Do nietypowej i niebezpiecznej sytuacji doszło 1 września na Dolnym Śląsku.
Ratownicy z ochotniczej straży pożarnej z miejscowości Czerna i Zebrzydowa zostali wysłani na interwencję do Nowej Wsi. Zgłoszenie dotyczyło pojazdu terenowego, który miał stać przy zjeździe na A4 i płonąć. Według zgłoszenia, spod maski auta wydobywał się dym.
Gdy strażacy dotarli na miejsce, terenówka odjechała. Był to stary radziecki pojazd bez tablic rejestracyjnych. Ponieważ istniało podejrzenie, że płonie, załoga wozu bojowego z Czernej ruszyła za nim.
W pewnym momencie, w Tomisławiu terenówka się zatrzymała. Strażacy stanęli obok. Wtedy kierowca radzieckiego pojazdu uderzył w wóz bojowy, wyskoczył ze środka wraz z pasażerem i zaczęli uciekać pieszo.
- O interwencji została powiadomiona policja - mówi starszy brygadier Andrzej Śliwowski, komendant powiatowy PSP w Bolesławcu. - Niestety, doszło do uszkodzenia samochodu pożarniczego. Na szczęście uszkodzenia nie jest poważne. To drobne otarcia konstrukcji blacharskiej. Pojazd nie doznał uszkodzeń mechanicznych, nie został wycofany z podziału bojowego. Strażakom nic się nie stało, nie odnieśli żadnych obrażeń.
Teraz sprawę wyjaśnia policja. Możliwe nawet, że zgłoszenie było fałszywe. Wiadomo, że terenówka była kradziona.
Autorka/Autor: mag/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: OSP Czerna