- Wszedł do garażu jakby od niechcenia. Spacerował, oglądał, wybierał, przebierał... A potem kucnął, wyłamał blokadę i ukradł mój rower - opowiada pan Andrzej. Złodzieja zarejestrowała kamera, ale policja umorzyła dochodzenie, bo sprawcy nie dało się wykryć.
- Przyszedł do naszego osiedlowego garażu dwa razy. Jego zysk? Dwa rowery, w tym jeden z silnikiem - opowiada pan Andrzej, który po wypadku ma kłopoty z pedałowaniem i silnik był mu niezbędny do jazdy. - Złodziej poradził sobie za pierwszym razem w niecałe dziesięć minut, był doskonale przygotowany.
Całą, dobrze zaplanowaną akcję, dokładnie widać na filmie. Mężczyzna przed każdą kradzieżą spokojnie spaceruje, rozgląda się i dopiero na koniec znajduje swój łup.
"Chował się za samochodem"
- Złodziej dobrze wiedział czego szuka, dobrze znał to miejsce. Miał ze sobą miarkę, sprawdzał wymiary, wiedział gdzie się schować, jak ktoś będzie wyjeżdżał autem - dodaje. - Nawet do kogoś dzwonił, wyglądał jakby opisywał mój jednoślad.
Pan Andrzej zgłosił sprawę na policję. Jako dowód przyniósł zapis monitoringu. - Bo tam wszystko widać jak na dłoni. Jak mi kradł mój rower, to miał czapkę. Jak zabierał sprzęt mojego kolegi, to był bez - mówi poszkodowany.
Ośmiodniowe dochodzenie
Mimo tego, nie udało się znaleźć sprawcy. Policja po ośmiu dniach umorzyła postępowanie.
- Nie było żadnych świadków zdarzenia. Przeanalizowaliśmy zapis monitoringu, wykonaliśmy wszelkie potrzebne czynności, ale nie udało nam się ustalić kto ukradł rowery - tłumaczy Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji. - Oczywiście, jeśli tylko dostaniemy nowe informacje, pojawią się jakieś fakty, wrócimy do sprawy, bo umorzenie to tylko formalność - zapewnia.
Autor: bieru/roody/k
Źródło zdjęcia głównego: monitoring parkingu