Przed wrocławskim sądem zapadł wyrok w sprawie przedszkolanki, która przypadkowo oblała wrzątkiem jedną ze swoich podopiecznych. 5,5-letnia dziś dziewczynka wciąż boryka się ze skutkami poparzenia. Przedszkolanka nie wypierała się tego, co się stało. Sąd skazał ją na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Kobieta musi też zapłacić 50 tysięcy złotych nawiązki na rzecz poparzonej Magdy. Wyrok nie jest prawomocny.
Do zdarzenia doszło w lutym 2017 roku w jednym z publicznych wrocławskich przedszkoli. By umożliwić dzieciom leżakowanie w sali, konieczne było przestawienie mebli. Stoły i krzesła zostały zsunięte. Niektóre zostały ułożone jedne na drugich. Przedszkolanki musiały lawirować między łóżeczkami. W sali panował półmrok.
Korzystając z tego, że dzieci śpią Małgorzata P. wyszła z sali. Zagrzała wodę. Wrzątek przelała do kubka. Kubek o pojemności 250 ml wniosła do pomieszczenia, gdzie spały dzieci. W pewnym momencie straciła równowagę. Gorąca woda wylała się na drzemiącą, 3,5-letnią, wówczas Magdę. Dziewczynka została ciężko poparzona.
Chciała dobrowolnie poddać się karze
Podczas pierwszej rozprawy, w listopadzie 2018 roku, oskarżona wniosła o dobrowolne poddanie się karze. Jej obrońca i prokurator ustalili, że będzie to 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok oraz 10 tys. zadośćuczynienia dla poszkodowanej. Sąd jednak na taką propozycję się nie zgodził. A matka poparzonej dziewczynki podkreślała, że nie zależy jej na zadośćuczynieniu, ale na poznaniu prawdy o tym, co wydarzyło się w przedszkolu.
P. przed sądem opisała, jak doszło do wypadku. Z jej relacji wynika, że po tym, jak ułożyła wraz z drugą opiekunką dzieci do leżakowania, udała się do pokoju nauczycielskiego, aby zaparzyć herbatę. Gdy zorientowała się, że nie ma torebek z herbatą, z gorącą wodą w kubku wróciła do sali, gdzie leżakowały dzieci. - Idąc do szafki z herbatą, potknęłam się o nogę stolika, kubek wysunął mi się z ręki, a woda oblała dziewczynkę, która leżała najbliżej stolika - mówiła przed sądem oskarżona.
Sąd: wina wątpliwości nie budzi
W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Fabryczna wydał wyrok w tej sprawie. Nie miał wątpliwości, że przedszkolanka jest winna. - Sąd doszedł do przekonania, że ani sprawstwo, ani wina oskarżonej - w postaci nieumyślnej - wątpliwości nie budzą - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Agata Chmielnikowska. I dodawała, że: - Sąd ustalając stan faktyczny za wiarygodne uznał wyjaśnienia oskarżonej co do przebiegu zdarzenia.
Małgorzata P. została skazana na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Ma też zapłacić 50 tysięcy złotych nawiązki na rzecz poparzonej dziewczynki. Rozstrzygnięcie nie jest prawomocne.
"Nasz dramat trwa do dzisiaj"
- Oskarżona w toku tego procesu nie kwestionowała swojej odpowiedzialności. Wyrok w tej sprawie musiał zapaść - mówiła po wyjściu z sali rozpraw mecenas Joanna Kowalska, obrońca oskarżonej. Przyznała, że od wymiaru kary apelacji nie złoży. - Ewentualnie rozważymy odwołanie się co do wysokości nawiązki, której oskarżona - z uwagi na swój obecny stan majątkowy - prawdopodobnie nie będzie w stanie ponieść - podkreśliła Kowalska.
Wyrok komentowali także rodzice Magdy. - Nie ma możliwości, by w takiej sprawie ktoś był zadowolony. Tutaj przegraliśmy my wszyscy - stwierdził Bartosz Lipski, który podkreśla, że koszty leczenia i rehabilitacji dziewczynki przekroczyły już sto tysięcy złotych. - Mamy bardzo duży żal do miasta o pozostawienie nas z tą tragedią. Nasz dramat trwa do dzisiaj - powiedział ojciec dziewczynki, który zaapelował do prezydenta Wrocławia o pomoc.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne