Polska coraz mocniej zastanawia się, czy ingerencja w dynamicznie rozwijający się rynek mieszkaniowy, jest rzeczywiście dobrym pomysłem - zauważa Bloomberg, odnosząc się do przyszłości programu Mieszkanie na start.
Jak zwrócił uwagę Bloomberg, 6 maja przed siedzibą Ministerstwa Rozwoju i Technologii w Warszawie odbył się protest przeciwko polityce mieszkaniowej państwa, w tym planowanemu programowi Mieszkanie na start. Agencja zwraca uwagę, że wcześniej minister Krzysztof Hetman twierdził, że reakcja społeczna była intensywna, a do resortu dzwoniono z pogróżkami i obraźliwymi słowami.
Jednocześnie przypomniano wypowiedź wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego, który w piątek powiedział w radiowym wywiadzie, że "może być tak, że nie będzie kredytu zero procent, a zostanie zastąpiony on innym rozwiązaniem".
Wzrost cen nieruchomości w Polsce
Bloomberg zauważa, że o ile część reakcji na program mieszkaniowy rządu ma charakter polityczny, to sprzeciw występuje "również na rynku docelowym, mimo że średnie oprocentowanie nowych kredytów hipotecznych przekracza 7 proc.".
Wielu młodych Polaków obawia się o konsekwencje takiej taniej pożyczki - zamiast pomóc kupującym, to w rzeczywistości może sprawić, że ze względu na związany z tym potencjalny wzrost cen nieruchomości staną się poza zasięgiem kupujących.
Bloomberg przytacza dane Eurostatu, z których wynika, że w ciągu ostatniej dekady ceny mieszkań się podwoiły. Na tym nie koniec. Z danych najnowszych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w ostatnim czasie zauważalne było przyspieszenie w tym zakresie. Efekt jest taki, że średnia cena 70-metrowego mieszkania w Warszawie wzrosła do ponad 1,1 mln zł z 671 tys. zł pięć lat temu.
Program z kampanii wyborczej
Nowy program Mieszkanie na start jest pokłosiem ubiegłorocznej kampanii wyborczej. "Po tym, jak rządzące wcześniej Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło program niskooprocentowanych kredytów na poziomie 2 proc., to Platforma Obywatelska Donalda Tuska poszła krok dalej i zaproponowała kredyt 0 proc." - zauważono.
Bloomberg przypomina, że "w odróżnieniu od poprzedniego nowy program nie ma ograniczeń co do ceny zakupu, ale ustala progi dostępności na podstawie dochodów. Ma zostać uruchomiony jesienią".
- Nie ma wątpliwości, że nowy program może stworzyć dodatkowy popyt na rynku mieszkaniowym – powiedział Kazimierz Kirejczyk, starszy doradca w firmie doradczej JLL. - Inwestorzy, którzy dysponują gotówką, mogą przyspieszyć zakupy, obawiając się, że brak limitów cenowych może namieszać na rynku nieruchomości mieszkaniowych we wszystkich jego segmentach - stwierdził.
Mieszkanie na start już ma wpływ na rynek
Bloomberg stwierdza, że obawy dotyczące wzrostu cen nie są przesadzone. Przypomniano, że "kiedy w 2023 r. wprowadzono program 2 proc., to kupujący rzucili się, aby skorzystać z dopłat. Popyt na kredyty hipoteczne osiągnął rekordowy poziom, państwowe fundusze wyczerpały się w ciągu kilku miesięcy, a ceny wzrosły najbardziej ze wszystkich krajów europejskich".
Chociaż tym razem wprowadzono kwartalne ograniczenia w programie, aby zapobiec nagłym skokom, to i tak już odnotowano wpływ nowego programu na rynek nieruchomości. Bloomberg wskazuje, że już po samym ukazaniu się projektu programu Mieszkanie na start ceny ofertowe znacząco wzrosły.
Część deweloperów oferowało klientom rezerwacje przed dopłatami do kredytów, a liczba takich umów rośnie – wynika z danych firmy badawczej OtoDom Analytics.
Czytaj także: Ruszył wyścig do biur sprzedaży
Ważą się losy programu
Jednak sytuacja "może zostać odwrócona", jeśli rząd zmieni kurs. Według Kirejczyka dalsze losy programu to kwestia decyzji politycznej, a partie koalicji rządzącej różnią się w podejściu do kwestii mieszkaniowych, co stwarza niepewność na rynku. Do tego minister Krzysztof Hetman, odpowiedzialny za projekt, odszedł z rządu, aby w czerwcowych wyborach kandydować do Parlamentu Europejskiego.
- Politycy zaprosili deweloperów i kupujących do pewnego rodzaju gry w ruletkę w miastach, w których oferta jest wciąż ograniczona. Czy przyspieszyć budowę i zakupy w obliczu kolejnej podwyżki cen, czy też poczekać, aż plan zostanie wyrzucony do kosza lub znacznie zmieniony, co powinno ochłodzić rozgrzany rynek - powiedział Kirejczyk, cytowany przez Bloomberga.
"Podczas protestu w Warszawie większość ostro skrytykowała polityków za pomaganie bankom, deweloperom i właścicielom nieruchomości, a także wezwała do wprowadzenia inicjatyw w zakresie mieszkalnictwa socjalnego i większej regulacji rynku najmu. Niektórzy po prostu chcą mniejszej ingerencji państwa" - zauważa agencja.
- Nie pomaga fakt, że rząd znowu wtrąca się w rynek mieszkaniowy – stwierdził w rozmowie z reporterem serwisu Piotr, lat 30, który wraz z małżonką wziął udział w proteście. - Chcemy wziąć kredyt i kupić własne mieszkanie, więc teoretycznie powinniśmy być wdzięczni, ale ceny na rynku znów rosną - dodał.
Źródło: Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: marekusz/Shutterstock