Psy w pseudohodowli były rażąco zaniedbane i zapchlone oraz niewłaściwie karmione. Często nie dostawały wody. W takich warunkach – zgodnie z ustaleniami śledczych – trzymał 19 psów różnych ras 72-latek, którego w poniedziałek Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał na rok więzienia w zawieszeniu. Mężczyzna dostał też pięcioletni zakaz posiadania zwierząt.
Jesienią 2021 roku Pogotowie dla Zwierząt dostało anonimowe zgłoszenie o skandalicznych warunkach, w jakich na posesji w jednej z podbiałostockich miejscowości przetrzymywane są zwierzęta. Okazało się to prawda i Prokuratura Rejonowa w Białymstoku oskarżyła 72-letniego emeryta o znęcanie się nad psami poprzez stosowanie "okrutnych metod ich hodowli".
Według aktu oskarżenia zwierzęta przetrzymywane były w klatkach i na łańcuchach, w stanie rażącego zaniedbania, brudne i zaatakowane przez pchły. Były też niewłaściwie karmione, często nie miały wody. Niektóre chorowały.
Wyrok zapadł w trybie dobrowolnego poddania się karze
W poniedziałek (7 listopada) przez Sądem Rejonowym w Białymstoku zapadł wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd orzekł też wobec oskarżonego pięcioletni zakaz posiadania zwierząt oraz zasądził 7,5 tys. zł nawiązki na rzecz Pogotowia dla Zwierząt. Zdecydował również o przepadku psów, to znaczy o odebraniu ich właścicielowi. Po uprawomocnieniu się wyroku będą mogły trafić do nowych domów znalezionych im przez Pogotowie Dla Zwierząt.
Mężczyzna przyznał się do winy i zgodził na dobrowolne poddanie się karze.
Przekonywał, że "na wsi zawsze tak się karmiło psy"
Jak wyjaśniał w śledztwie "hodowca", naprzeciwko działki, gdzie rozpoczął budowę domu, jest posesja, której właściciele zgodzili się, aby - jak to ujął - "trzymał tam pieski". Było to dziewiętnaście psów różnych ras. Na początku kupił od prywatnych osób pięć suk rasy west highland white terrier. Potem dokupował kolejne, m.in. cztery suki i psa rasy mops oraz sukę buldoga francuskiego.
Mężczyzna zapewniał, że zwierzęta były pod opieką weterynarza. Twierdził, że warunki bytowe "może nie były najlepsze, ale nie były złe". - Starałem się do tych piesków przyjeżdżać jak najczęściej, czasami codziennie, ale zdarzało się, że musiałem być rzadziej, wtedy zostawiałem więcej jedzenia i wody - wyjaśniał.
Opowiadał, że psy karmił suchą karmą, ale też m.in. suchym białym pieczywem czy resztkami obiadowymi. - Na wsi zawsze tak się karmiło psy - wyjaśniał.
W jego imieniu psy sprzedawał "inny hodowca". W taki sposób sprzedane zostały między innymi dwa ratlerki po 400 złotych. 72-latek zapewniał, że psów nie bił, nie głodził i nie robił im krzywdy. Pytany przez sąd, dlaczego prowadził taką działalność, nie mając warunków i możliwości właściwego utrzymania psów oraz żadnego przygotowania, odpowiedział, że "z głupoty i trochę z zamiłowania".
- Miałem zamiłowanie do piesków i je trzymałem. One najgorzej nie wyglądały - zapewniał. Twierdził, że zabierał psy na spacery, choć po trzy naraz.
Uzasadnienie wyroku
- Warunki, w których te psy były trzymane, były skandaliczne, dramatyczne i nie do zaakceptowania. Zwierzęta to nie są rzeczy, odczuwają tak samo jak ludzie strach, ból, cierpienie - mówiła w uzasadnieniu poniedziałkowego wyroku sędzia Barbara Paszkowska.
Powiedziała też, że "to zachowanie niegodne człowieka, bo to niezrozumienie tego, że zwierzęta powinny mieć zapewnione godne warunki bytowania".
- Gdyby nie interwencja, to te psy nadal cierpiałyby ogromne katusze. Tak się po prostu nie godzi – stwierdziła sędzia.
Dodała, że słowa skazanego, iż lubi on zwierzęta, należy w okolicznościach sprawy uznać za "kuriozalne".
Zaznaczyła, że gdyby nie wcześniejsza niekaralność oskarżonego, jego wiek i sytuacja rodzinna (konieczność opieki nad chorą żoną), zapadłby wyrok bez zawieszenia. Sędzia Paszkowska wyraziła przy tym nadzieję, że wyrok będzie oddziaływał też na społeczeństwo i jego świadomość prawną.
Oskarżycielem posiłkowym w sprawie było stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt. Jak mówił jego przedstawiciel, opieka, żywienie i leczenie tych psów - po interwencyjnym odebraniu ich właścicielowi - kosztowały w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Pogotowie dla Zwierząt