- W jakich województwach znikną porodówki i od czego to dokładnie zależy?
- Ministerstwo Zdrowia próbuje ratować sytuację. Jednym z rozwiązań jest przyjmowanie rodzących kobiet na Szpitalnych Oddziały Ratunkowe. Lekarze podchodzą do pomysłu z rezerwą.
- Plan zakłada utworzenie kilkunastu punktów w Polsce, w których przez całą dobę dyżurowałyby położne. Rozporządzenie miałoby wejść w życie wraz z nowym rokiem.
- Więcej artykułów o podobnej tematyce przeczytasz w zakładce "Zdrowie" w tvn24.pl.
Oddziały położniczo-ginekologiczne mają być zamykane m.in. w szpitalach w województwach podkarpackim, łódzkim, wielkopolskim i podlaskim - w tym w SPZOZ w Bielsku Podlaskim, gdzie liczba porodów spadła do kilkunastu miesięcznie, a oddział generował rocznie około 4 mln zł strat - podaje PAP za "Dziennikiem Gazetą Prawną". - Nie może być tak, że lekarzy, położnych, pielęgniarek i personelu sprzątającego jest trzy razy więcej niż rodzących kobiet. Mieliśmy kilka, najwyżej kilkanaście porodów miesięcznie. Prawo wymaga, by nawet w dni bez żadnego porodu na oddziale był pełny personel - mówił w rozmowie z "DGP" dyrektor SPZOZ w Bielsku Podlaskim Piotr Selwesiuk.
W sierpniu pisaliśmy w tvn24.pl, że od początku 2024 roku do końca lipca 2025 roku zamknięto w Polsce co najmniej 19 porodówek. Dane zebrane przez "Rynek Zdrowia" pokazywały, że niemal wszystkie województwa odnotowały likwidacje oddziałów położniczych - wyjątkiem były jedynie regiony opolskie, łódzkie, podlaskie i pomorskie. Najwięcej zamknięć dotyczyło Śląska, Małopolski, Warmii i Mazur oraz województwa kujawsko-pomorskiego. W części regionów oddziały nie tylko likwidowano, ale również długotrwale zawieszano.
Porody na SOR-ze? Ministerstwo ratuje sytuację
Jak informowaliśmy z kolei w tvn24.pl w listopadzie, Ministerstwo Zdrowia próbuje ratować sytuację, dopuszczając możliwość przyjmowania porodów w szpitalach bez oddziału położniczego - na izbach przyjęć lub SOR-ach - jeśli najbliższa porodówka znajduje się dalej niż 25 km. Dyżurująca tam położna miałaby ocenić, czy poród może odbyć się na miejscu, czy pacjentkę należy przekierować do szpitala specjalistycznego. Z rozwiązania będzie można skorzystać również wtedy, gdy dojazd do najbliższego oddziału położniczego okaże się niemożliwy.
Projekt nowelizacji rozporządzenia Ministra Zdrowia dotyczącego świadczeń gwarantowanych w leczeniu szpitalnym trafił do konsultacji publicznych pod koniec października. Przewiduje on, że świadczenie "Opieka nad kobietą w ciąży lub kobietą rodzącą realizowana przez położną" będzie mogło być udzielane także w szpitalach posiadających izbę przyjęć lub SOR, jeśli znajdują się one ponad 25 kilometrów od najbliższego oddziału położniczo-ginekologicznego. Transport pacjentki ma zapewniać trzyosobowy zespół medyczny, w tym położna i dwóch ratowników.
Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Filip Nowak wyjaśniał wówczas, że porody na SOR-ze lub izbie przyjęć mają dotyczyć wyłącznie sytuacji awaryjnych - gdy ciężarna wymaga natychmiastowej pomocy w szpitalu bez porodówki. Ministerstwo Zdrowia podkreśliło w ocenie skutków regulacji, że projekt jest odpowiedzią na zamykanie oddziałów położniczych, wynikające z malejącej liczby porodów oraz trudności z zapewnieniem kadry lekarskiej. Celem rozporządzenia ma być utrzymanie dostępności, jakości i bezpieczeństwa świadczeń.
Jak to będzie wyglądać?
- W obrębie SOR-u lub izby przyjęć ma powstać punkt, w którym dyżurować będzie położna oraz zespół ratownictwa medycznego. Jeśli kobieta rodząca nie będzie miała możliwości dotarcia do szpitala z oddziałem położniczo-ginekologicznym, będzie mogła bezpiecznie urodzić właśnie tam. To miejsce ma służyć jako zabezpieczenie na wypadek, gdy transport do wskazanego oddziału okaże się niemożliwy - wyjaśniał w rozmowie z "Rynkiem Zdrowia" wiceminister zdrowia Tomasz Maciejewski.
- W przypadku tzw. porodu nagłego, "ulicznego", kluczowe jest, by rodzącą zajmował się wykwalifikowany personel. A położna jest taką osobą. Jeśli nie ma zagrożenia dla dziecka, potrafi poprowadzić i przyjąć poród niezależnie od miejsca - tłumaczyła w rozmowie z tvn24.pl prof. dr hab. n. med. i n. o zdr. Grażyna Iwanowicz-Palus, położna i konsultantka krajowa w dziedzinie pielęgniarstwa ginekologiczno-położniczego.
Lekarze podchodzą do pomysłu z rezerwą. - Nic nie zastąpi w pełni wyposażonej sali porodowej, która ma zaplecze do cięcia cesarskiego i zespół gotowy do prowadzenia zarówno porodu fizjologicznego, jak i patologicznego. Jeśli takiej sali nie ma, każda próba poprawy warunków jest cenna - mówił w rozmowie z tvn24.pl dr Łukasz Dancewicz, ginekolog-położnik. Jak podkreślał, sala porodowa to miejsce o bardzo specyficznych wymaganiach. - Musi być wyposażona naprawdę dobrze i obsadzona odpowiednim personelem. Nie jestem przekonany, czy takie punktowe rozwiązania spełnią te standardy - dodał.
- Plan zakłada utworzenie kilkunastu punktów w Polsce, w których przez całą dobę dyżurowałyby położne gotowe udzielić pomocy ciężarnej - mówił w rozmowie z tvn24.pl dr Artur Drobniak, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Jak wyjaśniał, chodzi o to, by w sytuacjach skrajnego zagrożenia życia dziecka - które zdarzają się także dziś, mimo istniejącej sieci porodówek - można było jak najszybciej przetransportować pacjentkę do ośrodka wyższej referencyjności. Rozporządzenie miałoby wejść w życie 1 stycznia 2026 roku.
Autorka/Autor: Anna Bielecka/adan
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock