"W demokracji jest miejsce na istnienie różnych poglądów i postaw, jednak naszym zdaniem, niektóre z nich uniemożliwiają sprawowanie pewnych funkcji" – napisali, w skierowanym do Instytutu Pamięci Narodowej liście, historycy z Uniwersytetu Wrocławskiego. To ich reakcja na zajęcie stanowiska szefa wrocławskiego oddziału IPN przez historyka z przeszłością w Obozie Narodowo-Radykalnym. Głos w sprawie zabrali też ambasada Izraela w Polsce i wiceprezydent Wrocławia.
9 lutego 2021 roku stanowisko p.o. dyrektora Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu objął dr Tomasz Greniuch, dotychczasowy naczelnik Delegatury IPN w Opolu. Na stanowisko p.o. naczelnika Delegatury IPN w Opolu została powołana Renata Wojciechowska – podał IPN na swojej stronie.
Instytut opublikował też biogram Greniucha. Wymienia m.in. ukończenie studiów na wydziale Historyczno-Pedagogicznym Uniwersytetu Opolskiego, a także obronioną rozprawę doktorską pt. "Historia Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII Okręgu Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem kpt. Henryka Flamego »Bartka«" na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim im. Jana Pawła II. W stopce biograficznej znaleźć można wzmiankę, że do 2013 roku Greniuch był działaczem Obozu Narodowo-Radykalnego. Wśród wymienionych publikacji historyka pojawia się książka pt. "Droga nacjonalisty".
Obrona hajlowania, organizacja demonstracji
To właśnie przeszłość Tomasza Greniucha budzi największe kontrowersje. W internecie bez trudu można znaleźć zdjęcia sprzed kilku, kilkunastu lat, na których ubrany w zielony tiszert z charakterystyczną falangą – symbolem używanym przez polskich nacjonalistów – Greniuch maszeruje, przemawia publicznie, a nawet hajluje.
Jak ustalił OKO.press, Greniuch był znany jako jeden z założycieli ONR na przełomie XX i XXI wieku. Wymienia się go jako jednego z pomysłodawców pierwszej manifestacji narodowców z okazji Święta Niepodległości w Warszawie w 2006 roku.
Organizować miał demonstracje o antysemickim, antyunijnym i szowinistycznym charakterze, jak choćby upamiętnienie tak zwanej "wyprawy myślenickiej". Chodzi o wydarzenia z nocy z 22 na 23 czerwca 1936 r., kiedy skrajnie prawicowe bojówki opanowały na krótki czas małopolskie Myślenice. W ciągu kilku godzin m.in. zdemolowano i ograbiono sklepy żydowskie oraz próbowano podpalić synagogę.
"W trakcie demonstracji w 2005 roku, ulicami Krakowa przeszli ONR-owcy ubrani w repliki strojów przedwojennej ONR Falangi - piaskowe koszule z zieloną opaską na ramieniu. Niesiono też flagę wzorowaną na sztandarze Trzeciej Rzeszy, gdzie zamiast swastyki widniał krzyż celtycki" – przypomina OKO.press.
Greniuch na łamach lokalnych mediów próbował tłumaczyć, że uniesienie prawej ręki to nie pozdrowienie nazistów, a tylko rzymski salut.
Wspomniana już wcześniej jego książka "Droga nacjonalisty" jest m.in. pochwałą myśli Léona Degrelle’a, belgijskiego fanatycznego katolika i nazisty, oficera SS, skazanego zaocznie na karę śmierci za kolaborację z Hitlerem.
To tylko niektóre przykłady z przeszłości nowego szefa wrocławskiego IPN.
Oburzony wiceprezydent, reakcja ambasady Izraela
Nominacja Greniucha nie przeszła bez echa. Swoje oburzenie w mediach społecznościowych wyraził wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc.
"Moja babcia była wywieziona do pracy przymusowej przez nazistów. Po wojnie moi dziadkowie odbudowywali Wrocław z nazistowskiej pożogi. Dziś pamięć tamtego pokolenia hańbi mianowanie Greniucha na szefa wrocławskiego IPN. Panie Greniuch, we Wrocławiu nie ma miejsca dla ludzi wznoszących rękę w nazistowskim pozdrowieniu. Nie ma miejsca dla ludzi kwestionujących holokaust. Nie ma miejsca dla tępej nienawiści i antysemityzmu. Proszę przyjąć do wiadomości, że pański pobyt we Wrocławiu - choćby trwał jeden dzień - nadmiernie się przedłuża. Wrocław był, jest i będzie miastem wolności i tolerancji. Nic tu po panu" – napisał Lorenc na Facebooku.
Na decyzję Instytutu Pamięci Narodowej zareagowała również ambasada Izraela w Polsce.
"Ze zdziwieniem przyjęliśmy informację, że nowy dyrektor Oddziału IPN we Wrocławiu pan Tomasz Greniuch nie widzi nic złego we wznoszeniu ręki w nazistowskim pozdrowieniu. W Polsce, w kraju, który tak wiele wycierpiał pod okupacją hitlerowską, nie powinno być miejsca dla używania nazistowskich symboli. Pozostaje nam zachęcić pana Tomasza Greniucha do odwiedzenia Muzeum Auschwitz, którego misją jest przypominanie całemu światu o niebezpieczeństwach nazistowskiej ideologii" – czytamy we wpisie zamieszczonym na Twitterze.
Sprzeciw części historyków
Okazuje się, że swój sprzeciw przeciwko kandydaturze Greniucha postanowili wyrazić też niektórzy z historyków pracujących na Uniwersytecie Wrocławskim. 10 z nich już na początku lutego do Kolegium IPN skierowała list w sprawie planowanej wówczas nominacji Greniucha. Jak twierdzą, odbiór listu został potwierdzony przez IPN jeszcze tego samego dnia. Odpowiedź jednak nigdy nie nadeszła. Z tego powodu historycy postanowili opublikować swój list. Czytamy w nim między innymi: "W demokracji jest miejsce na istnienie różnych poglądów i postaw, jednak naszym zdaniem, niektóre z nich uniemożliwiają sprawowanie pewnych funkcji". Dalej sygnatariusze listu nawiązują do przeszłości Greniucha. "Nie wyobrażamy sobie, aby osoba która broniła w swoich wypowiedziach nazistowskiego gestu, jako przyszły szef wrocławskiego IPN, reprezentowała tę instytucję, np. w czasie uroczystości w byłym obozie koncentracyjnym w Gross Rossen (...). Czy żyjącym więźniom nowy szef wrocławskiego IPN będzie tłumaczył korzenie +rzymskiego salutu+?" – zastanawiają się historycy, którzy przyznają, że zaniepokojeni są także politycznym zaangażowaniem Greniucha i jego niewielkim dorobkiem naukowym.
"Nie można się w życiu od niczego odciąć"
Próbowaliśmy porozmawiać z Tomaszem Greniuchem, ale przez telefon odpowiedział, że "nie ma na to szansy". Porozmawiać z nowym szefem wrocławskiego oddziału IPN nie udało się reporterowi TVN24 także w poniedziałek.
IPN w zamieszczonym na stronie komunikacie broni swojej decyzji, historyka określa mianem "dobrego organizatora" i zaznacza, że przeprosił za swoje zachowania z czasów młodości.
"Dr Tomasz Greniuch zanim objął stanowisko p.o. Dyrektora Oddziału IPN we Wrocławiu przez ponad trzy lata pracował w Delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej w Opolu, a od blisko półtora roku nią kierował. W tym czasie dał się poznać jako dobry organizator. Zaktywizował działalność Delegatury, otworzył ją na nowe środowiska, m.in. kombatanckie i samorządowe. Bezpośredni zwierzchnicy zawsze z największym uznaniem wypowiadali się o jego pracy. Zarzuty kierowane przeciwko dr. Tomaszowi Greniuchowi dotyczą jego zachowań z czasów młodości. Wielokrotnie w ciągu ostatniej dekady przyznał, że były one błędem i przeprosił za nie" – czytamy w komunikacie.
Nie wiadomo tylko, gdzie i kiedy do tych przeprosin doszło. Jeszcze w 2019 roku, w momencie kiedy były lider ONR został powołany do pełnienia obowiązków szefa delegatury IPN w Opolu, na pytanie, czy odcina się od nacjonalistycznej organizacji, odpowiedział tak: - Nie można się w życiu od niczego odciąć. Byłoby to nierzetelne, nieszczere. Należy być profesjonalistą, należy w życiu prywatnym i zawodowym mieć pewne granice. Przez ten czas, gdy piastuję jakiekolwiek funkcje w Instytucie Pamięci Narodowej, przeprowadziłem kilkanaście wykładów, jeździłem po Polsce z popularyzacją wiedzy o historii najnowszej. Ktoś najwidoczniej docenił moją pracę, moje wysiłki. Każdy ma jakąś swoją historię, swoją przeszłość. W mojej ocenie jest wielkim nadużyciem i zakłamaniem stygmatyzowanie mojej osoby i stwierdzanie, że niejako wywodzę się z ugrupowań, które hołubią systemom totalitarnym.
Awanse Tomasza Greniucha są łączone z jego znajomością z prof. Janem Żarynem. Były senator z ramienia PiS, a dziś główny twórca polityki historycznej partii, w IPN pracował przez 15 lat. I to właśnie jemu pracownicy Instytutu przypisują polityczny wpływ na obsadzanie stanowisk w instytucji. Żaryn był recenzentem pracy doktorskiej Greniucha.
Źródło: TVN24 Wrocław/PAP/OKO.press
Źródło zdjęcia głównego: TVN24