Chcemy pomagać ofiarom wojny, ale jednocześnie przeciwdziałać turystyce socjalnej, która miała miejsce w innych państwach zachodnich. Uczymy się na ich błędach - powiedziała w "Faktach po Faktach" w TVN24 wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandra Gajewska, pytana o rządowy projekt ustawy uszczelniający dostęp cudzoziemców do świadczeń, w tym do 800 plus.
We wtorek na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowany został projekt uszczelniający dostęp cudzoziemców do świadczeń. Zakłada on między innymi powiązanie prawa do 800 plus z aktywnością wnioskodawcy na rynku pracy oraz nauką dzieci w polskiej szkole.
"Możemy usprawnić pewne mechanizmy"
Wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandra Gajewska podkreśliła w programie "Fakty po Faktach", że rząd dąży do wspierania ofiar wojny, ale chce również przeciwdziałać turystyce socjalnej, która miała miejsce w innych państwach zachodnich.
- System, który stworzyliśmy, by nieść pomoc ofiarom wojny, był fundamentem solidarności polskiego społeczeństwa - nie tylko administracji publicznej, ale nas wszystkich, obywateli. Jednak dzięki analizom i weryfikacjom możemy usprawnić pewne mechanizmy - mówiła ministra.
Dodała, że kluczowe jest sprawdzanie, czy osoby pobierające świadczenia rzeczywiście mieszkają w Polsce, a nie przyjeżdżają jedynie po 800 plus, żyjąc na co dzień w ukraińskich miastach niedotkniętych wojną.
Jak wyjaśniła, nowy projekt ustawy ma uszczelnić system tak, by świadczenie 800 plus przysługiwało osobom mieszkającym i pracującym w Polsce, których dzieci realizują obowiązek szkolny. - Dążymy do tego, by świadczenia nie przysługiwały osobom, które nie pracują - podkreśliła.
- Chcemy przeciwdziałać sytuacjom, w których ktoś uzyskuje dostęp do polskich świadczeń, nie będąc związanym z Polską, nie mieszkając tutaj. Na podstawie mechanizmów wdrożonych przez nasze ministerstwo i ZUS, 19 tysięcy osób straciło świadczenia, ponieważ udowodniliśmy, że wnioskowały o nie bezpodstawnie - przekazała.
Odnosząc się do pytania o wyjątki od zasady, że 800 plus przysługuje tylko pracującym, Gajewska przyznała, że trwają prace nad rozwiązaniami uwzględniającymi szczególną sytuację niektórych grup.
- Skupiamy się na osobach najbardziej potrzebujących, takich jak samotne matki, które nie mogą pracować, na przykład ze względu na szczególne potrzeby swoich dzieci - wyjaśniła. Dodała, że projekt ustawy wymaga precyzyjnych odniesień do aktów prawnych, by był skuteczny.
Zapytana, czy ustawa zyska akceptację zarówno ministra Kierwińskiego, jak i minister Dziemianowicz-Bąk z Lewicy, Gajewska podkreśliła, że cele rządu są jasno określone. - Nasz system świadczeń ma być szczelny i wspierać osoby, które rzeczywiście mieszkają w Polsce, których dzieci chodzą do szkół lub przedszkoli i które pracują - podkreśliła.
Ochrona wizerunku dzieci
Gajewska wyraziła pełne poparcie dla projektu ustawy regulującego publikację wizerunku dzieci do 13. roku życia, szczególnie w placówkach oświatowych. - Jak najbardziej popieram ten projekt. Współpracuję z posłanką Moniką Rosą, wymieniamy się informacjami o niepokojących trendach w sieci - stwierdziła.
Zwróciła uwagę, że problem sharentingu, czyli nadmiernego udostępniania wizerunku dzieci przez rodziców, niesie poważne konsekwencje.
- Młodzież porównuje to do biernego palenia. Rodzice są uzależnieni od publikowania informacji o swoich dzieciach, by otrzymywać pozytywny feedback. Potrzeba pochwał, że dziecko jest wspaniałe czy pięknie ubrane, prowadzi do konsekwencji, które ponoszą później dzieci. W sieci nic nie ginie. Hejt, deepfake czy wykorzystywanie wizerunku dzieci w treściach pornograficznych to realne zagrożenia, którym musimy przeciwdziałać - wyjaśniła.
Wiceministra podkreśliła, że rodzice "muszą być świadomi konsekwencji swoich działań". - Publikacja zdjęć dzieci, na przykład w żłobkach, nie wymaga pokazywania ich twarzy, by oddać radość czy klimat zajęć - mówiła. Dodała, że regulacje dotyczą placówek publicznych, ale kluczowa jest zmiana podejścia rodziców.
- Fundacja, która broni praw rodziców do zarządzania wizerunkiem dziecka, musi zrozumieć, gdzie leży granica między dobrem a szkodą dziecka. Kilkuletnie dziecko nie jest w stanie świadomie zdecydować, czy chce być częścią narracji prowadzonej przez rodzica w sieci, zwłaszcza gdy zasięgi są wielomilionowe, a w intymnych momentach życia dziecka uczestniczą setki tysięcy czy miliony obcych osób. Te dzieci będą musiały zmierzyć się z tym, co pozostanie w sieci, w nastoletnim lub dorosłym życiu - ostrzegła Gajewska.
Odnosząc się do projektowanych regulacji, wskazała, że są one inspirowane innymi projektami w Unii Europejskiej. - Francja jako pierwsza podejmuje ten temat. Chcemy czerpać z doświadczeń innych państw, bo to globalne wyzwanie, które nigdzie nie jest jeszcze wprost uregulowane - wyjaśniła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24