Prokuratura Rejonowa w Hajnówce (Podlaskie) wystąpiła do sądu z wnioskiem o zwrot sprawy piątki aktywistów, których wcześniej oskarżyła o ułatwianie migrantom nielegalnego pobytu w Polsce. Śledczy chcą bowiem uzupełnić "istotne braki postępowania przygotowawczego".
Proces pięciorga aktywistów oskarżonych o ułatwienie grupie nielegalnych migrantów niezgodnego z prawem pobytu w Polsce rozpoczął się 28 stycznia przed sądem w Hajnówce.
Chodzi o zdarzenie z marca 2022 roku i - jak piszą aktywiści w mediach społecznościowych - pomoc udzieloną irackiej rodzinie z siódemką dzieci oraz obywatelowi Egiptu.
Śledztwo trwało dwa lata
Prokuratura Rejonowa w Hajnówce postawiła im najpierw zarzuty pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy polsko-białoruskiej (grozi za to do ośmiu lat więzienia). Śledczy składali wnioski o areszt, ale sąd ich nie uwzględnił.
Po dwuletnim śledztwie prokuratura zmieniła te zarzuty i w takiej wersji do sądu trafił akt oskarżenia. Jedną osobę oskarżyła m.in. o to, że dostarczała migrantom jedzenie i ubrania, gdy ci przebywali w lesie. Miała też przekazywać im informacje przydatne w razie zatrzymania, udzielić im schronienia i zapewnić odpoczynek, a także przewieźć w głąb kraju.
Pozostałe cztery oskarżyła o to, że przewoziły w głąb kraju tych cudzoziemców. W ocenie prokuratury oskarżeni działali w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez osoby, którym pomogli.
Był głośny protest, interweniowała Naczelna Rada Adwokacka
Oskarżeni się nie przyznają. Postawienie im zarzutów, a potem skierowanie do sądu aktu oskarżenia spotkało się z protestami organizacji niosących pomoc humanitarną w związku z kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią. Przed hajnowskim sądem odbyła się pikieta, w której udział wzięła m.in. Janina Ochojska.
Z zarzutami nie zgadza się też z nimi m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a Naczelna Rada Adwokacka zwróciła się do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, by jako prokurator generalny wydał polecenie cofnięcia aktu oskarżenia w tej sprawie.
Prokuratura Krajowa przeprowadziła analizę. Ma uwagi
Rzecznik Prokuratury Krajowej prokurator Przemysław Nowak informuje, że kilka dni temu - po przeprowadzeniu tej analizy - do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku trafiło pismo zawierające "uwagi dotyczące zarówno aspektów proceduralnych, jak i merytorycznych związanych ze sprawą".
- Uwagi te nie są poleceniami służbowymi. Ostateczną decyzję co do dalszych kroków procesowych podejmie prokurator referent - zaznaczył.
Hajnowska prokuratura chce uzupełnić dowody
W poniedziałek (10 marca) w komunikacie Prokuratura Rejonowa w Hajnówce poinformowała, że 6 marca skierowała do sądu w Hajnówce wniosek o przekazanie jej sprawy w celu uzupełnienia śledztwa o materiał dowodowy z innego postępowania prowadzonego przez lubelską delegaturę Prokuratury Krajowej, a gdyby taki wniosek nie został uwzględniony - o wydanie na kolejnej rozprawie postanowienia o jej odroczeniu i zakreślenie oskarżycielowi publicznemu trzech miesięcy do przedstawienia dowodów, których przeprowadzenie "pozwoli na usunięcie braków dowodowych".
Zgodnie z art. 344a par. 1 Kodeksu postępowania karnego, sąd przekazuje sprawę prokuratorowi w celu uzupełnienia śledztwa lub dochodzenia, jeżeli akta sprawy wskazują na istotne braki tego postępowania, zwłaszcza na potrzebę poszukiwania dowodów, zaś dokonanie niezbędnych czynności przez sąd powodowałoby znaczne trudności. Zgodnie z art. 396a par. 1 kpk sąd może też przerwać lub odroczyć rozprawę, dając prokuratorowi termin do przedstawienia dowodów, których przeprowadzenie pozwoliłoby na usunięcie dostrzeżonych braków postępowania przygotowawczego.
Nie zmieścili się w sali rozpraw
Sąd w Hajnówce kolejny termin wyznaczył na 15 kwietnia. Chce tę rozprawę przeprowadzić nie w swojej siedzibie, lecz w Sądzie Rejonowym w Białymstoku. Chodzi o wykorzystanie największej w regionie sali sądowej, bo proces budzi ogromne zainteresowanie mediów i publiczności.
Zanim doszło do otwarcia przewodu sądowego i odczytania aktu oskarżenia okazało się, że sala rozpraw sądu w Hajnówce nie pomieści ani wszystkich dziennikarzy, operatorów kamer i fotoreporterów z ok. 20 redakcji, ani też publiczności. Miejsce dla obrońców również okazało się niewystarczające, musieli oni dodatkowo zająć miejsce dla publiczności.
ZOBACZ TEŻ: Aktywiści wygrali w sądzie ze Strażą Graniczną. Chodzi o wstęp do strefy buforowej przy granicy
Nie widząc innego wyjścia, sąd przeprowadził losowanie przedstawicieli mediów, którzy mogą przebywać na sali rozpraw. Potem również musiał dokonać selekcji osób, które znalazły się na sali w charakterze publiczności. Na korytarzu czekało jeszcze kilkadziesiąt kolejnych, do tego przed budynkiem odbywał się głośny protest osób wspierających oskarżonych. Było go słychać na sali sądowej.
Rozprawa odbędzie się w Białymstoku
Kolejną rozprawę sąd planuje przeprowadzić w sali rozpraw nr 4 Sądu Rejonowego w Białymstoku. To największa sala sądowa w regionie, z długimi ławami oskarżonych, wieloma miejscami dla obu stron procesu i miejscem dla publiczności, która może liczyć kilkadziesiąt osób. W zamierzeniu była budowana z myślą o procesach dużych zorganizowanych grup przestępczych, ale wykorzystywana jest przez sąd w bieżącej pracy orzeczniczej.
Zgodnie z prawem o ustroju sądów powszechnych sąd może pełnić czynności poza swoją siedzibą, a w razie konieczności także poza obszarem swojej właściwości, jeżeli wymaga tego dobro wymiaru sprawiedliwości lub jeżeli dzięki temu nastąpi znaczne zmniejszenie kosztów.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Reszko/ PAP