Nowa Zelandia złagodziła przepisy wizowe dla osób pracujących zdalnie - pisze BBC. Tamtejsze władze mają nadzieję, że pobudzi to rozwój turystyki.
Nowe przepisy wydłużają do 90 dni dopuszczalny pobyt, podczas którego obokrajowcy będą mogli wykonywać pracę zdalną dla zagranicznego pracodawcy. Po upłynięciu tego okresu na cudzoziemca mogą zostać nałożone obciążenia podatkowe.
Chcą pobudzić turystykę
W nowych przepisach władze upatrują nadziei na pobudzenie tamtejszej turystyki. Nowozelandzki rząd przekonuje w komunikacie, że dzięki regulacjom kraj "stanie się atrakcyjną destynacją dla tzw. cyfrowych nomadów (ang. digital nomad, popularne określenie osoby, która wykonuje pracę zdalną i nie jest przywiązana do jednego, konkretnego miejsca zamieszkania - red.)".
- Podróżni spędzą więcej czasu w Nowej Zelandii i tym samym zostawią tutaj więcej pieniędzy - mówiła nowozelandzka ministra ds. imigracji Erica Stanford. Zastrzegła jednak, że zmiany dotyczą tylko osób pracujących zdalnie dla firm spoza Nowej Zelandii, a nie ubiegających się o podjęcie zatrudnienia u tamtejszych pracodawców. Takie osoby będą musiały starać się o oddzielną wizę, działającą w oparciu o odrębne zasady.
Według rządowych statystyk nowozelandzka branża turystyczna odpowiada za przychody w wysokości prawie 11 miliardów dolarów.
Kolejny kraj
To już kolejny kraj, który wprowadził specjalne programy wizowe dla osób pracujących zdalnie. Tzw. cyfrowi nomadzi mogą dostać zezwolenie na dłuższy pobyt np. w Japonii, Korei Południowej, Brazylii, Hiszpanii i Portugalii czy RPA.
Nie we wszystkich tych miejscach tacy turyści są witani z otwartymi ramionami. Część mieszkańców południowoafrykańskiego Kapsztadu skarży się, że osoby pracujące zdalnie przyczyniły się do znaczącego wzrostu kosztów życia. Podobne głosy sprzeciwu pojawiły się między innymi w Hiszpanii.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock