Jak przyjadę karetką na SOR, to pomogą mi zdecydowanie szybciej - to mit, który szczególnie mocno szkodzi systemowi ochrony zdrowia. Dr Bogdan Stelmach, kierownik SOR-u Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM, tłumaczy w podcaście Joanny Kryńskiej w TVN24+, że w Internecie można znaleźć podpowiedzi, co powiedzieć dyspozytorowi, by karetka przyjechała. Niektórzy wykorzystują to, nadużywając systemu. - Ludzie mówią, że boli ich w klatce piersiowej, bo wiedzą, że w tej sytuacji karetka musi przyjechać, niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie - zwraca uwagę lekarz.
Dr Stelmach podkreśla, że takie zachowania są szczególnie niebezpieczne teraz, kiedy - zwłaszcza w Warszawie - liczba potrzeb przekracza możliwości systemu. - Nieprawdą jest też przekonanie, że pod szpitalami stoją wolne karetki, które tylko czekają na przyjęcie pacjenta. Często sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Nie ma ambulansu wolnego, a wezwanie jest dramatyczne i musimy tam kogoś wysłać - tłumaczy dr Stelmach.
Karetka nie daje pierwszeństwa - każdy pacjent przechodzi triaż
- Niezależnie od tego, czy ktoś trafi na SOR z własnej inicjatywy, czy karetką, o kolejności pomocy zawsze decyduje stan zdrowia, a nie sposób dotarcia do szpitala. Istotny jest triaż, czyli ocena stanu chorego, klasyfikująca go w określonej grupie. I niezależnie, czym przyjechał, pacjent będzie przyjęty zgodnie z priorytetem. I ten priorytet jest albo natychmiast, albo jest odłożony w czasie - wyjaśnia lekarz.
Jak tłumaczy, może być też tak, że pacjent przyjedzie karetką i zostanie przyjęty na SOR-ze. Jednak jeżeli jego stan zdrowia nie będzie wymagał natychmiastowej opieki, będzie dalej czekał na swoją kolej zgodnie z priorytetem. - Dla nas kluczowe jest ratowanie życia i szybka reakcja na nagłe pogorszenie stanu zdrowia pacjentów, których życie często zależy od natychmiastowej interwencji. Praca na SOR-ze to praca na polu minowym - dodaje dr Stelmach.
Jak wyliczył NFZ w Małopolsce, w pierwszej połowie 2025 roku aż 77 procent pacjentów na ostre dyżury dotarło samodzielnie. Pozostałe 23 procent pacjentów przywiozły karetki i Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Dane dotyczą 272 tys. chorych, którzy zgłosili się na SOR-y.
Priorytetem jest ratowanie życia
Zdarza się, że czekanie na SOR-ze trwa kilka godzin, czasem ponad dziesięć. Niektórym może się wydawać, że w tym czasie lekarze "siedzą i piją kawę". - To jest bardzo głęboko frustrujące. Czasami jest tak, że chorzy czekają na wypis kilka godzin i widzą siedzących lekarzy. Nie zdają sobie sprawy, że lekarz, który ma zrobić ten wypis, obniżał jego priorytet, dlatego że miał ważniejsze zadania. Na przykład takie jak zatrzymanie umierania. Czasami to jest reakcja na wyniki badań, które właśnie przyszły. I lekarz zaczyna działać. Gdyby tego nie zrobił, chory mógłby umrzeć. Dla kogoś, kto czeka piątą, szóstą godzinę na wypis to jest kompletnie niezrozumiałe, wręcz irytujące - tłumaczy dr Stelmach.
SOR to nie przychodnia
Pisaliśmy niedawno w tvn24.pl, że zdarzają się osoby, które na SOR zgłaszają się po receptę, czasem po medyczną marihuanę, z objawami grypy, przeziębienia czy z kleszczem. - Było takich przypadków stosunkowo dużo, trudno je zliczyć, ale takie, które zdarzały się bardzo często i powodują niemałą frustrację, to na przykład pacjent, który zjawia się w środku nocy z przewlekłym bólem, który trwa od kilku miesięcy, i który postanowił się nagle przediagnozować, albo postanowił usunąć kleszcza, dlatego że odmówiono mu tej procedury w opiece zdrowotnej czy w przychodni. Nawet do 70-80 procent pacjentów, których tu przyjmujemy, w ogóle nie powinno się tu znaleźć. Są to pacjenci, którzy już wcześniej powinni zostać zaopiekowani, na przykład u lekarza pierwszego kontaktu, ambulatoryjnie - mówiła wówczas Katarzyna Opioła, lekarka w 5. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką w Krakowie.
Lekarze apelują, aby z sytuacjami, które tego nie wymagają, nie przychodzić na Szpitalny Oddział Ratunkowy. - SOR służy ratowaniu życia. To miejsce, w którym często toczy się walka na granicy życia i śmierci, by pomóc pacjentowi. Powinny tam trafiać tylko te osoby, których stan zdrowia jest bardzo poważnie zagrożony, których życie jest zagrożone, między innymi osoby po wypadkach, z wielonarządowymi urazami, osoby z niewydolnością krążeniową albo oddechową, osoby z udarami i zawałami. Te osoby zawsze będą traktowane priorytetowo na oddziałach SOR. Zgłaszając się na SOR, nie liczy się godzina, kiedy znajdziemy się na oddziale, ale to, jaki jest nasz stan zdrowia, z jakimi dolegliwościami zgłosiliśmy się do SOR-u - tłumaczyła Aleksandra Kwiecień z Małopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Gdzie jest mniejsza kolejka?
To, jak długi może być czas oczekiwania na najbliższym SOR-ze, można sprawdzić na rządowym portalu pacjent.gov.pl dzięki interaktywnej mapie. Pokazuje ona, gdzie znajdują się najbliższe placówki oraz ilu pacjentów aktualnie w nich oczekuje, a także jaki jest średni czas przyjęcia. Portal umożliwia podjęcie świadomej decyzji, do którego SOR-u się udać, zwiększając szansę na szybsze uzyskanie pomocy w nagłej sytuacji.
Mapa została przygotowana w taki sposób, aby po wpisaniu miejsca pobytu lub udostępnieniu lokalizacji urządzenia użytkownik natychmiast otrzymal zestawienie pobliskich SOR-ow wraz z aktualnymi danymi.
Autorka/Autor: Anna Bielecka
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: FotoDax/Shutterstock