- To, że szlaban na A4 został wyłamany przez karetkę pogotowia, to była konieczność życiowa, pokonanie przeszkody terenowej. Uważam, że zrobili słusznie - powiedział w rozmowie z TVN24 prof. Juliusz Jakubaszko, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej.
- Ludzie odpowiedzialni za autostradę A4 wprowadzili szlabany przedwcześnie, nie ustalając w sposób jednoznaczny procedur – ocenia prof. Jakubaszko.
Karetka wyłamała szlaban
Chodzi o zdarzenie z sobotniej nocy. Kierowca karetki na sygnale podjechał pod bramkę na węźle Przylesie. Nie pobrał biletu, a po około 3 minutach czekania na podniesienie szlabanu, wyłamał zabezpieczenia i wjechał na autostradę A4.
Po tym, jak o sprawie zrobiło się głośno, firma Kapsch, operator systemu, przekazała karetkom specjalne urządzenia, które mają automatycznie otwierać bramki. Przypominała też o możliwości pobierania bezpłatnego biletu przez służby ratunkowe.
- Powinna je dać pół roku temu, żeby wszyscy nauczyli się ich obsługi. Dopiero wtedy kładzie się szlabany, a nie odwrotnie - ocenia Jakubaszko.
Finał w sądzie?
Krajowy konsultant w dziedzienie medycyny ratunkowej ostrzega także, że problem z biletami dla karetek na A4 może skończyć się w sądzie. Według niego może się tak stać, jeśli ktoś z poszkodowanych zorientuje się, że nieudzielenie pomocy w odpowiednim czasie było spowodowane przez szlaban.
Jak podawaliśmy już na tvn24.pl, pracownik, który był odpowiedzialny w tym czasie za podnoszenie szlabanów, stracił pracę. Poinformował o tym minister transportu Sławomir Nowak.
Autor: ansa/par//mz/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24