Gmina Spiczyn (woj. lubelskie) zamierza zrewitalizować zespół parkowo-pałacowy w Zawieprzycach. W latach 80. XIX-wieku przyjeżdżała tu na wakacje nastoletnia Maria Skłodowska. Być może właśnie tu rozpoczęła się jej fascynacja przyrodą.
- Po raz kolejny przyjechała tu w 1883 roku, jako 16-latka. Należącym do państwa Ostrowskich majątkiem zarządzał wówczas jej stryjeczny dziadek Ksawery Skłodowski – mówi Antonina Gajos ze Stowarzyszenia Chorągiew Zamku w Zawieprzycach Atanazego Miączyńskiego herbu Suchekomnaty.
Ową 16-latką była Maria Skłodowska, późniejsza dwukrotna laureatka Nagrody Nobla, która przyjeżdżała do Zawieprzyc, aby odpocząć od warszawskiego zgiełku, a może po prostu zregenerować nadwątlone siły.
"Została zapamięta jako panienka, która bardzo dużo spacerowała"
- Urodziła się w Warszawie, tam też uczęszczała do III Żeńskiego Gimnazjum Rządowego. Zawieprzyce prawdopodobnie odwiedzała również w okresie, gdy skończyła już szkołę i pracowała w Warszawie jako guwernantka. Najdłużej, około 10 miesięcy, przebywała tu właśnie podczas wspomnianych wakacji 1883 roku – opowiada nasza rozmówczyni.
Z wiedzy przekazywanej przez okoliczną ludność z pokolenia na pokolenie wiemy, że Marysia została zapamiętana jako panienka, która bardzo dużo spacerowała, grała w scherzo lub gąski.
- Jeździła również konno, ale ludziom utkwiły w pamięci przede wszystkim jej spacery. W dolinie Wieprza zbierała na łąkach kwiaty. Szczególnie lubiła żółte jaskry. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że wiele lat później - wraz ze swoim mężem Piotrem Curie - była prekursorką wycieczek rowerowych w okolicach Paryża, wszystko układa się w jedną całość. Maria Skłodowska z pewnością fascynowała się przyrodą i być może zaczęło się to właśnie od letnich wakacji 1883 roku – uśmiecha się pani Antonina.
Nieopodal oranżerii rosła lipa posadzona podobno przez Jana III Sobieskiego
Choć wiele budynków założenia parkowo-pałacowego na Wzgórzu Zamkowym zachowało się do naszych czasów, to lata ich świetności dawno przeminęły.
- W czasach gdy przebywała tu nastoletnia Skłodowska, na pewno użytkowana była, zlokalizowana we wschodniej części parku, oranżeria. Czyli najpiękniejszy chyba, zbudowany w stylu klasycystycznym, budynek, jaki tu wzniesiono. Niestety dziś jest w kiepskim stanie. Od kilkunastu lat nie ma nawet dachu. W XIX wieku nieopodal oranżerii rosła monumentalna lipa, posadzona według znanej legendy przez króla Jana III Sobieskiego. Chociaż dziś nie ma po niej śladu, bo w końcówce lat 70. ubiegłego wieku uderzył w nią piorun, to uchowała się lipa uznawana za jej "córkę" – opowiada Antonina Gajos.
Dodaje, że w o wiele lepszej "kondycji" niż dziś był też zawieprzycki zamek.
- W latach 80. XIX wieku był on co prawda 45 lat po pożarze, który wybuchł tu w 1838 roku, ale jeszcze wtedy sądzono, że właściciele zdecydują się na odbudowę. Ostatecznie do tego nie doszło, ale w tamtych latach miał dość dobrze zachowane mury, czego nie można powiedzieć o ich obecnym stanie. Dziś zamek jest niestety ruiną – zaznacza nasza rozmówczyni.
W 2017 roku Zawieprzyce odwiedziły sędziwe wnuki Marii Curie-Skłodowskiej
Maria Skłodowska mogła też podziwiać – najstarszy na Wzgórzu Zamkowym – lamus z I połowy XVII wieku oraz, nieco późniejszą, oficynę. Wszystkie te budynki zachowały się do naszych czasów. Podobnie jak, wzniesiona w końcu XIX wieku, stajnia. Ksawery Skłodowski był miłośnikiem i hodowcą koni.
- Warto dodać, że w oficynie po przeprowadzonej w latach 1958-62 budowie drugiej i trzeciej kondygnacji mieści się dziś szkoła podstawowa, która oczywiście nosi imię Marii Skłodowskiej-Curie. W 2017 roku, w setną rocznicę urodzin noblistki, placówkę tę odwiedziły jej sędziwe wnuki – profesorowie fizyki Pierre Joliot i Helene Langevin-Joliot. Rozmawiali z uczniami, przechadzali się po parku. Weszli też do zabytkowej kaplicy i - znajdującego się w lamusie - muzeum. To była bardzo wzruszająca wizyta. Znamienici goście zostali zaproszeni przez Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie – opowiada pani Antonina.
"Dzieje założenia pałacowo-parkowego sięgają XIV wieku"
Do dziś zachowała się też brama wjazdowa z przełomu XVII i XVIII wieku wraz z fragmentem parkanu od strony północnej oraz, stojący na kopcu, XVII-wieczny obelisk z krzyżem. Przetrwała też, niedawno zresztą z zewnątrz odnowiona, kaplica św. Antoniego.
- Dzieje założenia pałacowo-parkowego sięgają XIV wieku, kiedy – jak mówią źródła - istniał tu zamek obronny, który miał za zadanie ochraniać trakt królewski wiodący na Litwę. Kronikarz Jan Długosz napisał, że zamek obronny został wniesiony w 1390 roku. Budynek zmieniał swoich właścicieli. Był też niszczony, chociażby podczas potopu szwedzkiego. W latach 1674-1679 wojewoda wołyński i doradca króla Jana III Sobieskiego, Atanazy Miączyński, wybudował w jego miejscu barokową rezydencję. Wtedy też powstała między innymi wspomniana oficyna. Założono też ogród spacerowy. Autorem przebudowy zamku był najprawdopodobniej wybitny architekt Tylman z Gameren – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Według legendy, kasztelan kazał zamurować parę kochanków
Co ciekawe, z pałacem Miączyńskich związana jest legenda o parze kochanków.
- Miało się to wydarzyć zaraz po Odsieczy Wiedeńskiej. Kasztelan lubelski Jan Nepomucen Granowski – czyli fikcyjna postać utożsamiana przez niektórych ze wspomnianym Atanazym Miączyńskim – miał, wraz z licznymi jeńcami wojennymi, wziąć pod Wiedniem jako brankę Greczynkę Teofanię. Kasztelan zakochał się w Teofanii, która jednak stale odrzucała jego zaloty. Słudzy Granowskiego mieli mu donieść, że kobieta traktuje go w ten sposób, bo wśród jeńców znajdował się narzeczony Teofanii – Laskaris. Para spotykała się potajemnie, a w pewnym momencie podjęła nieudaną próbę ucieczki. Kasztelan widząc, że nie ma żadnych szans, aby zdobyć serce czarnobrewej Greczynki, kazał zamurować ją wraz z ukochanym. Jak mówi jedna z siedmiu wersji tej legendy, gdzieś w podziemiach zamku – opowiada pani Antonina.
Okrutny pan uwieczniony na malowidle w kaplicy
Kilka lat po tym wydarzeniach zawitać w te strony miał brat nieszczęsnej dziewczyny Heraklius, przedstawiając się jako włoski malarz Andrea di Pella.
- Gdy dowiedział się, co zaszło, wynajął się u kasztelana Granowskiego jako malarz. Jego zadaniem było ozdobienie wnętrza kaplicy. Zażyczył sobie, aby nikt mu podczas pracy nie przeszkadzał. Pierwsze okazanie malowideł zakończyło się skandalem. Heraklius namalował bowiem kasztelana wiezionego przez diabły karetą do Piekła. Oficjalnie miało to być przedstawienie Sądu Ostatecznego. Każdy z zebranych, a Granowski zaprosił na "wernisaż" wielu znamienitych gości, wiedział, o co tak naprawdę chodziło. Zamiast chwały i splendoru – upokorzenie i wstyd z powodu zaprojektowanej kary za popełnione niegodziwości. Malowidło przetrwało zresztą do dziś. Sąd Ostateczny znajduje się na kopule kaplicy, a po prawej stronie od wejścia, tuż nad ołtarzem, zobaczymy karetę asekurowaną z tyłu i powożoną przez diabły, zmierzającą w kierunku piekielnej otchłani – opowiada nasza rozmówczyni.
Dodaje, że współcześnie Zawieprzyce to niewielka wieś położona niedaleko ujścia Bystrzycy do Wieprza.
- Miejscowość ta ma jednak wielką historię, której możemy jeszcze "dotknąć" po przekroczeniu zabytkowej bramy na Wzgórzu Zamkowym – zaznacza Antonina Gajos.
Zbudowane zostaną alejki, pojawią się ławeczki i huśtawki
W tym roku gmina Spiczyn, która jest właścicielem dawnych zawieprzyckich dóbr, zamierza zrewitalizować tutejszy park.
- Zaczniemy od prac przygotowawczych, które pozwolą na uporządkowanie terenu i zabezpieczenie istniejących drzew. Nie będzie to łatwe zadanie, gdyż w parku rośnie 30 gatunków drzew liściastych i iglastych, których stan zdrowotny określono jako ogólnie zły – mówi Sławomir Kamiński z urzędu gminy.
Planowane są też nowe nasadzenia.
- W dalszej kolejności zbudowane zostaną alejki z nawierzchni mineralnych o łącznej długości 1,2 km oraz dojście z parkingu do bramy głównej. Zagospodarowane zostaną także miejsca ogrodowe, gdzie pojawią się nowe ławeczki, huśtawki, trejaże, a także stojaki na rowery – opowiada urzędnik.
Efekty rewitalizacji parku zobaczymy jesienią
W parku staną też dwie tablice informacyjne, a cały teren zostanie oświetlony i objęty monitoringiem.
- Wartość projektu opiewa na kwotę blisko dwóch milionów złotych, z czego ponad 1,6 miliona złotych pochodzi z funduszy unijnych. Prace mają potrwać do końca października. Tak więc ostateczny efekt prac przyjdzie nam ocenić późna jesienią – podkreśla Dorota Szczęsna, wójt gminy Spiczyn.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Antonina Gajos