Przyczyną wolnego tempa budowy autostrad w Polsce jest brak ciągłości w prowadzonych działaniach oraz niewydolne struktury instytucjonalne - uważają eksperci Business Centre Club. Podkreślają, że poszczególne ekipy rządzące mają problemy z podejmowaniem decyzji w tych sprawach.
- Kolejne rządy koncentrowały się na krytyce działań poprzedników, a nie uruchamianiu nowych koncepcji organizacyjnych, nie kontynuowały tego, co zostało już zaczęte -uważa przewodniczący Rady Głównej BCC Maciej Grelowski.
Jego zdaniem, przy obecnym tempie, zakończenie budowy planowanej sieci ponad dwóch tys. kilometrów autostrad i ponad pięciu tys. kilometrów dróg ekspresowych trwałoby wiele dziesiątków lat.
Biurokracyjny mur na drodze
W opinii byłego wiceministra transportu, a obecnie eksperta firmy Ernst@Young Jana Friedberga, szkodliwym działaniem okazało się zlikwidowanie w 2001 roku Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad i włączenie jej zadań do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Jego zdaniem, odrębna instytucja jest potrzebna i należałoby ją przywrócić.
Friedberg uważa, że GDDKiA jest ubezwłasnowolniona przez resort transportu i nie jest rozliczana prawidłowo z działań. W jego ocenie, ponieważ w obowiązkach GDDKiA jest dbanie także o utrzymanie i remonty dróg, więc budowa nowych autostrad czy dróg ekspresowych nie jest dla niej priorytetem.
Eksperci obawiają się, że kontynuacja dotychczasowego sposobu działania i utrzymywanie obecnej struktury instytucjonalnej niosłyby ryzyko, że program budowy do końca 2011 roku 700 km autostrad oraz 1900 km dróg ekspresowych, może okazać się nierealny.
BCC uważa, że przyszły rząd powinien przede wszystkim dokończyć te inwestycje, które zostały zaczęte. Dotyczy to szczególnie autostrad: A-1 na odcinku Gdańsk – Toruń (149 km) i Łódź – Katowice (Stryków - Pyrzowice) – 180,5 km oraz autostrady A-2 na odcinku Świecko – Nowy Tomyśl (108 km) i Łódź – Warszawa (Stryków – Konotopa) – 95 km.
Źródło: "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24