Branża mięsna jest zaskoczona odcięciem dostaw dwutlenku węgla przez krajowe spółki. "Dwutlenek węgla i ciekły azot odpowiadają za bardzo istotne elementy produkcji mięsa" - wskazał Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego (UPEMI). W jego ocenie "nie grozi nam jedynie wzrost cen, ale to, że produktów może po prostu zabraknąć w sklepach".
Unia Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego poinformowała w piątkowym komunikacie, że choć dwutlenek węgla większości z nas kojarzy się z negatywnym wpływem na środowisko, to w przemyśle i branży spożywczej jest wykorzystywany na wielu etapach produkcji.
Unia podkreśliła, że informacja dotycząca wstrzymania dostaw i produkcji dwutlenku węgla i ciekłego azotu przez Grupę Azoty oraz Anwil "wywołała oburzenie i zaskoczyła przedstawicieli branży mięsnej".
Branża mięsna alarmuje
"Dwutlenek węgla i ciekły azot odpowiadają za bardzo istotne elementy produkcji mięsa" - wyjaśnił, cytowany w komunikacie, Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego. W jego ocenie "tak nagła decyzja to ogromne zagrożenie dla całej branży".
"Już dziś dostajemy alarmujące sygnały od naszych członków, że ubojnie będą musiały wstrzymać produkcję, co przy utrzymaniu się takiej sytuacji w dłuższym okresie wpłynie na hodowców, którzy nie będą mieli, gdzie oddać na przykład trzody chlewnej" - zwrócił uwagę Różański.
Jak poinformował, do organizacji wpływają telefony od przerażonych członków UPEMI. "Część z nich ma zapasu dwutlenku węgla na poziomie pozwalającym na utrzymanie produkcji przez maksymalnie tydzień. Oczywiście cały czas zbieramy dane. Jeśli zabraknie CO2, zakłady będą miały dwa wyjścia. Poszukiwać go na własną rękę lub zawiesić, albo całkowicie wstrzymać prowadzoną działalność" - wyjaśnił prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
W jego ocenie "w obecnej sytuacji ceny tych surowców będą dyktować spekulanci". "Wydaje się, że kontrolowane przez Skarb Państwa spółki podejmując taką, a nie inną decyzję nie wzięły w ogóle pod uwagę sytuacji innych gałęzi gospodarki. Nasi członkowie zostali więc pozostawieni sami sobie i będą musieli zmierzyć się z kolejnym, obok wzrostu cen energii elektrycznej, wzrostem kosztów produkcji" - wskazał Różański.
Jak zauważył, "na samym końcu tego łańcuszka oczywiście jest konsument, czyli całe społeczeństwo". "W tym jednak przypadku nie grozi nam jedynie wzrost cen, ale to, że produktów może po prostu zabraknąć w sklepach" - podkreślił Wiesław Różański.
Grupa Azoty i Anwil wstrzymują produkcję
Grupa Azoty poinformowała w tym tygodniu o zatrzymaniu pracy instalacji do produkcji nawozów azotowych, kaprolaktamu oraz poliamidu 6. Z kolei wchodzące w skład grupy kapitałowej zakłady w Puławach ograniczyły produkcję amoniaku do około 10 proc. mocy wytwórczych i wstrzymały część produkcji w segmentach tworzyw i agro.
Zakłady Azotowe Kędzierzyn ograniczyły do minimum pracę instalacji w jednostce produkującej nawozy. Produkcję nawozów azotowych tymczasowo wstrzymał też Anwil, spółka z grupy kapitałowej PKN Orlen. Spółki tłumaczą decyzję bezprecedensowym wzrostem cen gazu ziemnego.
W ocenie ekspertów Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego "tak nagła decyzja nie może być tłumaczona inaczej jak dbaniem o własne interesy biznesowe firmy takich jak Grupa Azoty i Anwil". "Najlepszym przykładem są wyniki finansowe Grupy Azoty za I kwartał 2022 roku. Spółka chwali się, że zysk było o blisko 800 mln wyższy niż w roku poprzednim" - wskazano w komunikacie.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock