Główne europejskie giełdy zakończyły wtorkową sesję znacznie na minusie. To kolejny dzień spadków. Na zamknięciu polski WIG20 stracił 2,64 proc. i wyniósł 2089,84 pkt., niemiecki DAX 2,8 proc., francuski CAC40 2,6 proc., a brytyjski FTSE 100 2,7 proc. W ciągu dnia warszawski indeks największych spółek tracił nawet ponad 4 proc. Podobnie było na innych głównych giełdach Europy.
Niewielkie spadki zanotowały też giełdy w USA. Dow Jones tracił 1,1 proc., S&P 500 spadał o 0,4 proc., z kolei Nasdaq rósł o 0,7 proc.
Zdaniem analityka X-Trade Brokers Marcina Kiepasa powodem mocnych spadków na europejskich giełdach są m.in. opóźnienia w wypłacie szóstej transzy pomocy finansowej dla Grecji oraz możliwe zwiększenie udziału prywatnych wierzycieli w drugim pakiecie pomocowym dla tego kraju. Dodał, że obawy inwestorów budzi też strach przed kryzysem bankowym w Europie.
Wydarzenia dnia
Z kolei analityk DM BOŚ Marek Rogalski stwierdził, że kluczowymi wydarzeniami wtorku były popołudniowe wystąpienia szefa Europejskiego Banku Centralnego Jean-Clauda Tricheta w Parlamencie Europejskim oraz szefa Rezerwy federalnej Bena Bernanke przed połączonymi komisjami gospodarczymi amerykańskiego Kongresu.
- Pierwszy z nich, jak zwykle ostrożnie dobierał słowa, dowiedzieliśmy się, że jednym z kluczowych filarów niestandardowych działań wsparcia prowadzonych przez bank centralny, ma być zapewnienie nieograniczonego finansowania dla sektora bankowego. Trichet dodał też, iż nie jest rozważane zakończenie interwencyjnych zakupów na rynku długu, gdyż EBC nigdy nie ustalał ich górnego limitu. Szef EBC dał też do zrozumienia, iż obniżka stóp procentowych w najbliższy czwartek jest mało realna - ocenił analityk DM BOŚ.
Dodał, że słowa szefa EBC nie wywołały większych emocji, w przeciwieństwie do wystąpienia Bena Bernanke. - Szef FED przemawiając przed Kongresem zaznaczył, iż FED jest gotowy do podjęcia dalszych niestandardowych działań, jeżeli pojawi się taka konieczność. Tyle, że te słowa to w zasadzie oczywistość. Ben Bernanke w podobnym tonie mówił kilka dni temu, twierdząc, że bank centralny będzie do tego zmuszony, jeżeli pojawi się ryzyko deflacji. Dodatkowo dzisiaj szef FED wyraźnie powtórzył, że polityka monetarna nie może być panaceum na problemy gospodarcze, gdyż równie ważne są działania w polityce fiskalnej rządu - stwierdził Rogalski.
Nasza waluta
Waluty też zanotowały wahania. Tuż po godz. 11:00 za jedno euro płacono 4,39 zł, za franka 3,61 zł, a za dolara 3,33 zł. Z kolei ok. 17.50 za euro płacono 1,32 dolara. Umacniał się też złoty. Za euro płacono 4,41 zł, za dolara 3,32 zł, a za szwajcarskiego franka 3,60 zł.
Zdaniem analityków Banku BPH, notowania polskiej waluty są stabilne, bo inwestorzy boją się kolejnej interwencji Narodowego Banku Polskiego, który był aktywny na rynku walutowym w ostatnim czasie. NBP poinformował, że w poniedziałek w godzinach popołudniowych dokonał sprzedaży pewnej ilości walut obcych za złote.
Grecki kłopot
W niedzielę greckie ministerstwo finansów podało, że mimo przyjętego programu oszczędności nie zdoła w bieżącym i przyszłym roku obniżyć deficytu budżetowego do wymaganego poziomu. Ta wiadomość sprawiła, że zawieszona została decyzja w sprawie kolejnej transzy pomocy dla Aten od MFW, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej. Jeśli Grecja nie dostanie tych pieniędzy w odpowiednim czasie, zbankrutuje. Te wieści sprawiły, że w poniedziałek giełdowe indeksy spadały na łeb na szyję. Na Wall Street S&P 500 znalazł się na najniższym poziomie od roku.
Oprócz zagrożenia bankructwem Grecji, nastroje inwestorom psują także wieści z sektora bankowego. W tarapatach znalazł się francusko-belgijski bank Dexia. Po rynku krążą plotki o tym, że może zostać przejęty przez państwo albo podzielony, ponieważ ma ogromne problemy z płynnością. W rezultacie papiery banku tracą dziś ponad 30 procent. Kłopoty Dexii rzucają cień na cały sektor.
Źródło: tvn24.pl