Ceny warzyw w całej Europie osiągają astronomiczne poziomy, w Wielkiej Brytanii ich brakuje, a w Polsce za paprykę trzeba płacić niemal 30 zł za kilogram. To ponad 100 procent więcej niż rok temu. Paweł Myziak ze Zrzeszenia Producentów Papryki RP ocenił w rozmowie na antenie TVN24 BiS, że Polska stała się "niejako zakładnikiem" Turcji i Hiszpanii, bo stamtąd pochodzą sprzedawane u nas warzywa ciepłolubne, w tym papryka.
Gościem anteny TVN24 BiS byli Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności oraz Paweł Myziak ze Zrzeszenia Producentów Papryki RP. Punktem wyjścia do rozmowy o obecnych trendach w rolnictwie były wysokie ceny papryki. Czy polscy producenci jakoś na nich zarabiają?
- Nas te ceny nie cieszą, tylko budzą nadzieję. Obecnie nie produkujemy warzyw ciepłolubnych w Polsce. Wyjątkiem są pomidory malinowe, które stały się takim znakiem rozpoznawczym polskiej produkcji. Natomiast wszystkie pozostałe warzywa ciepłolubne, bakłażany, cukinie czy papryka, są hiszpańskie lub tureckie. Wygląda to tak, że staliśmy się niejako zakładnikami tych dwóch krajów - powiedział Myziak.
Przedstawiciel producentów papryki powiedział, że z drugiej strony, gdyby nie Turcja, "to dzisiaj oglądalibyśmy półki w Polsce - tak jak ma je Wielka Brytania - z wydzielanymi warzywami".
Czy warzyw w Polsce zabraknie?
Andrzej Gartner zapytany o to, czy warzyw może w Polsce zabraknąć, zauważył, że mówimy teraz o warzywach ciepłolubnych, do produkcji których potrzeba dużo energii, światła i ciepła, by uprawiać je w naszym klimacie.
- W związku z tym tam, gdzie jest teraz cieplej, jest to tańsza uprawa. Do tej pory wspomagała ona rynek polski. Jednak teraz mamy taką sytuację, przed którą producenci - i pomidora, i papryki, i ogórka - ostrzegali jeszcze jesienią. Ze względu na potężne wzrosty kosztów te nasadzenia są nieco opóźnione. Wszyscy czekają, aż będzie trochę cieplej i trochę jaśniej - stwierdził.
Gantner zauważył, że wysokie ceny mają też związek z tym, że pogoda nie sprzyjała uprawom w Hiszpanii, która do tej pory była naturalnym rezerwuarem dla tego typu warzyw dla Europy.
W jego opinii polskie warzywa zobaczymy na sklepowych półkach dopiero w połowie kwietnia, ale nie powinno ich mimo wszystko zabraknąć.
Paweł Myziak zauważył, że nie rozmawialibyśmy o tym dziś, gdyby nie zmiana w diecie Polaków.
- Szereg sieci handlowych, które weszły do Polski bardzo szeroko, nauczyły nas te warzywa jeść. Nie rozmawialibyśmy o papryce, gdyby nie było jej na sklepowych półkach. Podobnie jak cukinii - stwierdził.
Złe nastroje wśród rolników
Zauważył jednocześnie, że "tak złych nastrojów w rolnictwie nie było w rolnictwie nigdy". W jego ocenie brak optymizmu, wiary rolników w produkcję i sprzedaż przełoży się na uprawy.
- Tak to wygląda dzisiaj, że koszty są niepewne. Nie wiemy też, czy klient będzie chciał ten droższy produkt kupić - powiedział Myziak. Ocenił, że ceny papryki powinny niedługo spaść, ale to nie koniec problemów. Ceny polskich warzyw gruntowych, jak cebula czy marchew, "mogą też podejść w górę".
Andrzej Gantner uspokajał, że nie boi się, iż w Polsce zabraknie pomidorów. - Prędzej, że po takich cenach konsumenci przestaną kupować. To może prowadzić do likwidacji upraw i w efekcie Polska, z czołowego producenta warzyw, może stać się ich importerem - podkreślił.
Obydwaj rozmówcy zauważają, że ceny w polskim sezonie nie powinny wystrzelić, jednak nie ma co się łudzić, że będą na podobnym poziomie, co rok temu. - Im bliżej lata, tym te ceny będą niższe, ale nie tak jak w zeszłym roku. Spodziewam się ich podwyżki na poziomie 30-40 procent - dodał Andrzej Gantner.
Zauważył, że nie pomoże projekt, który się właśnie pojawił, nakładający nowy podatek na całą polską produkcję rolną.
- Natomiast na dokładkę tego wszystkiego można powiedzieć jedną rzecz. Właśnie się pojawił projekt ustawy, która nakłada podatek na wszystkie surowce rolne, które w Polsce produkujemy, w tym również owoce i warzywa. Co ciekawe, tylko dla tych, którzy kupią polskie owoce i warzywa, natomiast ci, którzy będą kupować za granicą, takiego podatku nie zapłacą. Także serdecznie gratuluję ministerstwu rolnictwa pomysłu - powiedział przedstawiciel Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Projektem, o którym mówi Andrzej Gantner, jest projekt ustawy powołującej Fundusz Ochrony Rolnictwa (FOR). W teorii ma on chronić rolników przed nieuczciwymi płatnikami - np. gdy ogłosi on upadłość i nie zapłaci za wcześniej dostarczone produkty. Do Funduszu mają trafiać składki od podmiotów skupujących, przechowujących lub przetwarzających produkty rolne. Ustalono je na poziomie 0,25 proc. ceny netto towarów. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi szacuje, że oznacza to wzrost cen żywności o 0,06 proc. Jednak zdaniem producentów podwyżka będzie znacznie wyższa, bo do tego dojdą koszty administracyjne.
Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock