We Wrocławiu po zderzeniu z samochodem autokar wpadł do przejścia podziemnego. W wypadku zginął kierowca autokaru, dwie inne osoby zostały ranne. Jak poinformował prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu, kierowca, który zginął, był też pracownikiem miejskiego przewoźnika. Wcześniej - w dniu wypadku - wykonywał kursy autobusem miejskim. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Służby ratunkowe odebrały zgłoszenie o wypadku w niedzielę o godzinie 21.19. Wynikało z niego, że autobus wpadł częściowo do przejścia podziemnego przy Pasażu Grunwaldzkim we Wrocławiu.
- Autobus rejsowy, jadący od Mostu Szczytnickiego w kierunku Mostu Grunwaldzkiego, dokładnie na rondzie Reagana zderzył się z samochodem osobowym marki Skoda. W dalszej kolejności wjechał w podziemne przejście dla pieszych, w którym się zaklinował - poinformowała aspirant Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Dwie osoby zabrane do szpitala, kierowca nie żyje
Niestety 54-letni kierowca autobusu poniósł śmierć na miejscu. Dwaj mężczyźni, którzy podróżowali autobusem, są ranni, zostali przetransportowani do szpitala. Według wstępnych informacji nie mają oni poważnych obrażeń, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Kierujący samochodem osobowym, w który wjechał autobus, nie odniósł poważnych obrażeń - dodała Freus.
Na miejscu zdarzenia było 10 zastępów straży pożarnej, służby pracowały do godziny 5 rano. Autobus musiał być wyciągany przy użyciu dźwigu.
Policja wyjaśnia przyczyny tego zdarzenia, na tę chwilę nie wiadomo jeszcze, kto spowodował wypadek. Funkcjonariusze sprawdzają m.in., czy któryś z pojazdów przejechał na czerwonym świetle.
Kierowca pracował w MPK Wrocław
Jak się okazuje, kierowca, który zginął w wypadku, był jednocześnie od 2018 roku etatowym pracownikiem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu, o czym w poniedziałek poinformował w mediach społecznościowych prezes przewoźnika Krzysztof Balawejder.
"Bezpieczeństwo przewozów to dla mnie priorytet. Nie mogę przemilczeć faktów, które były zagrożeniem dla życia i zdrowia wielu osób" - pisze Balawejder i zaznacza, że wcześniej w niedzielę (w dniu wypadku), od godziny 5.48 do 14.21, kierowca pracował na linii 128. W poniedziałek miał rozpocząć zmianę o godzinie 6.30.
"W związku z tym, po raz kolejny, do 27 listopada br. , każdy kierujący w naszej firmie będzie musiał złożyć oświadczenie w sprawie ewentualnego dodatkowego zatrudnienia. Mam nadzieję, że powyższa akcja potwierdzi, że MPK zatrudnia ludzi odpowiedzialnych i godnych zaufania, którzy przestrzegają norm określonych w ustawie o czasie pracy kierowców. Wobec osób, które złożą oświadczenia niezgodne z prawdą będą wyciągnięte konsekwencje dyscyplinarne" - przekazał prezes MPK Wrocław.
Balawejder o podobne zwyczaje zaapelował do innych przewoźników i firm transportowych. Zapowiedział też, że będzie wnioskował u Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego o przeprowadzenie kontroli czasu pracy kierowców u wszystkich wrocławskich przewoźników.
Pełna treść oświadczenia prezesa MPK Wrocław:
W poniedziałek po południu na Facebooku firmy transportowej, do której należał autokar, zamieszczono oświadczenie. "Nie ustalono jeszcze wszystkich okoliczności ani przyczyn tej sytuacji, dlatego w oczekiwaniu na wyjaśnienia odpowiednich służb, prosimy o uszanowanie trudnego czasu, który stał się udziałem rodziny i współpracowników poszkodowanego" - napisano.
Śledztwo prokuratury. "Kierujący autobusem mógł zasłabnąć lub zasnąć"
Sprawę bada prokuratura. - Przyczyny wypadku na chwilę obecną nie są znane, na podstawie dotychczasowych ustaleń między innymi braku śladów hamowania autokaru, została przyjęta wstępna hipoteza, że kierujący autobusem mógł zasłabnąć lub zasnąć albo stracił świadomość z innych przyczyn chorobowych - poinformowała Anna Placzek-Grzelak z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. I dodała, że autokar i samochód osobowy zostały zabezpieczone.
Jak przekazała prokuratura, kierujący autem osobowym był trzeźwy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24