Przeciętna cena transakcyjna za metr mieszkania na rynku pierwotnym w czwartym kwartale 2020 roku była o 7,5 procent wyższa niż rok wcześniej. Z kolei na rynku wtórnym lokale podrożały o 5,6 procent - wynika z analizy HRE Investments na podstawie informacji podanych przez Narodowy Bank Polski. Dane dotyczą siedmiu miast w Polsce: Gdańska, Gdyni, Krakowa, Łodzi, Poznania, Warszawy i Wrocławia.
W ocenie HRE, "epidemia spowodowała, że wzrosty cen mieszkań spowolniły".
"Mieszkania drożeją wolniej niż rosną pensje"
W analizie zwrócono uwagę na tak zwany indeks hedoniczny, który analitycy NBP oszacowują dla rynku mieszkań używanych. "Jest on o tyle ważny, że pokazuje 'czystą' zmianę cen, która nie jest zaburzona tym, że Polacy w jednym okresie kupują mieszkania z wyższej półki (wtedy zwykła średnia cena transakcyjna poszłaby do góry), albo tym, że do mody wróciły bloki budowane za czasów PRL (wtedy zwykła średnia cena powinna spaść)" - wyjaśniono. Zgodnie z tą metodą analizowane dane dotyczą bowiem lokali o podobnych parametrach.
HRE podało, że indeks hedoniczny dla siedmiu największych rynków wzrósł w ciągu roku mniej więcej o tyle, o ile wzrosła średnia tych lokali, czyli o 5,6 procent.
"Jest to o tyle dobra informacja, że wzrosty cen mieszkań wyraźnie spowolniły. W efekcie dane NBP sugerują, że mieszkania w największych miastach drożeją wolniej niż rosną pensje" - wskazało HRE. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego za grudzień, w ciągu roku wynagrodzenia Polaków wzrosły o 6,6 procent
Spadek w ujęciu kwartalnym
W czwartym kwartale 2020 roku za mieszkania używane na siedmiu największych rynkach trzeba było płacić o 1,8 procent niż kwartał wcześniej.
Z kolei na 16 rynków, które bada NBP, w siedmiu zanotowano spadki, a w dziewięciu wzrosty indeksu badającego zmiany cen pomiędzy kwartałami czwartym i trzecim. Jednocześnie zwrócono jednak uwagę, że dane pokazane przez NBP jako te pochodzące z końcówki roku są wstępne i będą jeszcze rewidowane.
"Mniej jest też argumentów za tym, aby w kolejnych kwartałach wyniki miały być podobne. O ile nie dojdzie do eskalacji problemów związanych z epidemią, to przeważać będą argumenty za wzrostami cen mieszkań" - ocenili autorzy analizy.
W ujęciu rocznym przeciętne ceny transakcyjne, zarówno w przypadku mieszkań nowych jak i używanych, wzrosły w niemal wszystkich miastach. Wyjątkiem jest Opole, gdzie przeciętna cena za metr kwadratowy na rynku wtórnym spadła o 1 procent rok do roku.
Wśród miast badanych przez NBP, w czwartym kwartale najwięcej za metr kwadratowy mieszkania trzeba było zapłacić w Warszawie: 10 261 zł - w prypadku mieszkania na rynku pierwotnym, 10 072 zł - mieszkania używane. Oznacza to wzrost w ujęciu rocznym o odpowiednio 8 i 3 procent.
Duża różnica
Niemal rekordowa jest różnica pomiędzy ceną oczekiwaną przez sprzedających i faktycznie płaconą przez kupujących. "W czwartym kwartale na 7 największych rynkach Polacy faktycznie płacili bowiem za metr mieszkania ponad 8,3 tys. zł, podczas gdy sprzedający oczekiwali aż 9,7 tys. zł. Mamy więc około 1,4 tys. złotych 'rozjazdu'" - czytamy.
Według HRE "może on wynikać z tego, że w ofercie jest dużo mieszkań w standardzie wyższym niż chcieliby kupić nabywcy lub część sprzedających ma nierealne oczekiwania cenowe".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock