki, to już trzeba będzie poczekać na efekty w zakresie tłumienia inflacji przynajmniej przez rok. Mamy do czynienia ze stymulacją fiskalną i monetarną równocześnie, które powodują, że wraz z Polskim Ładem będzie kontynuacja drożyzny - stwierdził.
Zdaniem eksperta polityka pieniężna banku centralnego wspomagała działania rządu.
- Narodowy Bank Polski sprzyjał rządowi, bo dzięki temu, że inflacja jest wysoka, są wyższe dochody budżetowe - około 10 miliardów złotych rocznie przy tak wysokiej inflacji, zyskuje na tym budżet, to tak zwany podatek inflacyjny - ocenił.
Inflacja a stopy procentowe. Kuczyński: podwyżki nie powinny być bardzo wysokie
Piotr Kuczyński zwrócił jednak uwagę, że działania banków centralnych w obliczu rosnącej inflacji nie różnią się znacznie od siebie.
- Polityka banków centralnych, na całym świecie jest taka sama - Jerome Powell (szef Fed - red.), Christine Lagarde (szefowa EBC), pan prezes (Adam) Glapiński - wszyscy mówią, że inflacja w przyszłym roku przysiądzie, że będzie niższa i robią to samo. Dzisiaj "Bild", niemiecki tabloid, nazwał panią Lagarde "madame inflacja". Jeszcze tylko brakuje, żebyśmy tak zaczęli nazywać pana Glapińskiego. Ja jestem daleki do krytykowania tych banków centralnych, ja wiem, że większość ekonomistów mówi, że stopy powinny w Polsce rosnąć szybciej - mówił Piotr Kuczyński.
Analityków zwrócił jednak uwagę, że zbyt gwałtowna podwyżka stóp procentowych może zaszkodzić gospodarce.
- Jaki musiałby być wzrost stóp procentowych, żeby miał naprawdę jakiś efekt za pół roku powiedzmy? No musiałby być bardzo wysoki, a gdyby był bardzo wysoki, to co by się stało? No stłumiłby to gospodarkę, (więc) nie może być bardzo wysoki. Dlaczego Rada Polityki Pieniężnej powinna powoli podnosić stopy? Żeby pokazywać, że chce walczyć w przyszłości z inflacją, żeby nie pobudzać oczekiwań inflacyjnych społeczeństwa. Im dłużej będzie inflacja wysoka, tym większe będą oczekiwania. Ekonomiści mówią, że wtedy rozbudza się tak zwany efekt drugiej rundy, pędzimy do pracodawców po podwyżki, pracodawca daje nam podwyżki, biegniemy do sklepu, kupujemy i nakręca się efekt spirali - tłumaczył.
Ekspert odniósł się także do argumentu rządzących, że wzrost płac niweluje niekorzystne efekty inflacji dla Polaków.
- Wzrost płac 8,7 proc. to jest wysoki wzrost, ale to jest tylko w sektorze przedsiębiorstw, tylko tam gdzie zatrudnia się powyżej 9 osób. Większość Polaków nie widziała takich podwyżek. W związku z tym nie opowiadajmy bajek - powiedział.
Źródło: TVN24 Biznes