Śledczy z Opola badający sprawę śmierci mężczyzny po policyjnej interwencji we Wrocławiu po miesiącu od zdarzenia poznali tożsamość zmarłego. - To 32-latek, którego dane ustaliliśmy na podstawie informacji z policyjnej bazy danych - przekazuje Stanisław Bar, rzecznik opolskiej prokuratury okręgowej. Na razie nieznana jest jeszcze przyczyna zgonu. W jej ustaleniu mają pomóc wyniki badań toksykologicznych, które do prokuratorów mają dotrzeć w przyszłym tygodniu.
Prokuratura na tym etapie nie chce przekazywać szczegółów tożsamości zmarłego 32-latka - nie informuje o jego inicjałach i nie przekazuje, gdzie mieszkał. - Mogę jedynie powiedzieć, że w ustaleniu tożsamości zmarłego pomogły informacje z policyjnej bazy danych - przekazuje Stanisław Bar, rzecznik opolskiej prokuratury okręgowej. Prokurator przypomina, że śledczy mogli korzystać z różnych baz danych: bazy PESEL, bazy Genom, w której znajdują się profile DNA pobrane od notowanych w przeszłości oraz bazy AFIS, czyli automatycznego systemu identyfikacji daktyloskopijnej. Prokurator Bar nie precyzuje, dzięki której z nich doszło do przełomu.
Prokuratorzy badający sprawę śmierci 32-latka liczą, że w przyszłym tygodniu otrzymają wyniki badań toksykologicznych. - Liczymy, że w połączeniu z wynikami sekcji zwłok uda się odpowiedzieć na pytanie, co było przyczyną śmierci mężczyzny - mówi prokurator Bar.
Czytaj też: Wrocław: śmierć po interwencji policji. Jest śledztwo. Prokuratura: bezpośrednia przyczyna zgonu nieznana
Śmierć po interwencji policji
Prokurator Bar przypomina, że tożsamość zmarłego długo pozostawała zagadką. - Przy zmarłym nie było żadnych dokumentów ani innych przedmiotów, które umożliwiłyby identyfikację. Żaden z przesłuchanych dotąd świadków nie znał zmarłego - relacjonuje rzecznik opolskiej prokuratury.
Do zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 maja we Wrocławiu. Jak przekazywała tuż po zdarzeniu wrocławska prokuratura, około 3 nad ranem jedna z mieszkanek bloku przy ulicy Grabiszyńskiej zauważyła z okna klatki schodowej budynku mężczyznę, który miał kręcić się obok zaparkowanych samochodów. Kobieta uznała, że nieznajomy może chcieć włamać się do jednego z samochodów.
Małgorzata Dziewońska z wrocławskiej prokuratury okręgowej relacjonowała, że kobieta zaalarmowała swojego konkubenta, a ten zbiegł na ulicę. Kiedy zauważył na parkingu nieznajomego, ten zaczął uciekać. Do obywatelskiego zatrzymania doszło na Grabiszyńskiej, pomiędzy ulicą Żytnią i Jęczmienną. Świadkowi w ujęciu pomogło dwóch przechodzących obok mężczyzn. Na miejsce zostało wezwane pogotowie i policja.
"Przybyli na miejsce funkcjonariusze policji przejęli ujętego mężczyznę i zastosowali wobec niego środek przymusu w postaci założenia kajdanek. W trakcie zdarzenia stan zdrowia mężczyzny pogorszył się" - czytamy w komunikacie wrocławskiej prokuratury okręgowej.
Policjanci wtedy - jak przekazuje prokuratura - zdjęli zatrzymanemu kajdanki, a znajdujący się na miejscu ratownicy rozpoczęli reanimację. Była ona kontynuowała w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką, gdzie przewieziono mężczyznę. O 4.30 stwierdzono zgon.
/Czytaj cały komunikat Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu/
Przy zmarłym nie było ani dokumentów, ani telefonu komórkowego. Pobrane od niego odciski palców nie pasowały do żadnych, które były już w policyjnej bazie.
Relacja świadka i nagranie z monitoringu
Całe zajście widziała pani Anna, która notowała przebieg zdarzenia. To, co znalazło się w jej notatkach, cytowali potem dziennikarze "Gazety Wyborczej".
Zajście, do którego doszło w nocy z 14 na 15 maja, nagrały też kamery monitoringu lokalu, przed którym doszło do zdarzenia. Na nagraniu widać trójkę szarpiących się mężczyzn. Pojawiają się o godzinie 2.49. Przepychają się na chodniku, potem wbiegają na ulicę, między przejeżdżające samochody, które zatrzymują się lub zwalniają. Na nagraniu cała trójka widoczna jest przez minutę. Później akcja przenosi się poza kadr kamery, widać natomiast podjeżdżającą karetkę pogotowia, a następnie samochód osobowy - prawdopodobnie był to nieoznakowany radiowóz - oraz radiowóz z sygnalizacją świetlną.
Śledztwo przeniesione do Opola
Akta śledztwa pod koniec maja trafiły do opolskich śledczych od prokuratorów z Prokuratury Rejonowej Wrocław-Stare Miasto, którzy tuż po zdarzeniu wszczęli śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny. A potem - dla zapewnienia transparentności postępowania - złożyli wniosek o przekazanie sprawy do innej jednostki. To procedura standardowa w sytuacji, kiedy śledczy nadzorują komisariat policji, który interweniował przy badanym zdarzeniu.
Rzecznik opolskiej prokuratury okręgowej zaznacza, że wrocławscy śledczy zgromadzili dotąd "obszerny materiał dowodowy".
- Obejmuje on między innymi przesłuchania świadków oraz nagranie z monitoringu - mówi prokurator Stanisław Bar.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24