"Bo on szczekał i ja byłem pijany". Tak się tłumaczył 49-latek oskarżony o wyrzucenie psa z balkonu jednego z bloków w Białymstoku. Zwierzę przeżyło upadek z czwartego piętra, natomiast mężczyzna usłyszał prawomocny wyrok półtora roku więzienia. To o pół roku mniej niż orzekł sąd pierwszej instancji. Nie ma bowiem dowodów, że mężczyzna znęcał się wcześniej nad psem.
Do zdarzenia doszło w grudniu 2022 roku. Policję zawiadomiły osoby, które znalazły ciężko rannego zwierzaka i się nim zaopiekowały. Wszystko wskazywało na to, że szczeniak – dwumiesięczny mieszaniec – został wyrzucony z mieszkania na czwartym piętrze w bloku, przy którym go znaleziono. Pies, choć był bliski śmierci, przeżył upadek. Po leczeniu trafił do nowych właścicieli.
Zapewniał, że żałuje tego, co zrobił
Policjanci ustalili, że sprawcą jest 49-letni mieszkaniec bloku. W czasie zatrzymania był pijany. Policjantom tłumaczył, że nie chciał psa i nie miał co z nim zrobić, więc wyrzucił go przez balkon. Mundurowi ustalili też, że wcześniej mężczyzna mógł znęcać się nad zwierzęciem i przetrzymywać je na balkonie.
Zarzut jaki usłyszał dotyczył właśnie znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzęciem. Grozi za to do pięciu lat więzienia. W śledztwie i przed sądem mężczyzna przyznał się do winy. Zapewniał, że żałuje tego, co zrobił.
Przyznał, że był pijany
Pies nie był jego. Należy do rodziny brata oskarżonego, z którą mężczyzna mieszkał w Białymstoku. Gdy wyrzucił szczeniaka przez balkon, był w domu sam. W śledztwie mówił, że od czasu do czasu się nim zajmował pod nieobecność domowników.
- Ja go wyrzuciłem przez balkon, bo on szczekał i ja byłem pijany – wyjaśniał wtedy.
Jest recydywistą karanym za rozbój
Przed sądem pierwszej instancji prokuratura chciała trzech lat więzienia (biorąc też pod uwagę, że oskarżony jest recydywistą karanym za rozbój) i 10 lat zakazu posiadania zwierząt, a także 10 tys. zł nawiązki.
Sąd rejonowy skazał mężczyznę na dwa lata pozbawianie wolność oraz orzekł wspomniany zakaz oraz nawiązkę. Jako że wyrok był bliski wnioskowi złożonemu przez prokuraturę, ta nie składała apelacji. Zrobił to obrońca. W jego ocenie nie można w tej sprawie mówić o szczególnym okrucieństwie, działanie oskarżonego było jednorazowe, a pies był przetrzymywany na balkonie również przez właścicieli.
Dlatego obrońca chciał zmiany kwalifikacji prawnej na tzw. typ podstawowy przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem i odpowiednio niższej kary. Wnioskował o pięć miesięcy więzienia. Ewentualnie chciał kary łagodniejszej przy obecnej kwalifikacji.
Świadkowie twierdzą, że wcześniej dobrze traktował zwierzę
Sąd okręgowy karę obniżył do półtora roku więzienia. Przyjął, że do znęcania się doszło konkretnego dnia, czyli 10 grudnia 2022 roku. A nie – w bliżej nieustalonym – okresie poprzedzającym wyrzucenie psa przez balkon. Jak mówiła sędzia Marzanna Chojnowska, nie było dowodów, na podstawie których można byłoby przyjąć, że znęcanie się odbywało się przez dłuższy czas.
Przywoływała też zeznania świadków (w tym właścicieli psa), z których wynikało, że w ich obecności oskarżony dobrze traktował psa, nigdy go nie uderzył i nie był wobec niego agresywny.
Sąd: z wielką siłą cisnął psem o ziemię z dużej wysokości
- Zmiana wymiaru kary wynikała wyłącznie z tego, że doszło do zmiany opisu czynu na korzyść oskarżonego – mówiła sędzia Chojnowska.
Podkreślała jednak, że to co stało się na balkonie, nadal było znęcaniem się ze szczególnym okrucieństwem. Przypominała, że świadkowie opisywali, iż oskarżony celowo, z wielką siłą cisnął psem o ziemię z dużej wysokości.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Zwierzęta Niczyje