Rząd przyjął program "Aktywny rodzic", który ma wspierać rodziców w aktywności zawodowej oraz w wychowaniu małego dziecka. - Dobrze, że problem wypadania z rynku pracy jest zauważany, pytanie tylko, czy rząd adresuje go w kompleksowy sposób - komentuje dla redakcji biznesowej tvn24.pl dr Magdalena Kocejko.
Projekt zostanie teraz skierowany do prac w Sejmie. - Jeśli Sejm i prezydent (Andrzej Duda - red.) nie zrobią nam kłopotów, to 1 października to świadczenie powinno być już dostępne w każdym polskim domu - przekazał na konferencji prasowej Donald Tusk.
Chodzi m.in. o dodatek w wysokości 1500 zł, kierowany do aktywnych zawodowo rodziców dziecka od 12. do 35. miesiąca życia. Pieniądze będzie można przeznaczyć na opłacenie opieki nad dzieckiem. Wcześniej szef rządu określał to świadczenie mianem "babciowego".
"Babciowe" jako jeden ze stu konkretów
Po raz pierwszy o "babciowym" Donald Tusk mówił, jeszcze jako lider opozycji, ponad rok temu. Na spotkaniu w Częstochowie w marcu 2023 r. zadeklarował, że potrzebne jest nowe świadczenie.
- Mamy po najważniejszych pierwszych tygodniach i miesiącach bardzo często chciałyby wrócić do pracy. Chciałyby, ale nie mogą (...), ponieważ nie ma z kim zostawić dziecka albo nie ma pieniędzy na to, żeby zapłacić za żłobek. Ponad 50 procent mam nie wraca do pracy po urlopie macierzyńskim, mimo że 92 procent mam mówi: "chciałabym wrócić do pracy" - tłumaczył.
Dodawał, że "jeśli ta przerwa w pracy ma trwać dwa, trzy lata, to często zamienia się w dożywotnią przerwę, traci się kwalifikacje". - Proponujemy to "babciowe" - 1500 złotych miesięcznie dla każdej mamy, która po urlopie macierzyńskim chciałaby wrócić do pracy - podsumował.
Deklaracja spotkała się z mieszanym odbiorem. Niektórzy eksperci chwalili pomysł wsparcia młodych rodziców, ale politycy z lewej strony sceny politycznej – na przykład Robert Biedroń i Magdalena Biejat – krytykowali, że już na poziomie nazwy projekt utrwala stereotypy. Podkreślali też, że należy raczej pracować nad rozbudową sieci żłobków i przedszkoli.
Mimo krytycznych głosów obietnica znalazła się na liście "stu konkretów" na pierwsze 100 dni rządzenia. Po wyborach temat na kilka miesięcy ucichł. Teraz projekt wraca, tym razem pod nazwą "Aktywny rodzic".
Wyciągnąć opiekunki z szarej strefy
- Bardzo mnie cieszy ta zmiana. Nazwa "babciowe" była niefortunna – komentuje dr Zofia Szweda-Lewandowska z Katedry Polityki Społecznej SGH. - Wpisywała się w taki stereotyp, że opieka jest domeną kobiet, szczególnie tych starszych. Dyskryminowała też mężczyzn, na przykład dziadków, którzy też chcieliby zaangażować się w opiekę.
Szweda-Lewandowska zwraca uwagę, że z perspektywy rynku pracy to słuszny ruch. W Polsce kobiety są mniej aktywnie zawodowo od mężczyzn. Według badań GUS wskaźnik zatrudnienia kobiet w wieku produkcyjnym w ostatnim kwartale 2023 r. wyniósł 79 proc. Ten sam wskaźnik u mężczyzn w tej grupej wiekowej wyniósł 84,3 proc.
- Mamy za mało pracowników, rząd powinien sięgać po wszystkie możliwe sposoby, żeby zaktywizować tych, których coś przed powrotem do pracy powstrzymuje. Z rynku najczęściej wypadają matki, to one ponoszą największy koszt rodzicielstwa. Są to koszty zawodowe, ale też związane z utratą wolnego czasu, które w związku z urodzeniem dziecka dotykają częściej kobiety niż mężczyzn - wyjaśnia ekspertka.
Po ogłoszeniu pomysłu na nowe świadczenie część komentatorów zwracała uwagę, że ważne jest oskładkowanie umów z osobami zajmującymi się opieką, także z członkami rodziny. Te postulaty dotarły do ministerstwa. - Świetnie, jeśli tę opiekę będzie sprawowała babcia, dziadek czy ktoś z rodziny, ale my nie chcemy wypychać babci, dziadka, cioci, wujka z rynku pracy. Chcemy, żeby z taką babcią, z takim dziadkiem czy innym członkiem rodziny zawarta była umowa aktywizacyjna, taka jak jest dla niań i opiekunek, żeby to była praca, bo praca opiekuńcza to praca – zapowiedziała ministra pracy, rodziny i opieki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w programie "Gość Poranka".
- To próba wyciągnięcia opiekunów i opiekunek z szarej strefy, włączenia ich do obiegu. Te osoby będą miały odprowadzane składki. Jeśli są już na emeryturze, to będą mieć szansę na nieco wyższe świadczenia - komentuje Szweda-Lewandowska.
Czy będą naciski na babcie?
Program wciąż budzi jednak wątpliwości, także w koalicji rządowej. - Dobrze, że premier Donald Tusk podejmuje ten temat, ale chodzi o to, żeby projekt nie był niesprawiedliwy – powiedział we wtorek rano na antenie TVN24 marszałek Sejmu i lider Polski 2050 Szymon Hołownia. - Jeżeli mamy wielodzietną matkę, która nie pójdzie do pracy, to ona nie dostanie babciowego, jak rozumiem z tych założeń, które dostałem. A dobrze zarabiająca kobieta, która ma jedno dziecko, te pieniądze dostanie.
- Ustawa, przynajmniej w tych założeniach, o których słyszymy, likwiduje rodzinny kapitał opiekuńczy. Też musimy się zastanowić, czy skórka warta jest wyprawki – dodał Hołownia w "Rozmowie Piaseckiego".
Dr Magdalena Kocejko, ekspertka ds. polityki społecznej, zwraca uwagę na jeszcze coś innego. - Mam obawę, że wprowadzenie programu doprowadzi do dalszej prywatyzacji usług. Czy musi być tak, że państwo wspiera płacenie komuś z rodziny czy też opłacanie prywatnej opieki? Czy takie działania ze strony państwa nie zablokują rozwoju publicznej infrastruktury opiekuńczej? - zastanawia się naukowczyni.
Według analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) opartej na danych GUS liczba żłobków i tzw. klubów dziecięcych wzrosła w latach 2016-2022 niemal dwukrotnie (z 2710 do 5304). Jednak w większości były to placówki prywatne, na które nie wszystkich stać.
Tam, gdzie miejsc w żłobkach nie ma, "Aktywny rodzic" może okazać się pomocny. - Dostępność opieki żłobkowej wygląda w naszym kraju bardzo różnie w zależności od miejsca zamieszkania - mówi dr Szweda-Lewandowska. - Są takie miejsca, w których rodzice nie mają możliwości skorzystać ze żłobków, bo ich po prostu nie ma. To problem występujący szczególnie w mniejszych miejscowościach i na wsi.
Przedstawiciele rządu przyznawali, że zdają sobie sprawę z tego problemu. - Musimy zapewnić żłobek w każdej gminie. Wypełnimy te białe plamy - zapewniała podczas wtorkowej konferencji prasowej Aleksandra Gajewska, wiceministra rodziny i polityki społecznej.
- Pytanie, jak ten program będzie wpływał na aktywność zawodową starszych kobiet. Czy pojawią się naciski, żeby babcie porzucały swoją pracę i zajęły się wnukami? Powstaje wrażenie, że to sytuacja "albo - albo": do pracy wraca młoda kobieta albo to starsza nadal pracuje, jakby nie mogły pracować obie – dodaje dr Kocejko. I podsumowuje: - Dobrze, że problem wypadania z rynku pracy jest zauważany, pytanie tylko, czy rząd adresuje go w kompleksowy sposób. Polityka rodzinna w Polsce idzie w taką stronę, że państwo daje bon i mówi ludziom: "radźcie sobie". To zrzucanie odpowiedzialności z rządzących na zwykłych ludzi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock