Widać jak te ceny rosną, to jest już po prostu drożyzna. Niektórzy mówią strach się bać, jeżeli te oczekiwania inflacyjne będą zakotwiczone na tak wysokim poziomie. Również dochodzi do tego tak zwana spirala płacowo-cenowa, ludzie będą oczekiwali wyższych zarobków - powiedział główny ekonomista Pracodawców RP, były minister finansów Paweł Wojciechowski na antenie TVN24, odnosząc się do najnowszych danych o ifnlacji.
Inflacja CPI w październiku wyniosła rok do roku o 6,8 procent - podał Główny Urząd Statystyczny (GUS). Konsensus PAP wyniósł 6,4 procent rok do roku. We wrześniu odnotowano wzrost o 5,9 procent rok do roku. Ekonomiści zgodnie przyznają, że tak wysoka inflacja jest argumentem za dalszą podwyżką stóp procentowych.
Inflacja w Polsce. Paweł Wojciechowski: to już drożyzna
- Ci dwaj panowie (prezes NBP Adam Glapiński i premier Mateusz Morawiecki - red.) mogą coś z tym zrobić, oczywiście nie jest to w interesie rządu, by tłumić inflację. Wyższa inflacja to taki podatek inflacyjny, są wyższe dochody budżetowe. W cyklu rocznym około 10 miliardów złotych budżet na tym zyskuje - mówił.
Dodał, że "po to jest niezależny bank centralny, Rada Polityki Pieniężnej, żeby temu przeciwdziałać, żeby dbać o wartość złotówki, a nie pomagać rządowi w prowadzeniu zbyt ekspansywnej polityki fiskalnej".
Inflacja a stopy procentowe. "Bank centralny musi reagować szybko"
Wojciechowski przewidywał, że nastąpi kolejna podwyżka stóp procentowych.
- Widzimy nierównowagę narastającą w gospodarce. Złożenie ekspansywnej polityki fiskalnej i monetarnej w okresie dobrej koniunktury nie jest receptą na sukces. Jest to może sukces dla rządu, banku centralnego, który wychodzi na przeciw oczekiwaniom w pewnym sensie. Nie jest to jednak dobre dla nas, konsumentów - ocenił.
- Widać jak te ceny rosną, to jest już po prostu drożyzna. Niektórzy mówią strach się bać, jeżeli te oczekiwania inflacyjne będą zakotwiczone na tak wysokim poziomie. Również dochodzi do tego tak zwana spirala płacowo-cenowa, ludzie będą oczekiwali wyższych zarobków - mówił.
- Pamiętajmy, że w budżetówce ten wzrost wynagrodzeń ma wynieść około 4,5 procenta. Będą ludzie oczekiwali wyższych płac, indeksacji inflacyjnej w kontraktach. To będzie nakręcało się dalej. Nie tylko będą miały znaczenie te czynniki podażowe, typu ropa naftowa, ceny gazu, prądu. Również będą istotnie wpływały te czynniki popytowe, wzrost oczekiwań inflacyjnych i płac napędzi wyższą inflacją - mówił.
Wysoka inflacja wymusi wzrost stóp procentowych
Podkreślił, że bank centralny musi reagować szybko.
- Szybka reakcja RPP, już bardzo bardzo spóźniona jest oczekiwana. Nie wiadomo, czy nastąpi. Dotychczas była retoryka "Polacy nic się nie stało, to są przejściowe elementy inflacyjne". Jeżeli się ona faktycznie zakotwiczy, oczekiwania będą na wyższym poziomie, to dojdą do tych czynników podażowych czynniki popytowe, które nakręcą ją na wyższy poziom. Wtedy zahamowanie tej inflacji będzie trudniejsze - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Dziurek / Shutterstock.com