Aplikacja TikTok domaga się szerokich uprawnień dostępowych podobnie jak inne platformy społecznościowe, takie jak Facebook czy Instagram. Jednak używanie TikToka budzi większe emocje ze względu na powiązania z Chinami - uważa Szymon Palczewski z portalu CyberDefence24. Wtóruje mu Piotr Konieczny, szef zespołu bezpieczeństwa serwisu Niebezpiecznik, który zauważa, że ostatecznie to użytkownik kontroluje, jakie informacje komu udostępnia.
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski pytany był w piątek w radiowej Trójce o listę niebezpiecznych sprzętów i aplikacji, które nie powinny być używane przez polskich użytkowników, szczególnie przez urzędników. Powiedział, że resort nie pracuje nad tym, by zablokować "jakichś operatorów platform". - Ale rekomenduję wszystkim użytkownikom - na urządzeniach służbowych nikt nie powinien mieć aplikacji, które budzą wątpliwości. Czy TikToka ktoś powinien mieć na urządzeniu służbowym? Nie. Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym - stwierdził.
Odnosząc się do tej wypowiedzi, zastępca redaktora naczelnego portalu CyberDefence24 Szymon Palczewski, ocenił, że słowa wiceministra nie powinny budzić sensacji.
- Odnoszą się do służbowych urządzeń, które z definicji są wykorzystywane tylko do realizacji zadań w ramach wykonywanej pracy. A TikTok oraz inne aplikacje z założenia mają służyć rozrywce - powiedział.
Wytyczne są jasne
Przypomniał, że wytyczne i wewnętrzne regulacje m.in. kancelarii premiera mówią wprost o tym, że telefony wydawane pracownikom administracji państwowej "mają charakter służbowy i nie mogą być wykorzystywane do innych celów". Zdaniem eksperta używanie TikToka budzi emocje ze względu na powiązania z Chinami. - Aplikacja, podobnie jak inne platformy społecznościowe, na przykład Facebook i Instagram, domaga się szerokich uprawnień dostępowych. Należy tu jednak brać pod uwagę kontekst polityczny, a nawet szerzej – geopolityczny. Mowa o rywalizacji Zachodu, na czele z USA, i Państwa Środka - ocenił. Według Palczewskiego jednym z argumentów przeciw TikTokowi są chińskie regulacje, którym podlega właściciel platformy spółka ByteDance, oraz prawo bezpieczeństwa narodowego Chin uchwalone w 2015 r., które stwarza generalny obowiązek - któremu podlegają obywatele, obywatelki oraz organizacje - współpracy z władzami państwowymi w zakresie bezpieczeństwa narodowego. - Jak na razie nikt TikToka nie złapał za rękę. Nie zmienia to jednak faktu, że sprawa budzi wątpliwości i siłą rzeczy jest przedmiotem politycznych dyskusji - ocenił Palczewski.
"Wy to kontrolujecie!"
Z kolei Piotr Konieczny, szef zespołu bezpieczeństwa portalu Niebezpiecznik, ocenił, że "patrząc na sprawę wyłącznie od strony technicznej, pod kątem cyberbezpieczeństwa, TikTok nie stanowi jakiegoś większego zagrożenia niż np. Instagram czy LinkedIn". - Osobiście nie przepadam za TikTokiem i uważam, że treści tam prezentowane przynoszą młodzieży więcej szkody niż pożytku, ale patrząc na sprawę wyłącznie od strony technicznej, pod kątem cyberbezpieczeństwa, to TikTok nie stanowi jakiegoś większego zagrożenia niż np. Instagram czy LinkedIn - ocenił. Według eksperta za pomocą aplikacji TikTok nikt nie jest w stanie pobrać z konta zdjęć, wykraść kontaktów czy uruchomić kamerki i mikrofonu, o ile użytkownik wcześniej sam nie pozwoli na dostęp do odpowiednich uprawnień. "Wy to kontrolujecie! I nawet jeśli w przeszłości daliście się nabrać na tiktokowy (lub instagramowy) dark pattern (element zaprojektowany, aby nakłonić użytkowników do wykonania różnych czynności - red.) wymuszający zgodę na danym uprawnieniu, to możecie tę zgodę w każdej chwili odwołać" - zastrzegł Konieczny we wpisie zamieszczonym na Facebooku.
Dodał, że TikTok nie odczytuje i nie wykrada danych z innych aplikacji na smartfonie, bo nie pozwalają na to mechanizmy zarówno iOS, jak i Androida.
Co może, a czego nie może zrobić TikTok
Konieczny zwrócił uwagę, że choć było to w przeszłości możliwe, obecnie aplikacja TikTok nie może "po cichu" zajrzeć, co użytkownik ma skopiowane do schowka. "Wciąż jednak TikTok może 'po cichu': domyślić się waszej lokalizacji. I to na kilka sposobów, nawet jeśli nie dacie mu do tego uprawnienia! Może też 'bezprawnie' tę wiedzę wykorzystać do śledzenia osób, których 'nie lubi'" - przyznał. Dodał, że TikTok może również zbudować profil użytkownika nie tylko w oparciu o to, co on ogląda, ale też o to, co pisze, również w wiadomościach prywatnych. "Facebook, Twitter czy Instagram mogą robić (i robią) dokładnie to samo. Różnica tkwi w tym, że niektóre aplikacje Wasze dane przekazują dobrym Amerykanom, a inne 'niedobrym' Chińczykom" - wyjaśnił. Zdaniem Koniecznego zarówno TikTok, jak i Facebook, Instagram czy X (dawniej Twitter) należy postrzegać przede wszystkim jako zagrożenia dla prywatności i narzędzia wpływu na decyzje użytkowników. "Osiągają to algorytmami, które 'podpowiadają treści'. Cel to przede wszystkim zmusić was do jakichś zakupów. Ale tej samej 'broni' można użyć, aby was zasmucić, ogłupić lub 'pomóc' w podjęciu decyzji, na kogo zagłosować" - napisał.
TikTok na celowniku
Prezydent Joe Biden podpisał w środę ustawę, która daje chińskiej firmie ByteDance rok na sprzedaż TikToka. W przeciwnym wypadku aplikacja zostanie w praktyce zakazana w USA.
Z kolei w poniedziałek Komisja Europejska zarzuciła TikTokowi, że uruchomiony przez niego we Francji i Hiszpanii program lojalnościowy TikTok Lite może być ryzykowny dla użytkowników, w tym grozić uzależnieniem od platformy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock