Archeolodzy z Wrocławia odkryli w Ameryce Południowej ponad 150 grobów, kryjących szczątki nieznanej społeczności sprzed ok. 1500 lat. Jej członkowie mieli rozbudowaną sferę wierzeń w życie pozagrobowe. Naukowcy podejrzewają, że przez specjalnie zainstalowane w grobach trzcinki szeptali zmarłym prośby czy modlitwy. Wodzowie byli chowani z rodziną.
- Wszystko zaczęło się 30 lat temu. Wtedy zainteresowałem się Ameryką Południową. Potem przez wiele lat wykładałem w Peru. A w 2008 roku zaczęliśmy badania doliny rzeki Tambo, gdzie dokonaliśmy odkrycia – opowiada prof. Józef Szykulski, archeolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Postanowiliśmy sprawdzić mało poznany teren rzeki, której długość wynosi przeszło 250 kilometrów – dodaje.
Rzeka, o której mówi naukowiec, przepływa przez bardzo zróżnicowany teren. Bliżej źródeł w większości są to góry wznoszące się na wysokość ponad czterech tysięcy metrów nad poziomem morza. Są też nieliczne doliny, w których można się osiedlać. W środkowym biegu przepływa przez teren pustynny, zaś przy ujściu tworzą się tarasy zalewowe, dogodne do uprawy i osadnictwa.
To właśnie na ujściu rzeki Tambo skupili się archeolodzy, którym przewodzi prof. Szykulski. Odkryli cmentarzysko.
Groby mówią o życiu
- Zmarli chowani byli w wydrążonych jamach. Wykopanych w piaszczystym podłożu – przyznaje naukowiec. Wyjaśnia, że brak konstrukcji grobów na powierzchni, uchronił mogiły przed rabusiami.
Część grobowców była skromna. Zaś w części odkrywcy znaleźli prawdziwe skarby. Jak zauważyli naukowcy, prawdopodobnie mieszkańcy sprzed 1500 lat byli podzieleni na klasy. W grobach biedniejszych nie było żadnych darów. W bogatszych znajdowały się biżuteria, broń, a także szczątki zwierząt i prawdopodobnie bliskich zmarłego.
- Znaleźliśmy wyroby z miedzi, m.in. szpile i bransolety, a także paciorki z kamieni półszlachetnych - wylicza naukowiec. - Niektórzy mężczyźni pochowani byli z łukami. Mieli kołczany ze skóry lub trzciny. Z dotychczasowych badań wynika też, że prawdopodobnie, gdy chowano wodza, to grzebano z nim również jego żonę i dzieci – dodaje.
Grzebani w sieciach
Profesor Szykulski tłumaczy też, że część ciał owinięta była w sieci rybackie, inne zaś w specjalnie tkane z bawełny całuny grobowe. I podkreśla, że część z odkrytych mumii była bardzo dobrze zachowana. Wszak Pustynia Atakama to miejsce, gdzie deszcz pada bardzo rzadko.
- Najważniejsze jest jednak to, że udało się nam odkryć nieznany lud, który zamieszkiwał tamte tereny miedzy III a VII wiekiem naszej ery – zaznacza profesor. – Dotychczas znane były tylko pojedyncze znaleziska. A my odkryliśmy ponad 150 grobów – dodaje.
Trzcinki do kontaktu ze zmarłym?
Jak przyznaje, znaleziska świadczą też o kulturze ówczesnych mieszkańców ujścia rzeki Tambo.
- Najciekawsze jest to, że mieli rozbudowaną sferę wierzeń w życie pozagrobowe. W grobach odkryliśmy, że swoim zmarłym do mocowali do uszu trzcinki, które wystawały ponad groby. Sądzimy, że żywi mogli podchodzić do takich mogił i szeptać zmarłym prośby czy też modlitwy do duchów, czy bogów – wyjaśnia prof. Szykulski.
Natura przeciw naukowcom
Podczas kilku lat badań nie obeszło się także bez trudnych przeżyć.
- W trakcie badan przeżyliśmy m.in. trzęsienie ziemi. To było w kwietniu tego roku. Musieliśmy uciekać z naszych stanowisk. Baliśmy się, że coś spadnie nam na głowy – opowiada Szykulski.
Badania archeologów z Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzone są wspólnie z naukowcami z Peru. Wsparła je m.in. Unia Europejska i fundacja jednego z banków.
Autor: drud/mz / Źródło: TVN24 Wrocław