Sąd Rejonowy w Hajnówce (woj. podlaskie) chce zasięgnąć uzupełniającej opinii biegłych w sprawie potrącenia rowerzystki przez europosła i byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza.
Proces dotyczy wypadku z 4 maja 2019 roku. Jak wynika z aktu oskarżenia, tego dnia rano na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce potrącona została 70-letnia rowerzystka. Miała złamaną kość podudzia, otarcia twarzy i dłoni. Włodzimierz Cimoszewicz (zgadza się na podawanie danych i wizerunku) nie przyznaje się do winy.
W marcu zakończyły się przesłuchania świadków. Wtedy sąd zapowiedział, że rozważy to, czy nie zasięgnąć uzupełniającej opinii biegłych z zakresu ruchu drogowego.
Uzasadniał wtedy, że chodzi o taką analizę sytuacji na drodze, która pozwoli uściślić, gdzie mógł znajdować się samochód oskarżonego, gdy przednie koło roweru znalazło się na przejściu dla pieszych.
Będzie dodatkowa opinia
Jak poinformowała prezes Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim (hajnowski sąd jest jego wydziałem zamiejscowym) Mirosława Mironiuk, sąd zwrócił się do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie o taką dodatkową opinię. To ten instytut przygotowywał opinie dla potrzeb śledztwa Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Sąd zakreślił biegłym czas do 60 dni na wydanie takiej opinii. Na razie nie zmienił terminu kolejnej rozprawy zaplanowanej na połowę czerwca. Chce wówczas przesłuchać jeszcze dwoje świadków.
Potrącenie rowerzystki przez Cimoszewicza
Proces dotyczy wypadku z 4 maja 2019 r. rano na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce. Z aktu oskarżenia wynika, że potrącona 70-letnia rowerzystka miała złamaną kość podudzia, otarcia twarzy i dłoni.
Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nieuważnie obserwował drogę i nie zachował szczególnej ostrożności - zbliżając się do przejścia, zbyt późno zaczął manewr hamowania i doprowadził do wypadku. Zarzuca mu też, że zbiegł z miejsca zdarzenia.
Nie przyznaje się do zarzutów
Włodzimierz Cimoszewicz nie przyznaje się do zarzutów. - Nie spowodowałem tego wypadku i twierdzę, że nie można mojego zachowania po wypadku traktować jako zbiegnięcia z miejsca zdarzenia, bo ja po wypadku udzielałem pomocy poszkodowanej – powiedział przed sądem na pierwszej rozprawie.
Powiedział też, że kobieta miała widoczne obrażenia, m.in. twarzy. - Co mogło spowodować wylew krwi do mózgu i dlatego uważałem, że trzeba jej udzielić jak najszybciej fachowej pomocy - podkreślił. Dodał też, że o ucieczce z miejsca wypadku można mówić wtedy, gdy intencją takiej osoby jest uniknięcie odpowiedzialności przez fakt, że nie zostanie ona rozpoznana. Podkreślił, że jest osobą powszechnie znaną w Hajnówce, a zdarzenie miało wielu świadków.
Czytaj więcej: Były premier potrącił rowerzystkę. Samochód bez ważnych badań technicznych - Z tego powodu uważam, że ten zarzut jest sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem - mówił Cimoszewicz. Wyraził współczucie dla poszkodowanej z powodu odniesionych obrażeń.
Nie pamięta szczegółów wypadku
Śledczy informowali w wydanym po wypadku komunikacie, że poszkodowana kobieta została przez Włodzimierza Cimoszewicza i jego znajomych odwieziona wraz z rowerem do własnego miejsca zamieszkania, a następnie – za namową byłego premiera i tych znajomych – do szpitala.
Pokrzywdzona przyznała przed sądem, że nie pamięta szczegółów wypadku, m.in. tego, czy wjechała na przejście, czy rower prowadziła i czy się rozejrzała. Mówiła, że po odzyskaniu przytomności myślała, że zasłabła, potem zorientowała się, że doszło do potrącenia. Złożyła wniosek o naprawienie szkody i zadośćuczynienie. Nie była jednak w stanie podać żądanej kwoty. W śledztwie mówiła o 7 tysiącach złotych. Dodała, że leczenie po wypadku trwało około 5 miesięcy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24