Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ odmówiła wszczęcia śledztwa dotyczącego zawrócenia na granicy z Białorusią grupy obywateli Iraku. Śledczy ocenili między innymi, że w zachowaniu funkcjonariuszy Straży Granicznej nie było znamion czynu zabronionego. Jak informowali aktywiści, którzy złożyli zawiadomienie do prokuratury, w grupie były między innymi osoby niepełnosprawne i dzieci. Postanowienie nie jest prawomocne.
Pod koniec marca pisaliśmy o aktywistach zajmujących się pomocą humanitarną imigrantom przy granicy z Białorusią, którzy informowali o grupie Kurdów, która miała zostać zawrócona na granicę z Białorusią przez Straż Graniczną. Aktywiści złożyli wtedy zawiadomienie do prokuratury.
Dotyczyło ono podejrzenia narażenia przez funkcjonariuszy SG życia i zdrowia grupy migrantów, jak również przekroczenia przez funkcjonariuszy swoich uprawnień.
Prokuraturę zawiadomili aktywiści. W zawróconej grupie miały być m.in. dzieci i kobieta w ciąży
W zawiadomieniu aktywiści powołali się na informacje medialne, że cała grupa - licząca 18 osób - trafiła do placówki SG w Narewce, po czym 12 osób zostało wywiezionych na linię graniczną i zawróconych na Białoruś.
Podawali, że w grupie zawróconej było m.in. siedmioro dzieci i kobieta w ciąży. Argumentowali, że mimo widocznego, złego stanu zdrowia tych osób "pozostawiono je w lesie", bez dostępu do ciepłego schronienia, jedzenia i pomocy medycznej.
Strażnicy mówili o grupie sześcioosobowej
Straż Graniczna podawała natomiast, że 26 marca polskie służby zatrzymały nie tak dużą grupę, ale sześcioosobową rodzinę obywateli Iraku, która nielegalnie przekroczyła granicę z Białorusi do Polski. Jedna z tych osób, 20-letni mężczyzna, była sparaliżowana.
Czytaj też: Sytuacja na granicy. Aktywiści próbowali pomóc migrantom. "Te osoby łkały i wyły z zimna. Błagały o pomoc"
"Natychmiast wezwano do niego pogotowie. Po przebadaniu mężczyzny stwierdzono, że nie wymaga on hospitalizacji. Po decyzjach zespołu ratownictwa medycznego, rodzina przebywa w placówce SG. Straż Graniczna podjęła starania, aby umieścić nielegalnych imigrantów w domu otwartym należącym do jednej z fundacji" - podawała wtedy SG na Twitterze.
Sprawa trafiła z Hajnówki do Białegostoku
Zawiadomienia były skierowane do prokuratury w Hajnówce, ale ostatecznie trafiły do Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. Zdecydowała tak białostocka prokuratura okręgowa jako nadrzędna.
Chodziło o uniknięcie zarzutu o braku obiektywizmu prokuratorów z Hajnówki, którzy na co dzień współpracują ze Strażą Graniczną w związku z kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią.
Prokuratura: postępowanie funkcjonariuszy Straży Granicznej było zgodne z prawem
Szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ Michał Toruński powiedział we wtorek w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego podjęta została decyzja o odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego.
- Wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego. Postępowanie sprawdzające wykazało, że postępowanie funkcjonariuszy Straży Granicznej było prawidłowe, pozostawało w zgodzie z obowiązującymi regulacjami prawa, a analiza akt tego postępowania nie wskazała na naruszenie przez nich obowiązków służbowych - powiedział prokurator Toruński.
Postanowienie nie jest prawomocne. Osobom, które składały zawiadomienia przysługuje zażalenie.
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24