Trwa spór o to, czy obserwatorzy społeczni mogą przyglądać się pracom komisji wyborczych podczas wszystkich ich posiedzeń. Na przykład na inauguracyjnym posiedzeniu Okręgowej Komisji Wyborczej w Szczecinie we wtorek przyjęto ich serdecznie, częstując kawą i wodą. Na kolejne, w czwartek, już ich nie wpuszczono. Tego dnia na stronie PKW ukazały się wyjaśnienia, w których czytamy, że uprawnienia obserwatorów dotyczą tylko dnia głosowania. Społecznicy złożyli skargę do Sądu Najwyższego.
- Dyrektor szczecińskiej delegatury KBW osobiście wziął moją kurtkę i powiesił w szafie. Siedzieliśmy z członkami komisji przy wspólnym stole. Dostaliśmy wodę i kawę. Członkowie komisji odpowiadali na nasze pytania - mówił nam w środę (30 września) Andrzej Maliński, działacz stowarzyszenia Obserwatorium Wyborcze, który we wtorek, jako obserwator społeczny z ramienia Fundacji im. Krzysztofa Skubiszewskiego, przyglądał się - wraz z koleżanką z Obserwatorium Wyborczego - inauguracyjnemu posiedzeniu Okręgowej Komisji Wyborczej w Szczecinie.
Pozwolili wejść na pierwsze posiedzenie, na drugie - już nie
- W czwartek mój kolega z Obserwatorium Wyborczego chciał wejść na kolejne posiedzenie, ale nie został już wpuszczony - przekazuje Maliński.
A jeszcze w środę Waldemar Gorzycki, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Szczecinie, zapowiadał w rozmowie z tvn24.pl, że obserwatorzy będą mogli przyglądać się pracom komisji. Gdy zadzwoniliśmy do niego w piątek, usłyszeliśmy w sekretariacie, że dyrektor odsyła nas do centrali Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie.
Przewodniczący PKW napisał wyjaśniania
W czwartek na stronie tej instytucji opublikowane zostały wyjaśnienia przewodniczącego PKW, z których wynika, że obserwatorzy społeczni (jak też mężowie zaufania) mogą przyglądać się pracom komisji tylko w dniu głosowania. Jest też mowa o tym, że kwestie te do tej pory nie budziły wątpliwości oraz o tym, że wpuszczenie obserwatorów naruszyłoby przepisy o ochronie danych osobowych. Bo nie mają oni uprawnień do wglądu w wykazy podpisów dołączonych do list poparcia przedstawionych przez poszczególne komitety wyborcze. A oprócz podpisów widnieją tam też adresy zamieszkania i numery PESEL.
Marcin Chmielnicki, rzecznik Krajowego Biura Wyborczego, wskazał, że czwartkowe wyjaśnienia Państwowej Komisji Wyborczej mają w tym przypadku za zadanie przypomnieć, iż przepisy Kodeksu wyborczego nie przewidują uprawnienia dla mężów zaufania i obserwatorów społecznych do obserwacji innych czynności okręgowej komisji wyborczej niż te, które wynikają z art. 103b Kodeksu wyborczego.
Według PKW obsewatorzy mogą przyglądać się tylko w dniu głosowania
Jak podnosił już w środę w rozmowie z tvn24.pl, artykuł 103b. paragraf 1 punkt 1 Kodeksu wyborczego owszem stanowi o tym, iż mąż zaufania (czy też jak w tym przypadku obserwator społeczny) ma prawo być obecny podczas wszystkich czynności komisji, do której został wyznaczony, jednak drugi punkt tego paragrafu mówi, że ma prawo być obecny "w lokalu wyborczym w czasie przygotowania do głosowania, głosowania, ustalania wyników głosowania i sporządzania protokołu".
- Oznacza to, że mąż zaufania i obserwator społeczny może uczestniczyć w pracach komisji jedynie w dniu głosowania - zaznaczył.
Konstytucjonalista ma inne zdanie
Z taką interpretacją prawa nie zgodził się w środę prof. UwB dr hab. Andrzej Jackiewicz z Zakładu Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu w Białymstoku, który powiedział, że artykuły 103b. paragraf 1 punkt 1 i 103b. paragraf 1 punkt 2 należy traktować osobno, a nie łącznie.
ZOBACZ TEŻ: Kaczyński "ucieka" z Warszawy, opozycja komentuje. "Boi się dostać łomot od Donalda Tuska"
- Ten pierwszy mówi zaś o wszystkich czynnościach komisji, a nie tylko o tych w dniu głosowania - wyjaśnił.
Natomiast jeśli chodzi o dostęp do danych osobowych, to obserwator społeczny faktycznie nie powinien mieć do nich wglądu. Ale - jak dodał - komisja wyborcza powinna tak zorganizować swoją pracę, aby zostało to zapewnione.
Do Sądu Najwyższego wpłynęła skarga
Marcin Skubiszewski, prezes stowarzyszenia Obserwatorium Wyborcze, mówi, że złożył w piątek do Sądu Najwyższego skargę na pismo przewodniczącego PKW.
- Nie wiem zresztą, jak nazwać to pismo. W tytule czytamy, że są to wyjaśnienia, ale moim zdaniem należy potraktować to jako wytyczne dla wszystkich przewodniczących komisji wyborczych. Mam nadzieję, że sąd uchyli to pismo - mówi.
Prof. Skotnicki: przy okazji moglibyśmy poznać stanowisko SN
Pytanie jednak, czy można uchylić pismo, które nie jest decyzją administracyjną, ale jak mówi rzecznik PKW - ma za zadanie jedynie przypomnieć treść przepisów.
- Oczywiście zawsze można złożyć skargę do Sądu Najwyższego. To już sąd zadecyduje, czy ją przyjmie - komentuje prof. dr hab. Krzysztof Skotnicki, kierownik Katedry Prawa Administracyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego.
ZOBACZ TEŻ: Czaputowicz: te wybory mogą zostać podważone
Dodaje, że przy tej okazji moglibyśmy poznać stanowisko SN w sprawie wykładni przepisów, bo ich treść – jak widać – można różnie interpretować.
- Moim zdaniem obserwatorzy społeczni mogą być obecnie podczas wszystkich posiedzeń komisji, a nie tylko w lokalu wyborczym w dniu głosowania - zaznacza profesor.
We wtorek obserwatorów społecznych wpuszczono na posiedzenia w Białymstoku (wprawdzie po negocjacjach) i w Szczecinie. Natomiast w Koszalinie nie pozwolono wejść, a w Warszawie wezwano policję. W czwartek próbowali wejść już tylko w Szczecinie. Z wiadomym skutkiem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dziurek/Shutterstock