Z ułatwiania migrantom pobytu w Polsce na organizowanie nielegalnego przekraczania granicy - takiej zmiany kwalifikacji czynu domaga się prokuratura wobec piątki aktywistów zaangażowanych w pomoc humanitarną na granicy z Białorusią. Śledczy mają bowiem nowe dowody, na podstawie których domagają się surowszej kary. Sąd zdecydował, że rozpozna te wnioski na następnej rozprawie.
Dziś w Sądzie Rejonowym w Białymstoku odbyła się kolejna rozprawa piątki aktywistów zaangażowanych w pomoc humanitarną na granicy z Białorusią, którzy są oskarżeni o ułatwianie migrantom niezgodnego z prawem pobytu w Polsce. Przed budynkiem odbył się protest w ich obronie.
We wtorek (13 maja) Prokuratura Rejonowa w Hajnówce opublikowała informację o tym, że ma nowe dowody w sprawie. Jednocześnie wnioskowała do sądu o powołanie biegłych do oceny tych dowodów.
Mają wiadomości i nagrania z komunikatorów internetowych
W ocenie prokuratury dodatkowe dowody złożone przez nią do akt tej sprawy uzasadniają zmianę kwalifikacji czynów zarzuconych oskarżonym – z ułatwienia pobytu w Polsce na organizację migrantom nielegalnego przekraczania granicy "wspólnie i w porozumieniu ze sobą oraz z innymi nieustalonymi osobami". To kwalifikacja surowsza od zawartej w akcie oskarżenia. O ile bowiem za to pierwsze przestępstwo (czyli ułatwianie nielegalnego pobytu na terytorium RP) grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia, to za to drugie (czyli organizowanie nielegalnego przekraczania granicy) – od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Zgodnie z tym, co napisano na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, dodatkowe dowody pochodzą ze śledztwa lubelskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Jak wynika z informacji, które podawała przed sądem 15 kwietnia prokurator Magdalena Rutyna z Prokuratury Rejonowej w Hajnówce, są to screeny wiadomości i nagrania głosowe z komunikatorów internetowych pochodzące z telefonu znalezionego w aucie. Jechać nim miała dwójka z piątki oskarżonych.
Prokuratura: instrukcje, jak najszybciej dostać się do Europy Zachodniej
Prokurator mówiła, że te rozmowy są np. o instrukcjach dla migrantów, jakie trasy mają wybierać, by bezpiecznie i najszybciej dostać się do Europy Zachodniej, jakie kwoty są pobierane za transport, czy i jak przedstawiać służbom swoją sytuację po zatrzymaniu. Mówiła też o korespondencji jednej z oskarżonych z osobą, którą prokurator określiła mianem organizatora przemytu ludzi.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
- Oskarżona w konwersacji z organizatorem deklaruje możliwość płacenia "kurierom" z pieniędzy pochodzących od Polaków, które były przekazywane jako darowizny na rzecz pomocy migrantom. Ciężko zarobione pieniądze przez Polaków, które przekazywali zgodnie z ich przekonaniem na słuszny cel, były w istocie przekazywane na finansowanie handlu ludźmi i organizowanie nielegalnego przekraczania granicy – mówiła wtedy prokurator Rutyna.
Śledztwo trwało dwa lata
W procesie na podstawie aktu oskarżenia hajnowskiej prokuratury odpowiada pięć osób. Początkowo śledczy postawili im zarzuty pomocnictwa w marcu 2022 roku w nielegalnym przekraczaniu granicy polsko-białoruskiej (grozi za to do ośmiu lat więzienia) przez Egipcjanina i rodzinę z Iraku.
Po dwuletnim śledztwie prokuratura zmieniła te zarzut na ułatwianie migrantom pobytu w Polsce i w takiej wersji do sądu trafił akt oskarżenia. Jedną osobę oskarżyła m.in. o to, że dostarczała migrantom jedzenie i ubrania, gdy ci przebywali w lesie. Miała też przekazywać im informacje przydatne w razie zatrzymania, udzielić schronienia i zapewnić odpoczynek. Pozostałe cztery oskarżyła o to, że przewoziły tych cudzoziemców w głąb kraju.
Protestowali w obronie aktywistów
W ocenie prokuratury aktywiści działali w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez osoby, którym pomogli. Oskarżeni nie przyznają się, zapewniają, że chodziło o pomoc migrantom z pobudek humanitarnych. Postawienie im zarzutów, a potem skierowanie do sądu aktu oskarżenia, spotkało się z protestami organizacji niosących pomoc humanitarną w związku z kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią. Kolejnym rozprawom towarzyszą akcje solidarnościowe przed sądami.
- Wspieram piątkę oskarżonych, bo uważam, że pomaganie nie jest i nie może być nielegalne – powiedział przed kamerą TVN24 Patryk Żarna, organizator protestu.
Natomiast obecna na miejscu posłanka Daria Gosek-Popiołek stwierdziła, że liczy na uniewinnienie sądzonych osób.
- Niesienie pomocy humanitarnej nie jest przestępstwem – powiedziała.
Nowe wnioski dowodowe będą rozpoznane w czerwcu
Sąd przesłuchał na rozprawie troje świadków, w tym dwie osoby - kobiety pochodzenia kurdyjskiego - z wykorzystaniem telekonferencji z sądem w Niemczech.
Zdecydował, że nowe wnioski dowodowe prokuratury, w ocenie której zachodzą okoliczności do zmiany kwalifikacji prawnej na surowszą, rozpozna na kolejnej rozprawie - pod koniec czerwca. Sąd zgodził się też na wniosek prokuratury na przesłuchanie jeszcze jednego świadka - funkcjonariusza Straży Granicznej.
Odrzucony został natomiast wniosek prokuratury o powołanie biegłego z ABW, by zbadał zawartość telefonów zabezpieczonych w sprawie. Prokuratura chciała, by sąd dał jej pięć miesięcy na przygotowanie takiej opinii.
Bardzo prawdopodobne, że niedługo będzie wyrok
Odrzucając ten wniosek sąd zapowiedział, że na kolejnej rozprawie bardzo prawdopodobne jest, iż dojdzie do zamknięcia przewodu sądowego, a strony wygłoszą mowy końcowe. Wtedy maksymalnie dwa tygodnie później zapadłby wyrok.
Proces toczy się przed Sądem Rejonowym w Hajnówce, ale odbywa się w sali rozpraw Sądu Rejonowego w Białymstoku. Chodzi o to, że hajnowski sąd nie dysponuje na tyle dużą salą, by pomieścić dużą grupę dziennikarzy i publiczności.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Autorka/Autor: tm/tok
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24