Depresja poporodowa. Nowy lek, ale nie u nas

W Stanach Zjednoczonych depresję poporodową leczy się nie tylko lekami z grupy SSRI i SNRI, ale też dożylnym breksanolonem i od niedawna - doustnym zuranolonem. W Polsce te dwa leki nie są jeszcze dostępne. Tymczasem w leczeniu depresji poporodowej szybkie działanie jest kluczowe, podkreśla psychiatrka.
Kluczowe fakty:
  • Nowy doustny lek na depresję poporodową - zuranolon - przyniósł ulgę części pacjentek w USA.
  • Do rozwoju depresji poporodowej przyczyniają się neurohormony (min. serotonina, noradrenalina, adrenalina, dopamina), hormony - estrogen, progesteron i prolaktyna, które również oddziałują na ośrodkowy układ nerwowy, a także czynniki środowiskowe.
  • Depresja poporodowa jest częstym problemem, jednak mało kobiet się do niej przyznaje ze względu na stygmatyzację i lęk przed oceną. Po czym ją rozpoznać?
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.

Zuranolon to doustny lek na depresję poporodową, który przyjmuje się przez 14 dni. Został zatwierdzony przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków w 2023 roku. Teraz, półtora roku później, amerykańskie media i naukowcy opisują efekty jego działania, a kobiety dzielą się doświadczeniami. Część z nich poczuło ulgę już po kilku dniach jego stosowania, inne nie odczuły znaczącej poprawy.

Im większy wybór leków, tym lepiej dla pacjentek

- U kobiet z depresją poporodową stosujemy leki przeciwdepresyjne z grupy SSRI i SNRI. Co ważne, wiele z tych leków można stosować podczas karmienia piersią i jest to bezpieczne dla dziecka. Niestety, dają one efekt terapeutyczny dopiero po kilku tygodniach, nieliczne już po dwóch według niektórych badań. To i tak długo. W depresji poporodowej musimy działać jak najszybciej, bo mamy do czynienia z ryzykiem rozszerzonego samobójstwa - mówi w rozmowie z tvn24.pl Maja Herman, specjalistka psychiatrii.

Temat depresji poporodowej przez wiele lat był zaniedbany. W obszernych podręcznikach do psychiatrii poświęcano mu zaledwie pół strony. Zuranolon, lek zatwierdzony przez FDA w 2023 roku, nie jest jeszcze dostępny w Polsce. W naszym kraju na rynek nie wprowadzono również breksanolonu, dożylnego leku stosowanego w leczeniu tej choroby. - Dostępne na razie badania nie sugerują, że zuranolon będzie przełomem, ale znajdzie on zastosowanie u pewnej grupy pacjentek. Zawsze dla pacjentek lepiej jest, jeżeli mamy większą dostępność leków i większy wybór na rynku. Gdy mamy więc dostępne leki o dobrze udokumentowanym bezpieczeństwie i skuteczności, powinny być one powszechne. Problemem w przypadku tych substancji jest mała liczba badań oraz cena, która jest na pewno zaporowa dla większości Polek i brak rejestracji w Polsce - wyjaśnia Maja Herman.

Wiele kobiet nie szuka pomocy

Depresja poporodowa to złożony problem. Do jej rozwoju przyczyniają się neurohormony (m.in. serotonina, noradrenalina, adrenalina, dopamina), hormony - estrogen, progesteron i prolaktyna, które również oddziałują na ośrodkowy układ nerwowy, a także czynniki środowiskowe, choć one są najmniej istotne. Nie bez znaczenia są też predyspozycje genetyczne, deprywacja snu, czyli nieprzespane noce, jak również ciągły przewlekły stres. - Istotna jest też osobowość. Jeśli ktoś jest osobą lękową, to opieka nad małym dzieckiem, z którym nie do końca wiadomo, jak się obchodzić, powoduje ogromny stres, którego nie da się wyłączyć - mówi Maja Herman, dodając, że do tego wszystkiego dochodzi czasami samotność i brak wsparcia partnera oraz otoczenia.

Problem jest jednak przede wszystkim neurobiologiczny. U dużej grupy pacjentek choroba afektywna dwubiegunowa lub psychoza uaktywnia się po ciąży ze względu na zamieszanie neurohormonalne.

Depresja poporodowa może mieć różne nasilenie. Część pacjentek jest w tak ciężkim stanie, że wymaga leczenia szpitalnego. - Depresje poporodowe są jedną z częstszych przyczyn hospitalizacji psychiatrycznej, ale mało kto o o tym wie - mówi Maja Herman.

W telewizji czy gazetach co jakiś czas czytamy tylko te najgorsze historie o matkach, które zabiły swoje dziecko.

- Większość kobiet cierpi w samotności, bez adekwatnej opieki i wsparcia. Nie przyznają się do depresji poporodowej, bo wtedy są oceniane jako złe matki, niewdzięczne za "cud życia", który sprowadziły na świat, nie kochające swoich dzieci. Przy lekkim lub umiarkowanym nasileniu objawów część matek w ogóle nie zgłasza się po pomoc. Niektóre przychodzą do psychiatry dopiero po kilku latach.
Maja Herman, specjalistka psychiatrii

Psychiatrka zaznacza, że od kilku lat na oddziałach położniczych pacjentki oceniają swoje samopoczucie według kwestionariusza - Edynburskiej Skali Depresji Poporodowej. To cenne narzędzia, ale niestety obarczone dużym ryzykiem tego, że kobieta zafałszuje wynik, nie chcąc przyznać się do swoich myśli i odczuć.

Po czym poznać depresję poporodową?

Jakie oznaki powinny zasugerować otoczeniu, że kobieta może zmagać się z depresją poporodową? Przede wszystkim duża zmiana w jej zachowaniu i funkcjonowaniu. Kobieta może np. przestać spać i jeść. Ciągle czegoś się boi, myśli o śmierci. Pojawiają się u niej też fiksacje lękowe - matka z depresją poporodową może regularnie zjawiać się w gabinecie pediatry, obawiając się ciągle, że z jej dzieckiem dzieje się coś złego. - Jeśli ktoś zachowuje się dziwnie, inaczej niż przed ciążą, nieadekwatne do sytuacji, to warto zapytać, czy nie potrzebuje więcej pomocy, a nie mówić: "Nie przesadzaj, wszystkie kobiety tak mają" - radzi Maja Herman. Psychiatrka podkreśla, że baby blues, czyli uwarunkowane hormonalnie wahania nastrojów w pierwszych dniach po porodzie, jest fizjologiczny, jednak jeśli nastrój nie stabilizuje się po dwóch tygodniach, trzeba jak najszybciej udać się po specjalistyczną pomoc.

- Największym przełomem w leczeniu depresji poporodowej będzie to, jeśli kobiety, które się z nią mierzą, przestaną być stygmatyzowane, a temat zostanie - również medialnie - znormalizowany w takim stopniu jak zwykła depresja - mówi Maja Herman.

Czytaj także: