- Ktoś chciał mi ukraść auto, odjechał kilkadziesiąt metrów, rozbił się i porzucił pojazd - alarmowała policję w Bełżycach (woj. lubelskie) 66-letnia kobieta. Opowiadała, że jej samochód ruszył, kiedy była zajęta wypłacaniem pieniędzy z bankomatu. Przejazd auta nagrały miejskie kamery, co pozwoliło na wyjaśnienie sprawy.
Historia, którą policji przedstawiła 66-latka, była taka: ktoś chciał jej ukraść pojazd i wykorzystał moment, kiedy stała przy bankomacie. Auto pojechało pod prąd jedną z ulic jednokierunkowych, po czym się rozbiło.
- Sprawcy mieli uciec, pozostawiając rozbity samochód - mówi komisarz Kamil Gołębiowski z lubelskiej policji.
Niedługo potem na miejscu był już zespół dochodzeniowo-śledczy z psem tropiącym.
- Policjanci stwierdzili, że czarny ford faktycznie rozbił się o słupki przy zatoczce parkingowej. Zabezpieczyli monitoring miejski i dzięki temu ustalili, co naprawdę wydarzyło się w poniedziałek rano - mówi Kamil Gołębiowski.
Pod prąd - bez nikogo w środku
Na filmie widać, że fordem nie interesowali się złodzieje.
- Okazało się, że to niefrasobliwa właścicielka auta doprowadziła do zamieszania. Zapomniała zaciągnąć hamulec ręczny - mówi komisarz Gołębiewski.
Na nagraniu udostępnionym przez policję widać, jak auto bez kierowcy w środku jedzie pod prąd jedną z ulic - szczęśliwie omija inne, jadące obok samochody.
- W związku z tymi ustaleniami oględziny i użycie psa służbowego okazały się być niepotrzebne. Na szczęście podczas zdarzenia nikt nie został poszkodowany - kończy rzecznik lubelskiej policji.
Ostatecznie 66-latka została pouczona.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Lublinie