Sąd drugiej instancji skierował do ponownego rozpatrzenia sprawę obrażania przez Jacka M. osób uczestniczących we wrocławskim Marszu Równości w 2018 roku. Wcześniej sąd pierwszej instancji uniewinnił byłego księdza, uznając, że osoby nieheteronormatywne nie mogą być uznawane za grupę, a tym samym nie mogą być podmiotem prywatnego aktu oskarżenia.
Chodzi o zdarzenia z 2018 roku, kiedy znany z antysemickich i ksenofobicznych poglądów były ksiądz Jacek M., wraz z grupą narodowców, pojawił się w okolicy skrzyżowania ulic Kościuszki i Kołłątaja we Wrocławiu. Tam czekał na przejście marszu. Kiedy jego uczestnicy przechodził obok, były ksiądz wykrzykiwał przez megafon obraźliwe zwroty:
"Przyglądnijcie się gębom tych zboczeńców!", "Nie możemy pozwalać na to by pedalstwo, pedofilia, szerzyły się w naszym polskim mieście!", "To są potencjalni nosiciele HIV, to są ludzi, którzy są zagrożeniem", "Wrocław wolny od pedałów" - to tylko niektóre z okrzyków M. Wtórowały mu inne osoby.
Jacek M. uniewinniony w pierwszej instancji
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych oraz organizatorzy Marszu Równości we Wrocławiu - Kultura Równości wytoczyli Jackowi M. sprawę z prywatnego aktu oskarżenia w związku z art. 212 Kodeksu karnego, czyli o wielokrotne publiczne zniesławienie grupy osób.
Podczas trwającego kilka miesięcy procesu przed Sądem Rejonowym dla Wrocławia Śródmieścia były duchowny nie stawił się ani razu, a w wysyłanych pismach nie przyznawał się do winy i chciał umorzenia sprawy. W czerwcu 2021 roku sędzia Agnieszka Marchwicka uniewinniła M. od popełnienia zarzucanych mu czynów.
- Sąd I instancji uznał, że orientacja seksualna jest cechą zbyt szeroką, aby osoby nieheteronormatywne mogły być uznawane jako grupa, w związku z czym nie mogą być podmiotem prywatnego aktu oskarżenia. My podnosiliśmy, że nie chodzi o osoby LGBT jako ogół, a o uczestników tego konkretnego Marszu Równości. To była policzalna grupa, połączona wspólnym celem - mówi w rozmowie z tvn24.pl Konrad Dulkowski, prezes OMZRiK.
Dulkowski dodaje, że sędzia sama nie miała wątpliwości, że M. wypowiadał obraźliwe słowa, wszystko było zarejestrowane na nagraniach wideo. Chodziło o "niewpasowanie się" w ramy art. 212 kk.
Jacek M., były ksiądz ponownie stanie przed sądem
Oskarżyciele odwołali się od wyroku I instancji. 1 lutego Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał ich rację, uchylił wyrok uniewinniający oraz skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
- Wyrok sądu pierwszej instancji jest dla mnie niezrozumiały - mówił w uzasadnieniu sędzia Piotr Wylegalski, cytowany przez OMZRiK.
Ośrodek dodaje, iż sędzia "podkreślił, że Marsz Równości nie jest zgromadzeniem tylko osób LGBT, ale - jak wskazuje sama nazwa - ma promować równość. I oskarżony ewidentnie mówił o jego uczestnikach, co bezsprzecznie widać w materiale dowodowym".
- Zwracam uwagę na to, że w podobnych sprawach zapadają wyroki. Tak się stało tydzień wcześniej, w tym samym budynku. Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieścia skazał Romana S. za obraźliwe słowa wypowiadane w kierunku uczestniczek marszu Strajku Kobiet, a podobny proces toczy się obecnie w Warszawie przeciwko dziennikarzowi Rafałowi Z. - mówi Dulkowski.
I dodaje: - Sąd drugiej instancji nie miał wątpliwości w sprawie Jacka M. Myślę, że kiedy ponowny proces dobiegnie końca, były ksiądz zostanie skazany. Jeśli sąd apelacyjny podważa nieuznanie legitymizacji procesowej oskarżycieli prywatnych, to kwestia ta nie może być już podniesiona po raz kolejny. To była jedyna możliwość obrony przez M., ciężko będzie mu się teraz z tego wybronić.
Źródło: tvn24.pl, OMZRiK