Najpierw urodził się Kacper i dzięki sprzętowi ufundowanemu przez WOŚP słyszy. Kilka lat później urodziły się bliźniaki i dzięki sprzętowi chodzą. Ich mama od siedmiu lat spłaca dług wdzięczności. Razem z nią kwestuje Kacper. Z własnej woli, bo jak mówi, bardzo lubi pomagać ludziom.
- Zbieram pieniążki dla osób niepełnosprawnych. Dla starszych, dla dzieci, które mają raka i zapalenie płuc - wylicza 8-letni Kacper, najstarszy syn Barbary Chmielińskiej i wolontariusz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Mama mnie nie zmusza, żebym zbierał pieniądze. Po prostu lubię pomagać ludziom - zarzeka się w rozmowie z reporterką TVN24.
To nie pierwsza jego kwesta, w której uczestniczy wraz z mamą. Jak przyznaje Barbara Chmielińska w ten sposób spłacają dług, który zaciągnęli po raz pierwszy osiem lat temu. Wtedy to urodził się Kacper. Straciłby słuch, gdyby nie sprzęt ufundowany przez WOŚP. Dzięki niemu jego wada szybko została wykryta i zoperowana.
"Mogłyby nie żyć"
Gdy Chmielińska odetchnęła z ulgą i wraz z innymi wolontariuszami zaangażowała się w pracę w WOŚP, na świat przyszły bliźniaki. - Miały być roślinkami, miały nie widzieć i nie słyszeć. Miały ciężkie wylewy trzeciego stopnia - wyjaśnia.
Pomocny znów okazał się sprzęt kupiony przez fundację. - Dzięki niemu dzieci zostały zoperowane. Dziś mają kaszel, czasami widać jakieś niedociągnięcia, ale chodzą, bawią się, mają energię - uśmiecha się.
Co by było, gdyby fundacja nigdy nie powstała? - Moje dzieci mogłyby nie przeżyć. Na pewno by nie widziały, nie słyszały, nie chodziły - przyznaje.
"Nie mówmy, że nas to nie dotyczy"
I wszystkim, którzy wątpią w dobroczynną działalność orkiestry, mówi: - Wejdźcie na oddział, wejdźcie do szpitala, zobaczcie, ile sprzętu jest z serduszkami. Nie mówmy, że to nas nie dotyczy. Ja też tak myślałam, a dotknęło mnie to podwójnie - wyjaśnia.
I razem z Kacprem wspólnie przekonują: - Warto pomagać.
Autor: wer, Maria Lester/r / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław