Jest jak w czasie II wojny światowej – ocenia sytuację Ukrainy były prezydent Leonid Kuczma. W kraju szaleje bezrobocie, inflacja, załamują się całe gałęzie gospodarki, brakuje pieniędzy na wszystko, a politycy się kłócą - pisze "Rzeczpospolita".
– Będziemy zmuszeni ogłosić bankructwo, jeżeli Zachód nam nie pomoże – mówi "Rz" znany kijowski filozof i politolog Myrosław Popowycz. – Jestem szefem państwowego instytutu, który właśnie stanął przed dylematem: zrezygnować z ogrzewania czy ze światła. Pieniędzy brakuje na wszystko.
Klienci Banku Kyjiw, który zaprzestał wypłaty depozytów, zablokowali jego siedzibę w stolicy. Zdesperowani żądali wypłaty lokat. To szósty bank, który nie zwraca ludziom ich pieniędzy.
Dla przeciętnego Ukraińca kryzys oznacza gwałtowny wzrost cen, utratę pracy i ogromny problem ze spłatą kredytów. – Drożyzna jest straszna. W sierpniu zeszłego roku, gdy szłam do sklepu, za 50 hrywien kupowałam chleb, masło, mleko, kiełbasę i ser. Teraz biorę 100 (13 dolarów), a na mleko i ser już nie wystarczy – opowiada kijowianka pracująca w firmie ubezpieczeniowej. Z rosnącym niepokojem czeka na zwolnienie z pracy. Co wówczas zrobi? – Zostanę choćby sprzątaczką. Byle nie być głodnym, bo ubrania jakoś pocerujemy – dodaje.
Tną wszędzie
Zaciskają pasa również instytucje państwowe i komunalne. – Obcinane są programy edukacyjne, nie ma pieniędzy na olimpiady przedmiotowe – opowiada nauczycielka z jednej ze lwowskich szkół. – Najgorsze, że na Ukrainie nikt nie czuje się za nic odpowiedzialny, od sprzątaczki po ministra.
Ostatnią szansą dla Ukrainy ma być kredyt Międzynarodowego Funduszu Walutowego - pisze "Rz". Przeszkodą jest zbyt wysoki deficyt budżetowy przekraczający 5 mld dolarów, który pewno jeszcze wzrośnie. Na koncie ukraińskiego Skarbu Państwa praktycznie nie ma pieniędzy. Zagrożone są wypłaty emerytur: Funduszowi Emerytalnemu już dziś brakuje 2,3 mld hrywien (0,3 mld dolarów).
Politycy walczą ze sobą
Tymczasem najwyższe władze walczą nie z kryzysem, tylko między sobą. – Nawet w sprawie pomocy z zagranicy są podzieleni. Prezydent Juszczenko opowiada się za pożyczką z MFW, premier Julia Tymoszenko chce pożyczać od Rosji – dodaje Popowycz. A planu antykryzysowego wciąż nie ma.
Zdaniem ekonomistów rok 2009 będzie fatalny dla gospodarki Ukrainy. – Wszystko zależy od sytuacji w świecie. Jeśli pod koniec tego roku zacznie się poprawiać, to nasz PKB spadnie o 7 proc. Jeśli nie, odnotujemy spadek o 10 proc. i więcej – powiedziała "Rz" Weronika Mowczan z Instytutu Badań Gospodarczych i Konsultacji Politycznych w Kijowie. – Trzeba się liczyć z tym, że bezrobocie sięgnie 10 proc., czyli obejmie 2 miliony ludzi. Tylko na ratowanie 17 największych banków potrzeba 25 mld hrywien.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24