Były funkcjonariusz o zatrzymaniu 17-letniej Victorii: policjantów zjadła rutyna

Andrzej Mroczek
Były funkcjonariusz o zatrzymaniu 17-letniej Victorii: policjantów zjadła rutyna
Źródło: TVN24
Dla mnie to jest niezrozumiałe, że matka nie została powiadomiona o tym, że będzie przesłuchanie (jej nieletniej córki - red.) i że może uczestniczyć w tej czynności - powiedział w TVN24 Andrzej Mroczek, były policjant, ekspert ds. bezpieczeństwa z Collegium Civitas, komentując sprawę 17-letniej Victorii z Mławy.

Olga Orzechowska przedstawiła w swoim reportażu "Ja was zaskarżę" historię 17-letniej Victorii z Mławy. Dziewczyna została zatrzymana przez policję za posiadanie narkotyków i przesłuchana na komendzie, w której spędziła kilkanaście godzin. Matka o zatrzymaniu, przesłuchaniu, a później zwolnieniu leczącej się psychiatrycznie córki nie została poinformowana.

Victoria przed opuszczeniem komisariatu podała policji telefon do mamy i była przekonana, że ta będzie na nią czekać. Mama Victorii nie dostała jednak telefonu, dziewczyna wyszła sama. Historia ma tragiczny finał - dziewczyna podjęła próbę samobójczą, w wyniku której została okaleczona na całe życie.

OGLĄDAJ: "Ja was zaskarżę"
CNBFoto1 (27)

"Ja was zaskarżę"

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji

"Dla mnie jest to niezrozumiałe"

- Tu nie zachodziły żadne przesłanki ku temu, aby nie zaprosić matki, nie powiadomić matki, że będzie takowe przesłuchanie - powiedział w TVN24 Andrzej Mroczek, były policjant, ekspert ds. bezpieczeństwa (Collegium Civitas). - Dla mnie jest to niezrozumiałe, że (przy czynnościach) w stosunku do osoby nieletniej nie została matka powiadomiona o tym, że będzie przesłuchanie i że może uczestniczyć w tej czynności - stwierdził.

W jego ocenie policjantów "zjadła rutyna".

- Z jednej strony policja postąpiła na każdym etapie prawidłowo w myśl prawa. Są pewne sugestie, że policja opierała się przede wszystkim na opinii medycznej oraz wytycznych prokuratora, czyli policja odsuwa od siebie tutaj odpowiedzialność - mówił były funkcjonariusz.

Zwrócił uwagę, że nastolatka została zatrzymana w porze nocnej. Wyjaśnił, że "pod nieobecność komendanta komisariatu, odpowiedzialnym za funkcjonariuszy jest dyżurny". - To tak naprawdę dyżurny jest odpowiedzialny za dokumenty, jakie policjanci wypełniają, jak oni je wypełniają, czy była konsultacja medyczna, bo osoba zatrzymana sygnalizuje, że bierze środki medyczne - tłumaczył.

"Policjanci nie mają prawa, aby dawać jakiekolwiek środki"

Jak zaznaczył, "jeżeli lekarz, z którym była konsultowana zatrzymana, wystawiłby zaświadczenie albo skonsultował to na przykład z lekarzem psychiatrą, to by nie była wyrażona zgoda na osadzenie tej dziewczyny w policyjnej izbie zatrzymań".

Podkreślił, że "policjanci nie mają takiego prawa, aby dawać jakiekolwiek środki, o których mówi osoba zatrzymana". - Od tego jest lekarz. Jeżeli faktycznie prawdą jest, że była przewieziona do szpitala na SOR i lekarz dyżurny wystawił zaświadczenie, że może przebywać w areszcie, to należało to przede wszystkim do tego lekarza, który przeprowadzał wywiad z osobą zatrzymaną. I to od niego zależało, czy podać jej jakieś środki, czy też nie, albo wesprzeć się kolegą, który jest specjalistą w tym zakresie. Rozumiem, że to nie zostało dopełnione - powiedział Mroczek.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: