To są pieniądze, które dla emeryta na przykład z najniższym świadczeniem są absolutnie nie do udźwignięcia - ocenił na antenie TVN24 Łukasz Kijek, redaktor naczelny serwisów informacyjnych Gazeta.pl, odnosząc się do podwyżek cen gazu. Z kolei Barbara Oksińska z portalu Business Insider tłumaczyła, że wzrost cen energii przełoży się ostatecznie również na ceny na półkach sklepowych.
- Tego można było się spodziewać, gdyż to co działo się na rynku gazu w Europie przez cały rok to było szaleństwo i można było się spodziewać, że wcześniej, czy później uderzy to w klientów końcowych, odbiorców końcowych. Oczywiście najmocniej dotyka to klientów indywidualnych, ale tutaj jesteśmy chronieni w jakiś sposób przez regulatora, on zatwierdza te podwyżki. Dostawca gazu musi przedstawić mu taryfę i w jakiś sposób negocjować z nim i regulator musi brać pod uwagę, na ile gospodarstwo domowe może przyjąć taką podwyżkę. Jeżeli chodzi o firmy, instytucje, tutaj niestety nie ma żadnej takiej ochrony ze strony regulatora, więc tutaj są niestety ceny rynkowe - mówiła Barbara Oksińska z portalu Business Insider.
Ceny gazu 2022. Eksperci o przyczynach
Dodała, że "koniec końców, tak jak fabryka dostanie wyższy rachunek, wcześniej czy później odbije się to na produkcie końcowym, bo zostaną podniesione ceny wyrobów i zobaczymy to na sklepowych półkach". - To co się dzieje na rynku gazu to przede wszystkim bardzo mocny wzrost popytu na gaz w całej Europie po pandemii, taki można powiedzieć szok popandemiczny. To się zderzyło z niską podażą surowca. Tutaj musimy patrzeć na wschód, czyli na politykę Gazpromu, który niestety steruje tą sytuacją, ma silne narzędzie, którym jest gaz. Może nim sterować, może nie dać tyle gazu, ile byśmy chcieli. To wszystko winduje mocno ceny w górę i tak wygląda obecnie sytuacja niestety - wyjaśniała.
Łukasz Kijek, redaktor naczelny serwisów informacyjnych Gazeta.pl, powiedział, że "to są czasami podwyżki już w czynszu, bo najczęściej będzie to wliczane do czynszu lokatora osiedla, w którym jest wspólna kotłownia, czy nieruchomości, gdzie jest takie rozwiązanie". - To są pieniądze, które dla emeryta na przykład z najniższą emeryturą są absolutnie nie do udźwignięcia - tłumaczył. - Każdy z nas powinien sobie sprawdzić na rachunku, jaką taryfę gazową ma, czy to jest taryfa G11, czy właśnie gaz rozliczany w czynszu. W sytuacji, gdy mamy taryfę G11, to jest ta taryfa chroniona przez Urząd Regulacji Energetyki, i tutaj też będą podwyżki, ponad 50 procentowe, więc nie jest tak, że tutaj ludzie tego nie odczują, tak naprawdę odczuje to każdy z nas. Natomiast są instytucje, które mają podpisane umowy z dostawcami po tej taryfie, która nie jest regulowana przez URE no i tam należy się spodziewać, że te podwyżki będą drastyczne, bo one zależą od uwolnionych cen rynkowych - mówił.
Zwrócił uwagę także na rolę, jaką w przypadku podwyżek cen gazu odgrywa Rosja. - Od kilku dni dostajemy gaz z Niemiec, a nie od Rosji. To jest typowa zagrywka, żeby te ceny windować. Na pewno ma też to wpływ na nas, na te ceny końcowe dzisiaj - zauważył.
Zauważył, że podwyżki cen zobaczymy nie tylko w samych rachunkach za gaz. - Zobaczymy te ceny wszędzie - już dzisiaj widzimy, że inflacja producencka, czyli inflacja, którą mają producenci przy wytworzeniu swoich dóbr, jest ponad 10 procentowa. A co to oznacza? Oznacza to za chwilę będą przerzucać to na ceny różnych produktów, które widzimy na półkach sklepowych. I to jest według mnie to największe ryzyko - ocenił.
- Teraz rząd mówi tak: dajemy tarczę antyinflacyjną, mówiąc górnolotnie używa tego słowa "tarcza", tarcza kosztuje z tego co mówi Ministerstwo Finansów 10 miliardów złotych. Wszyscy możemy powiedzieć: wow, 10 miliardów złotych, niesamowite pieniądze, które mają nam wszystkim pomóc. Prawda jest jednak taka, że z podatku inflacyjnego, z tych podniesionych właśnie cen, do budżetu trafia więcej - to są dziesiątki miliardów złotych. Jeżeli rząd chce pomóc społeczeństwu, to mógłby to inaczej rozdysponować. Wielu ekonomistów powie, że to jest działanie proinflacyjne. W tej sytuacji, gdy najbiedniejsi, bo inflacja uderza najbardziej w osoby najbiedniejsze, będą mieli gigantyczny problem, ta pomoc powinna być celowana, powinna być dużo lepiej skonstruowana, to powinna być dużo lepsza odpowiedź dla tych, którzy w 2022 roku będą musieli mocno zacisnąć pasa - mówił.
Ceny gazu 2022. Podwyżki uderzają po kieszeniach
Wiceprezydentka Warszawy Renata Kaznowska poinformowała kilka dni temu, że jedna z miejskich przychodni ma w 2022 roku zapłacić za gaz ponad 800 procent więcej niż rok temu. Z kolei rzeczniczka stołecznego ratusza dodała, że to nie jedyny miejski podmiot, który za gaz ma płacić kilka razy więcej.
Według informacji, które na środowej konferencji podała Kaznowska, niektórzy mieszkańcy miasta, którzy nie są podłączeni do miejskiej sieci gazowniczej, a mają tzw. gazowe kotły zbiorcze będą mieli podwyżkę rzędu 980 procent. Nie mają bowiem podpisanych indywidualnych umów z dostawcami gazu i tarcza antyinflacyjna ich nie obejmuje. - Zostali potraktowani przez rząd jak odbiorca komercyjny - podkreśliła Kaznowska. Stąd np. mieszkaniec, który płaci obecnie za gaz miesięcznie 231 zł, od stycznia będzie musiał zapłacić 1500 zł. Chodziło o lokale pod Zarządem Gospodarowania Nieruchomości we Włochach, gdzie rachunki miałyby wzrosnąć aż o 980 procent. Zapowiedziała skargę. W środę po godzinie 16 poinformowała, że dokument trafił już do Urzędu Regulacji Energetyki.
Decyzja URE w sprawie taryf na gaz
17 grudnia prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził nowe taryfy na sprzedaż gazu dla PGNiG Obrót Detaliczny oraz na dystrybucję tego paliwa dla Polskiej Spółki Gazownictwa. Stawka taryfy za paliwo gazowe miała wzrosnąć o około 83 procent netto, a w sumie przeciętny rachunek miał wzrosnąć o 54 procent.
Jak wyjaśnił URE, dla statystycznego odbiorcy w grupie W-1.1 zużywającego gaz jedynie do przygotowania posiłków wzrost miał byc tylko trochę niższy - 41 procent. W przypadku odbiorców z grupy W 2.1 - grzejących wodę, w tym "kuchenkowiczów" - płatność miała wzrosnąć o 54 proc., czyli o 56 zł netto miesięcznie. Natomiast odbiorcy zużywający największe ilości paliwa, tj. ogrzewający gazem domy (grupa taryfowa W-3.6), mieli zapłacić o około 174 zł netto miesięcznie więcej (wzrost płatności o 58 proc.).
Odczuwacie wzrost cen gazu i prądu? Dajcie znać na kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock