- Dla Unii Europejskiej to budżet kompromisów, z kolei dla Polski można powiedzieć - wygrana - oceniła Magdalena Jabłońska, menedżer w zespole dotacji i ulg inwestycyjnych Deloitte. Również zdaniem prof. Witolda Orłowskiego, głównego ekonomisty PwC, Polska odniosła w Brukseli "duży sukces negocjacyjny". Wśród ekonomistów sporna pozostaje jednak kwestia otrzymanych funduszy na Wspólną Politykę Rolną.
Po trwających grubo ponad dobę negocjacjach w piątek w Brukseli osiągnięto porozumienie ws. unijnego budżetu na lata 2014-2020. Zakłada on 960 mld euro w tzw. zobowiązaniach, a w płatnościach ok. 908,4 mld euro. Polska ma otrzymać 105,8 mld euro, w tym na politykę spójności 72,9 mld euro, a na politykę rolną 28,5 mld euro. To daje jej pozycję największego beneficjenta funduszy UE. Według Magdaleny Jabłońskiej, menedżer w zespole dotacji i ulg inwestycyjnych Deloitte, dla Unii to "budżet kompromisów", a dla Polski "wygrana, bo jednak w przypadku polityki spójności otrzymaliśmy 4 mld euro więcej". - W tym czasie i z taką postawą "starych" krajów Unii, płatników netto, wydaje się, że więcej nie można było wywalczyć - oceniła. Jabłońska myśli też, że Parlament Europejski "może jeszcze dyskutować o szczegółach budżetu, tzn. jak te pieniądze będą się rozkładać na poszczególne tematy", ale w kwestii zatwierdzenia budżetu "ogólne liczby nie powinny się zmienić". Jak zaznaczyła, teraz najważniejszym z punktu widzenia Polski jest "zadbać o to, na co te pieniądze faktycznie zostaną przeznaczone, czyli jak zostaną one zaprogramowane na poziomie krajowym" oraz "jak będzie wyglądać w szczegółach mechanizm dystrybucji tych środków".
- Chodzi o to, by nie okazało się, że, mimo iż mamy tak duże środki, nie potrafimy ich odpowiednio wydać - podkreśliła Jabłońska.
"Duży sukces negocjacyjny" Polski
Również zdaniem prof. Witolda Orłowskiego, głównego ekonomisty PwC, zawarte w piątek porozumienie to "duży sukces negocjacyjny" Polski.
- Nie ma wątpliwości, że z punktu widzenia Unii to budżet gorszy niż poprzedni, dlatego, że nie dość, że został ograniczony, mimo że powinien być zwiększany, to po drugie kompromisów poszukano w ten sposób, że obcinano te wydatki, które nie powinny być obcinane np. na konkurencyjność. Na tym tle nie ma też wątpliwości, że Polska należy do nielicznych krajów, które mogą powiedzieć, iż odniosły sukces w tych negocjacjach - zauważył profesor. Orłowski zwrócił także uwagę, że od początku pozycja Polski była trudna. - W momencie, kiedy jest nacisk na ograniczenie budżetu, my jesteśmy największym beneficjentem. W oczywisty sposób istniało zagrożenie, że to największy beneficjent przy zmniejszonym budżecie, straci - podkreślił. Według niego w przypadku polityki spójności istotne było, aby uzyskać "solidne współfinansowanie, w miarę możliwości na korzystnych warunkach". - Uzyskaliśmy ustępstwa ws. kwalifikowalności VAT, które spowodują, że łatwiej będzie wydawać te pieniądze. Gdyby to nie było nawet 300 mld zł, tylko 298 mld, to jednak i tak, gdy mówimy o tych kwotach, (...) to i tak mielibyśmy powody do zadowolenia - ocenił profesor.
I dodał: - Symbolicznie udało się zrealizować coś (ponad 300 mld zł - red.), co właściwie przekracza najśmielsze oczekiwania. To tylko mówi o tym, że skala naszego negocjacyjnego sukcesu jest na prawdę spora. Orłowski zauważył jednocześnie, że obecnie Wspólna Polityka Rolna znajduje się pod presją. - To nie jest tylko tak, że Polska odczuwa skutki tej polityki. Jeśli chodzi o dopłaty, to udało nam się uzyskać to, co chcieliśmy. W drugim filarze (rozwój obszarów wiejskich - red.) jest tych pieniędzy rzeczywiście trochę mniej, ale te pieniądze można zrekompensować środkami funduszy strukturalnych. Żadnej tragedii nie ma. Jest to bardzo przyzwoity wynik, jeśli chodzi o fundusze rolne - podsumował profesor.
Budżet korzystny dla Polski "pod każdym względem"
Z kolei zdaniem głównego ekonomisty BCC Stanisława Gomułki porozumienie co do unijnego budżetu na lata 2014-20 jest "pod każdym względem" korzystne i ważne dla naszego kraju. - To jest bardzo dobra wiadomość dla Polski, szczególnie właśnie w tej sytuacji, w której mieliśmy dużą niepewność z racji tego, że mamy niemalże kryzys, depresję w Europie Zachodniej. Wiele rządów było bardzo niechętnych do tego, aby być płatnikami netto. W szczególności wiemy, jaka była postawa Wielkiej Brytanii - zauważył Gomułka. Według niego gdyby nie było tego porozumienia, to w Polsce "prawdopodobnie mielibyśmy pogłębienie spowolnienia gospodarczego i moglibyśmy nawet mieć recesję". Zwrócił też uwagę, że "te pieniądze zmniejszą ryzyka dla przedsiębiorców", którzy teraz będą mogli planować z kilkuletnim wyprzedzeniem. Ponadto Gomułka nie sądzi, podobnie jak Jabłońska i prof. Orłowski, by Parlament Europejski stanął na drodze porozumienia. - Wydaje mi się, że to byłby taki strzał samobójczy. Uważam, że szefowie rządów poszczególnych krajów mają na tyle możliwości oddziaływania, że Parlament zaakceptuje to porozumienie. Brak akceptacji dla tego budżetu oznaczałby duże uderzenie w cały proces poprawiania sytuacji w UE i w związku z tym byłoby to sprzeczne z ich całym podejściem proeuropejskim - ocenił.
Na rolnictwo mniej, niż obecnie
Z kolei prezes Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej Marek Zagórski mocno zaakcentował fakt, iż na rolnictwo otrzymaliśmy w tym budżecie mniej, niż mamy obecnie. - Jeżeli popatrzymy na wyjściowe propozycje Komisji Europejskiej: na pierwszy filar (płatności bezpośrednie) miało być ok. 21,7 mld euro, a na drugi filar (rozwój obszarów wiejskich) - było to 13,5 mld euro, to Polska powinna dostać w sumie 35 mld euro. Jeżeli wrócimy do listopadowych propozycji Van Rompuya - to było 33 mld euro, obecnie jest 28,5 mld euro. Warto zauważyć, że w obecnej perspektywie finansowej, Polska dopłaca do płatności bezpośrednich z krajowego budżetu - tłumaczył. Według niego jeśli założyć, że nie zmniejszymy płatności bezpośrednich, przez co trzeba będzie na nie przeznaczyć ok. 20 mld euro, to na drugi filar pozostaje ich tylko 8 mld. - Jeżeli weźmiemy po uwagę, że teraz było 13,5 mld euro, to będzie o 40 proc. mniej. To oznacza tyle, że jeżeli uwzględni się zobowiązania z tego okresu, np. na renty strukturalne i zalesienia i inne wydatki, to na wsparcie modernizacyjne - nie ma pieniędzy - obawia się Zagórski. Jego zdaniem Parlament Europejski może "dużo zmienić" w kwestii obecnego budżetu. - Parlament albo będzie dążył do zwiększenia całego budżetu unijnego, a to oznacza wznowienie procesu negocjacyjnego, choć trochę w innym trybie, albo będzie chciał ten "tort" podzielić inaczej i tu trudno oczekiwać, że Polska dostanie więcej, a raczej może to być mniej i to dotyczy globalnej kwoty - zauważył prezes EFRWP. Podkreślił jednak, że jeśli chodzi o możliwości zwiększenia przez PE budżetu na rolnictwo to jest "pesymistą", ale jeżeli do tego dojdzie, to będzie to szło raczej "w kierunku zwiększenia środków na płatności bezpośrednie, niż na drugi filar".
Fundusze UE zwiększą nasze PKB?
Główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości Ignacy Morawski zwrócił za to uwagę na fakt, iż budżet z perspektywy UE, jeśli chodzi o procesy gospodarcze, nie ma gigantycznego znaczenia.
- Patrząc na budżet z perspektywy UE ma on dużo większe znaczenie symboliczne czy polityczne, niż gospodarcze. De facto w całości nie jest większy niż 1 proc. PKB Unii Europejskiej. Sens tej całej debaty rozgrywał się wokół szukania odpowiedzi na pytania, czy Unia Europejska jest jeszcze w stanie podejmować wspólne decyzje, czy kraje, które dopłacają do wspólnego budżetu, są w stanie więcej wpłacać, niż z niego dostają. Tu chodzi o kwestie solidarności europejskiej - ocenił. Jednak z punktu widzenia Polski według Morawskiego środki z Unii Europejskiej "odgrywają potężną rolę w naszej gospodarce". - Dobrze, że to porozumienie zostało osiągnięte, ponieważ bez niego trudno byłoby planować wydatki długookresowe. Fundusze spójności w perspektywie siedmioletniej mogą zwiększyć nasze PKB o 5 proc. To znaczy, że w 2020 roku PKB w scenariuszu z tymi środkami, które otrzymamy, może być o ok. 5 proc. wyższy, niż gdyby tych środków nie było - ocenił ekonomista. Przyznał jednocześnie, że choć jego zdaniem fundusze mają bardzo pozytywny wpływ na rozwój polskiej gospodarki, to jest przeciwny tezie, że "od wykorzystania tych pieniędzy zależy skok cywilizacyjny Polski". - To pokazuje doświadczenie południa Europy. Nawet potężne transfery fiskalne nie poprawiają sytuacji. Ile wpompowano środków w południe Włoch, Grecję, Portugalię? To wciąż są najbardziej ubogie tereny Europy i o tym trzeba pamiętać - zauważył Morawski.
Autor: dp//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA)